czwartek, 25 lutego 2016

6.

Rozdział dedykuję mojej kochanej Paulinie dzięki, której wstawiam dzisiaj rozdział <3 
Kc debilu XDD ♥
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~


//You were my dream, my world.\\

~*Nattyy*~
*następnego dnia*

Obudziłam się wcześnie, około piątej nad ranem. Poczułam czyjąś rękę na brzuchu. Obróciłam się i zobaczyłam, że Leo leży obok mnie.
- Tak słodko wygląda jak śpi. - pomyślałam i uśmiechnęłam się pod nosem, ale przypomniałam sobie o Jasmine i uśmiech zniknął z mojej twarzy. Jestem ciekawa dlaczego ona wtedy uciekła. Może gdyby tego nie zrobiła była by dziś z nami... Eh.
Delikatnie wyślizgnęłam się z objęć bruneta i skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic i umyłam zęby. 
Później uczesałam się



i wybrałam zestaw.


Po porannej toalecie, chciałam zrobić nam śniadanie. Zeszłam więc po cichu do kuchni i zaczęłam robić naleśniki. Kiedy skończyłam, było 10 minut po 7. Przykryłam danie talerzem, żeby nie wystygło i udałam się do salonu. Włączyłam telewizor, ale zapomniałam, że Leo puścił tam na full'a John Legend - All of Me. Zaczęła lecieć muzyka. Wystraszona podbiegłam do telewizora i go wyłączyłam. Byłam pewna, że obudziłam chłopców, ale myliłam się... Weszłam na górę sprawdzić czy śpią i co zastałam? Śpiące królewny, nawet nie drgnęli, spali jak zabici. Zamknęłam po cichu pokój jednego i drugiego i zeszłam na dół zjeść przygotowane przeze mnie śniadanie. Po zjedzeniu posiłku, postanowiłam umyć po sobie naczynia. Podeszłam do zlewu i wrzuciłam tam talerze i kubki. Nagle ktoś przytulił się do moich pleców, odgarnął włosy i pocałował w szyję. Wystraszyłam się i lekko podskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam moją śpiącą królewnę. 
- Dzień dobry księżniczko. - powiedział Leo i wpił się w moje usta.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam i odwzajemniłam pocałunek. 
- Oo, widzę, że zrobiłaś śniadanie! - powiedział uradowany brunet wskazując na talerz z naleśnikami. 
- No widzisz, muszę dbać o swojego mężczyznę. - powiedziałam chichocząc.
Chłopak, wziął parę naleśników, posmarował je nutellą i zasiadł do stołu. Ja wróciłam do mycia naczyń i tak po około 5 minutach siedziałam razem z Leondre przy stole. 
- No to teraz wiem kto będzie kiedyś gotował u nas w domu. - powiedział i napchał sobie buzię dużym kawałkiem naleśnika.
- Pomarzyć zawsze można. - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.
- Noo, ale nie tylko takie marzenia mam... - ze zdziwieniem uniosłam brew do góry - Może nawet niedługo się spełnią...
Brunet spojrzał na mnie swoją słynną 'miną pedofila', puścił do mnie oczko i zaczął się śmiać.
- Co za zboczeniec... - powiedziałam ściszając ton.
- Ja wiem, że Ty lubisz kiedy ganiam Cię po całym domu, albo łaskoczę, ale na prawdę, mi na Twoim miejscu już by się to znudziło...ale na szczęście nie jestem Tobą. - gdy to powiedział, połknął ostatni kawałek naleśnika, dało mi to więc czas do ucieczki. Skierowałam się w stronę schodów, ale chłopak był szybszy. Złapał mnie od tyłu w talii i oparł podbródek o moje plecy. Próbował mnie ściągnąć na dół, ale jakimś cudem udało mi się uwolnić z jego objęć. Pobiegłam na górę i odwróciłam się. Widok był bezcenny. Zobaczyłam Leo leżącego twarzą do schodów, to chyba przez to, że oparł brodę na moich plecach, haha.
- Oj, biedna Ty moja kaleko, już idę. - powiedziałam głosem zatroskanej babci i o mało się nie popłakałam ze śmiechu. Podeszłam do chłopaka i chciałam go podnieść, ale ten nagle wstał i przerzucił mnie przez ramię.
- No i co teraz? - spytał zwycięsko.
- Leo proszę Cię, puść mnie! Wiesz, że mam lęk wysokości! - zaczęłam piszczeć. Na tych schodach i ramieniu Leondre było na prawdę wysoko. - PROSZĘ!
- Hmmm... Zastanówmy się... NIE! Hahaha.
- Co za świnia. - pomyślałam. Zszedł ze mną po schodach na dół i *znowu* zaczął biegać po domu jak debil. Krzyczałam, piszczałam, biłam i gryzłam, ale nic nie poskutkowało... Nagle zobaczyliśmy schodzącego po schodach Charliego.
- O boże... - chłopak zatrzymał się i pomyślał chyba tak samo jak ja.
- Stary...wyglądasz jak chodząca śmierć... - faktycznie, Leo miał rację. Blondyn wyglądał fatalnie. Potargane włosy, czerwone oczy, wielkie wory pod oczami i był blady jak trup. Brunet puścił mnie, a ja podeszłam do Charliego.
- Boże, Charlie... - przytuliłam się do niego. On schował twarz w moje włosy i pociągnął nosem. Przepłakał chyba całą noc... Ona...ona na prawdę jest dla niego ważna... 
- To przeze mnie... To przeze mnie ona leży teraz w szpitalu...- oznajmił blondyn kiedy siedzieliśmy w salonie. Przybliżyłam się do niego i objęłam go ramieniem. 
- Nie, Charlie. To nie Twoja wina. Nawet tak nie myśl... - powiedziałam i go przytuliłam. Chłopak drżał... Zaczął cicho szlochać... - Shhh... Będzie dobrze.
Przytulona do blondyna zaczęłam gładzić mu włosy. Po chwili trochę się uspokoił. 
- Zjedz śniadanie, ogarnij się lekko i pojedziemy do szpitala...- oznajmiłam.
Chłopak przytaknął głową. Po zjedzeniu przez niego śniadania i wzięciu szybkiego prysznica wszyscy pojechaliśmy do szpitala. Gdy byliśmy już na miejscu blondyn dosłownie wbiegł do tego szpitala. Był załamany całą tą sytuacją, z resztą jak my wszyscy. Skierowaliśmy się w stronę recepcji. 
- Dzień dobry, mam pytanie, gdzie leży Jasmine Branson? - spytał zadyszany recepcjonistkę.
- A kim pan jest dla niej? 
- Jesteśmy jej przyjaciółmi. - wydukałam.
- Przykro mi, ale nie mog...
- GÓWNO MNIE TO OBCHODZI CO PANI MOŻE, A CZEGO PANI NIE MOŻE. MOJA PRZYJACIÓŁKA LEŻY W STANIE KRYTYCZNYM I NIE WIEM CZY Z TEGO WYJDZIE, A TO WSZYSTKO PRZEZE MNIE. WIĘC JEŚLI NIE CHCE PANI WYLECIEĆ Z PRACY W TRYBIE NATYCHMIASTOWYM NIECH MI PANI POWIE GDZIE ONA LEŻY! - Charlie był nieźle wkurwiony...nigdy go takie nie widziałam. Kobieta zza lady widocznie się przestraszyła bo podała nam numer sali.
- 178...pierwsze piętro...korytarzem w lewo...
- Dziękuję. - rzucił jej sztuczny uśmiech i razem z chłopakiem poszliśmy pod sale Jasmine. 
- Stary... Jesteś wielki. - Leo pomimo powagi sytuacji wybuchnął śmiechem.
Dotarliśmy przed salę. Przez szybę zobaczyliśmy nieprzytomną Jasmine. Miała zabandażowaną głowę, gips na lewej ręcę i prawej nodze, 2 szwy na twarzy, jeden na łuku brwiowym, a drugi w okolicach podbródka. Była taka słaba, bezbronna...

~*Charlie*~ 

Gdy zobaczyłem Jasmine leżącą na łóżku szpitalnym, z zabandażowaną głową, gipsem na ręce i nodze, to nogi ugięły się pode mną, a łzy mimowolnie zaczęły kapać na posadzkę szpitalną..
- KURWA!! - wykrzyczałem i walnąłem pięścią w ścianę. Nie mogłem powstrzymać się od płaczu... To wszystko moja wina...
Powoli osuwałem się na ziemie. Schowałem twarz w kolanach i zacząłem płakać...
- Czemu ona?! Czemu to nie mogłem być ja?... - biłem się z myślami...nie wiedziałem co mam robić...

~*Leo*~ 

Żal mi było Charlie'go, bo widziałem jak przeżywa... Widać, że zależy mu na tej dziewczynie, chociaż trochę się mu dziwie bo zna ją zaledwie jeden dzień... No, ale serce nie sługa... 
Podszedłem do Natty i przytuliłem się do niej.
- Podejść do niego? - spytałem szepcząc.
- Nie. On musi się sam uspokoić... - odpowiedziała. Złapałem jej twarz w dłonie i popatrzyłem głęboko w jej oczy, w te jej cudowne niebieskie oczy. Później powoli przybliżyłem się do niej i lekko musnąłem jej wargi.
- Kocham Cię. - powiedziałem do brunetki i przytuliłem ją mocno.

~*Natty*~

Cholernie szkoda mi Charlie'go. Jest na prawdę wspaniałym chłopakiem. Cudownym, wiernym, zabawnym i uczciwym przyjacielem... Zależy mu na Jasmine, a tu nagle stało się coś takiego. Ale...ale mi się wydaję, że wypadek Jasmine umocni ich więzi...
Kiedy tak siedzieliśmy w ciszy, niespodziewanie do sali Jess weszła jakaś kobieta i młoda dziewczyna, chyba w moim wieku, lub trochę młodsza. Zdziwieni popatrzyliśmy po sobie. 
- Kto to jest...? - spytał Leo. 
- Nie mam pojęcia... - odpowiedziałam.
Wszyscy troje wstaliśmy i podeszliśmy do szyby. Zobaczyliśmy, że starsza kobieta nachyla się nad Jasmine i zaczyna płakać, a młodsza dziewczyna stoi obok tej kobiety, trzyma ją za rękę i również płaczę.
- To chyba jej matka i siostra... Tak mi się przynajmniej wydaję... - powiedziałam. Chłopcy przytaknęli tylko głowami. Nagle kobieta i jej córka wyszły z sali.
- A wy to kto...? - spytała zdziwiona.
- Yy, jestem...
- To jest Charlie Lenehan, Leondre Devries, - dokończyłam za blondyna i wskazałam ręką na chłopaków - a ja nazywam się Natty Thomson. Jesteśmy przyjaciółmi Jasmine...
- Miło mi, ja nazywam się Anna Branson, jestem mamą Jasmine, a to jest jej siostra... - dziewczyna spojrzała na nas i lekko pisnęła na widok chłopaków. Ehh, kolejna fanka...
- Bella... - przedstawiła się i podała nam rękę. Mało co nie zemdlała, jeju...
- Czy...czy ja mogę do niej wejść? - spytał nieśmiało blondyn.
- Tak, ale tylko na chwilę. - oznajmiła Anna i uśmiechnęła się lekko.
Charlie wydukał tylko jedno "dziękuję" i wszedł do sali gdzie leżała Jasmine.
Pani Branson zadawała nam pytania dotyczące tego całego wypadku. Opowiedzieliśmy jej to co Charlie nam powiedział. Kobieta zaczęła lekko szlochać. Objęłam ją ramieniem, a ona wtuliła się we mnie.
- Przepraszam...ja po prostu nie... Nie wiem co mam robić. Lekarze są dobrej myśli i mówią, że Jasmine walczy... I jeśli się uda, może obudzić się nawet dzisiaj... - powiedziała i odsunęła się ode mnie. 
- Nic się nie stało. To naturalne zachowanie. - powiedziałam i uśmiechnęłam się. Popatrzyłam na bruneta. Ten uśmiechnął się do mnie i złapał moją dłoń.


Spojrzałam na Bellę. Zauważyłam, że obserwuję każdy nasz ruch. Gdy zorientowała się, że widzę co robi posłała mi wściekłe spojrzenie. Aha, ktoś tu jest zazdrosny... I chyba mnie nie lubi.
Raczej nie ma charakteru siostry. Niby wydaję się być niewinną dziewczyną, a jest pewnie zimną suką...
- Tak przy okazji Bella, ile masz lat? - spytał Leondre.
- 14. Za 3 miesiące będę miała 15. - odpowiedziała rozpromieniona. Ygh, na serio, działa mi na nerwy... 
- Przykro mi z powodu siostry. Ale mam pytanie, jesteś może bambino? - lol, czuję się zazdrosna...
- Tak. Kocham was i wasze piosenki. - była mega podniecona, boże... Nie mam nic do tej laski, ale niech trzyma się zdala od mojego chłopaka...nawet jesli jest siostrą Jasmine i bambino.
- To miło.
- Mam pytanie, możemy się przejść i pogadać? - spytała blondynka.
- Jasne. - WTF?! LEO JA ROZUMIEM, FANKI I W OGÓLE, ALE ONA CHCE MI CIE ODBIC!... Spojrzałam błagalnie na chłopaka, a ten tylko uśmiechnął się lekko, pocałował mnie i poszedł z Bellą na 'spacer'... 
- AHA. - pomyślałam - Niech tylko spróbuje coś zrobić to przysięgam, że wydrapie jej oczy...
Minęło 10 minut odkąd Leo razem z Bellą poszli się przejść. Przez ten czas rozmawiałam z Anną, jest na prawdę miła i fajnie się z nią rozmawia. 
20 minut i nadal ich nie ma...
25...
30...
- Przepraszam, ja chyba pójdę do łazienki... - oznajmiłam pani Branson.
- Dobrze. - odpowiedziała i uśmiechnęła się lekko. Wstałam i skierowałam się w stronę łazienki. 
- Zaczynam się martwić, a jednocześnie jestem wkurwiona na tą małą... Widziałam jak patrzy na Leo... Boję się jednego... Zdrady...
Weszłam do łazienki. Były dwa pomieszczenia, jedno z lustrami, a drugie z kabinami. Odkręciłam kran i przemyłam lekko twarz. Nie miałam dużo makijażu więc nic praktycznie nie zmyłam. Później weszłam do drugiego pomieszczenia. To co zobaczyłam, zamurowało mnie... Zobaczyłam... Leo stojącego naprzeciwko Belli... Byli blisko siebie... Oni...się całowali...
Ze łzami w oczach wybiegłam z łazienki... Usłyszałam jeszcze głos Leo... Krzyczał moje imię... Biegłam dalej, nie miałam zamiaru się zatrzymywać... Z nami koniec...


______________________________________________
No to jestem! Na wstępie chciałam przeprosić, że rozdział jest tak późno i podziękować za prawie 3000 wyświetleń, po prostu WOAH! <33 Jesteście wspaniali! ;-; <3 
Co do rozdziału to mi się szczerze średnio podoba. Ale to wy oceńcie. Wiecej o rozdziale nic nie bede pisała, bo nie chce mi się już xD No to do następnego, papa! <3 xx
PAMIĘTAJ! KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ! <3

niedziela, 21 lutego 2016

5.

// Please tell me now it's not the end.\\

~*Leo*~

To co przed chwilą zaszło między mną, a Natt, to nie zapomniane przeżycie... To były cudowne chwilę, przepełnione miłością i namiętnością... Ale...coś mi tu nie gra... Zaraz. Gdzie ja jestem... Przecież to nie jest mój pokój... I czemu tak nagle zrobiło się ciasno i gorąco... Co to ma... O BOŻE. 
Wystraszony obróciłem ostrożnie głowę. Zamurowało mnie... Obok mnie chrapała, jakaś... Meeega otyła kobieta?! WTF!?!? 
- Halo... Proszę pani! Proszę się obudzić!! - zacząłem ją szturchać, ale teraz żałuję... UGH, moja ręka wgniotła się dosłownie w jej ciało... Niefajne uczucie... Nagle kobieta zaczęła się budzić.
- Ohh, kochanie byłeś taki cudowny dzisiaj... - powiedziała zaspanym głosem i chciała się do mnie przytulić, ale odepchnąłem ją. Śmierdziała potem, ughh...
- CO?! JAKIE KOCHANIE?!?! - byłem na granicy wytrzymałości. - GDZIE JEST NATT?! GDZIE JA, DO CHOLERY JESTEM?
- Misiaczku spokojniee... - ponownie chciała się do mnie przytulić, a ja ponownie ją odepchnąłem. Nagle poczułem, że jestem obezwładniony. Nie mogłem ruszać rękami, ani nogami. Co się ze mną dzieję...
- NIE DOTYKAJ MNIE! - krzyknąłem. Kobieta nie słuchała. Przybliżała się do mnie co raz bardziej. BOŻE ONA CHCE MNIE POCAŁOWAĆ! RATUNKU! Zacząłem przeraźliwie krzyczeć. Nagle poczułem szturchanie. Ktoś krzyczał moje imię, co się tu dzieje?!
- LEO! LEONDRE OBUDŹ SIĘ!
- C-co?! - wstałem jak poparzony. To był tylko sen? Uff, to tylko sen... Ale zaraz, przecież byliśmy razem z Natt w moim pokoju, a teraz siedzę w salonie... TO TEŻ BYŁ SEN?! JA NIE WIERZE...
- Co Ci się śniło takiego? - brunetka zaczęła się śmiać, ale mi nie było do śmiechu... - Piszczałeś jak baba, boże.
- Nic...nie ważne... - dopiero teraz zdałem sobie sprawę co mi się śniło, zacząłem się śmiać.

~*Natty*~
*wcześniej*

 Razem z Leo oglądaliśmy film; "Zostań jeśli kochasz.", to znaczy ja oglądałam bo chłopak usnął w 15 minucie filmu. Nie jego klimaty, heh. Ja osobiście popłakałam się, wzruszająca fabuła filmu, o dwóch różnych światach, które się pokochały... Wart obejrzenia....
Gdy film się skończył, nic ciekawego w telewizji nie znalazłam. Wzięłam telefon i zaczęłam przeglądać portale społecznościowe. Ehh, nic ciekawego... Nagle usłyszałam jak Leo mówił coś przez sen.
- Oh, Natt, rób tak dalej... Jezu... Nat... Kocham Cię... - zboczeniec jakich mało haha.
Przestał na jakiś czas mówić. Wyłączyłam telewizor, włączyłam muzykę w telefonie i próbowałam zasnąć...
- AAAAAA! - stanęłam na równe nogi. Co do cholery, kto to?! Wyciągnęłam słuchawki z uszu i zobaczyłam, że Leo krzyczy i wymachuję rękami. Boże święty, co z nim jest nie tak...
- Leo... LEO! LEONDRE OBUDŹ SIĘ! - zaczęłam szturchać chłopaka. Obudził się cały mokry od potu...
- C-co?! - wyrwał się jakby z jakiegoś transu.
- Co Ci się śniło takiego? - nie mogłam przestać się śmiać - Piszczałeś jak baba, boże.
- Nic...nie ważne... - odpowiedział wystraszony, ale po chwili również zaczął się śmiać.
- Wiesz co, przydała by Ci się kąpiel... - wskazałam na przepocone ubranie chłopaka i lekko się zaśmiałam.
- Tak... Tak, już idę.
Brunet skierował się w stronę łazienki, a po drodze zaczął się rozbierać i porozrzucał swoje ciuchy po kątach.
- Aha. To więc tak zachowuję się Leo, kiedy nie ma jego mamy w domu... Jakbym była Victorią, nie wytrzymałabym z takim dzieckiem jak on. - pomyślałam i zaczęłam chichotać.
Po jakiś 20 minut chłopak wyszedł z łazienki w samych bokserkach.
- Mrr... - powiedziałam śmiejąc się.
Leo wydawał się być jakiś dziwny... Taki zawiedziony i smutny... - Ej miś? Co jest?
- Nic, a co ma być...? 
- Nie no faktycznie, nic. Tak po prostu się pytam bo nie mam co robić... - powiedziałam i wyszczerzyłam zęby. Tak na prawdę byłam zła, że chłopak nie chce mi nic powiedzieć.
- No to dobrze. - odpowiedział uśmiechnięty, ale kiedy już wchodził po schodach, uśmiech zniknął z jego twarzy.
- Coś Charlie i Jasmine długo nie wracają nie? - powiedziałam głośno.
- Noo! Może... Ykh. Są...na plaży, sami. Wiesz... - kiedy schodził po schodach ubierał bluzę. - Z resztą, pewnie za niedługo przyjdą. 
Brunet rzucił się na mnie. Usiadł na moich nogach, a później położył się na mojej klatce piersiowej.
- Wygodnie? - spytałam.
- Taak. - odpowiedział. Podniósł głowę i jak kot, zaczął ocierać się o mnie. - Kochanie...
- Hm? 
- Poczekaj tutaj. - oznajmił.
- Okej, nigdzie się nie ruszam. - odpowiedziałam i zaczęłam się śmiać.
Kiedy przyszedł trzymał coś za plecami. 
Wręczył mi różę...i podał mi rękę.
- Mogę? - spytał, a ja kiwnęłam głową. Pomógł mi wstać i...włączył moją ulubioną piosenkę. Łzy zaczęły mi lecieć... Przytuliłam się do niego. Później zarzuciłam mu ręce wokół szyi i zaczęliśmy się lekko kołysać...



What would I do without your smart mouth
Drawing me in, and you kicking me out
Got my head spinning, no kidding, I can’t pin you down
What’s going on in that beautiful mind
I’m on your magical mystery ride
And I’m so dizzy, don’t know what hit me, but I’ll be alright

My head’s under water
But I’m breathing fine
You’re crazy and I’m out of my mind

‘Cause all of me
Loves all of you
Love your curves and all your edges
All your perfect imperfections
Give your all to me
I’ll give my all to you
You’re my end and my beginning
Even when I lose I’m winning
‘Cause I give you all, of me
And you give me all, of you, all

How many times do I have to tell you
Even when you’re crying you’re beautiful too
The world is beating you down, I’m around through every mood
You’re my downfall, you’re my muse
My worst distraction, my rhythm and blues
I can’t stop singing, it’s ringing, in my head for you

My head’s under water
But I’m breathing fine
You’re crazy and I’m out of my mind

‘Cause all of me
Loves all of you
Love your curves and all your edges
All your perfect imperfections
Give your all to me
I’ll give my all to you
You’re my end and my beginning
Even when I lose I’m winning
‘Cause I give you all of me
And you give me all of you, all
Give me all of you

Cards on the table, we’re both showing hearts
Risking it all, though it’s hard

‘Cause all of me
Loves all of you
Love your curves and all your edges
All your perfect imperfections
Give your all to me
I’ll give my all to you
You’re my end and my beginning
Even when I lose I’m winning
‘Cause I give you all of me
And you give me all of you

I give you all of me
And you give me all of you, all...


- Kocham Cię Leo. - wyszeptałam.
- Ja Ciebie bardziej Natt. - powiedział i złączył nasze usta w pocałunku. Chwilę później ktoś wszedł do domu.
- KURWA! - to był Charlie. Wszedł i trzasnął z całej siły drzwiami. Był cały roztrzęsiony, ale dlaczego... Po za tym gdzie jest Jasmine?
- Charlie. Co się stało... - podeszłam do chłopaka, był odwrócony więc przytuliłam się do jego pleców. On odwrócił się do mnie, wtulił się i zaczął szlochać. Przytuliłam go mocniej, chciałam, żeby poczuł się bezpieczniej. 
- Dziękuję... - powiedział zachrypniętym głosem.
- Nie masz za co. - uśmiechnęłam się do niego i ponownie go przytuliłam. - Chodź, opowiesz nam co się stało...
Blondyn kiwnął głową i ruszyliśmy w stronę kanapy.
- Stary...co jest? - Leo tak samo jak ja zdziwiony był tą sytuacją.
- Jasmine... - był nieobecny - Jasmine miała wypadek...

~*Charlie*~
*godzinę wcześniej*

Stanąłem na środku ulicy i zacząłem płakać... Ja sam nawet nie wiem co się ze mną dzieje... Znam dziewczynę dopiero 2 godziny, a już darze ją takimi uczuciami... Ja pierdole idioto, ogarnij się! Momentalnie przestałem płakać. Zacząłem iść prosto przed siebie nie zwracając szczególnej uwagi gdzie idę. Byłem wkurwiony, na siebie i na nią. W co ona pogrywa?! Najpierw odwzajemnia mój pocałunek, a później odbiega z płaczem... No i kurwa zrozum ją ktoś... Z resztą chłopie, zapomnij o niej, nie pasujecie do siebie... Co? Co ja pierdole?! Pasujemy do siebie idealnie, ale jej coś odjebało i sobie poszła. Z ryja mi śmierdziało, czy co? Dobra, chuj w nią, nie to nie, proste... Aha, zajebiście. Jeszcze przez nią się zgubiłem. Debilu za dużo myślisz... 
Nagle usłyszałem piski opon i jeden wielki huk. Zacząłem obracać się wokół siebie. Parę metrów dalej unosił się czarny dym. Pobiegłem w tamtą stronę i zobaczyłem dwa zderzone ze sobą samochody, krew i zbiegowisko wokół zdarzenia. Mój wzrok zatrzymał się na wąskim, płynącym, strumyku krwi. Śledziłem jego ślad i dotarłem do jej źródła. Na ziemi leżała nieprzytomna dziewczyna... Blondynka... Była tak samo ubrana jak... Jasmine...
- Niee! - łzy zaczęły mi same lecieć, chciałem do niej podbiec, ale nagle złapali mnie jacyś dwaj mężczyźni. - ZOSTAWCIE MNIE! MUSZE DO NIEJ PÓJŚĆ! 
- Uspokój się! I tak jej nie pomożesz! Jeszcze bardziej jej zaszkodzisz, zostaw to im... - jeden z mężczyzn wskazał na ratowników medycznych wokół niej.
Uspokoiłem się trochę.
- Muszę z nią jechać. - oznajmiłem.
- Nie możesz. Tylko jej najbliższa rodzina może, a Ty chyba do niej nie należysz?
- Jestem jej...przyjacielem. Proszę ja muszę! 
- Uspokój się! Zaraz dam Ci adres szpitala do którego jadą, pójdziesz do domu i jutro do niej pojedziesz. Zawiadom jej rodziców...
- Ale ja nie znam jej rodziców, znam ją zaledwie dwie godziny... - dokończyłem.
- No trudno, lekarze sami będą musieli ich znaleźć. Poczekaj, pójdę się spytać, do którego szpitala chcą ją zawieźć... - oznajmił mi i poszedł w stronę karetki. Gdy wrócił podał mi adres szpitala. Spojrzałem ostatni raz na dziewczynę i ze łzami w oczach odszedłem...

___________________________________________
Hejo Misie! <3 Na samym początku chciałabym przeprosić za to, że długo nie było kolejnego rozdziału i że rozdział jest taki krótki. Jest on taki dlatego, że dzisiaj rano, oznajmiono mi, że jutro mam sprawdzian z Matematyki i Historii i nie miałam czasu nawet coś napisać, a wydaje dzisiaj bo obiecałam, że będzie. A co do rozdziału szczerze mi samej się nie podoba ;/ Nie wiem, po prostu jest taki dziwny xD Ale to nie moja rola w ocenianiu, to wy macie mi tu pisać co jest źle, a co dobrze hehe XD <3

Co z Leo?

Tak to był jednak sen XDDD Suprajs lmao XD Tak wiem, jestem psycho i zboczona lol xD Ale Natty nie zgodziłaby się na seks w wieku 15 lat, ale jeszcze trochę ( ͡° ͜ʖ ͡°) Za niedługo wasza Natt ma urodzinki! Jupi ^^ Leo na pewno wymyśli jej supi prezent na uro, fajny spojler ze mnie XD
Ale ten taniec to było słodkie i ta piosenka "John Legend - All of me" kocham ją *-* Po prostu musiała być w tym rozdziale ♥

A co z Charliem i Jasmine?

No to najpierw Charlie. Hm, na początku był mega wkurzony tą całą sytuacją z Jasmine, ale później jak zobaczył ją nie przytomną w kałuży krwi, cała złość minęła, a łzy znowu powróciły. Jak na razie nie wiem co będzie z Jess (to znaczy ja wiem, ale wy nie XD). Na pewno w następnym rozdziale, który będę starała się napisać jak najszybciej, będzie ona w szpitalu. Ale okej koniec spojleru xD

Dziękuję wam bardzo mocniutko za prawie 2000 wyświetleń! <3 Jesteście wspaniali! ♥ Następny rozdział przewiduję na środę/czwartek, no niestety mam szkołę i naukę. A nawet jeśli jestem chora do szkoły muszę chodzić xd No, ale ja nie przedłużam, więc jak zawsze:
Życzę wam miłego dnia lub wieczoru, ja się z wami żegnam i do następnego! <3
XX
PAMIĘTAJ! KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ! <3

środa, 17 lutego 2016

4.

//The best time of my life ❤\\

~*Natty*~
*3 tygodnie później*

Jestem już z Leo 3 tygodnie, to był jak na razie najlepszy okres w moim życiu... Chłopak pomógł mi zaakceptować samą siebie i dzięki niemu nie muszę już udawać kogoś kim nie jestem. Wszyscy w szkole wiedzą już, że jestem chora, ale nic z tym nie robią. Lubią mnie za to jaka jestem, za mój charakter, a nie za moją chorobę. To znaczy wszyscy, po za tą 4...
Bianca, Katie, Merry i Diana; najpopularniejsze dziewczyny w szkole... Od początku kiedy tam przyszłam są na mnie cięte, chociaż ze wzajemnością. Ale najlepsze w tym wszystkim jest to, że Diana podwala się do Leo, fajnie...
Brunet zapewniał mnie, że między nimi nic nie ma i nie będzie, bo kocha tylko mnie. Dorzucił jeszcze, że Diana mu się wcale nie podoba, bo nie lubi pustych laleczek... Ale to jest chłopak... Niby nic, ani trochę, a jednak coś. I założę się, że gdyby blondynka rozchyliła przed nim uda, na pewno by skorzystał, ehh... Udaję przed nim, że się tym nie przejmuje, ale to boli... Mam nadzieję, że nigdy do niczego nie dojdzie, bo mogłabym wybaczyć wszystko, ale nie zdradę...
*7:00*
Jak zwykle obudził mnie budzik. Niechętnie wstałam i skierowałam się w stronę łazienki. To znaczy tak jakby, bo niestety jestem życiową kaleką i nie zauważyłam leżącego na podłodze plecaka. Potknęłam się o niego i wylądowałam twarzą na dywanie. Leżałam tak parę minut bo nie chciało mi się wstawać, a gdy powoli zaczęłam się ogarniać zobaczyłam, że jestem już przy łazience.
- Wooah...  Muszę tak robić częściej... - powiedziałam śmiejąc się.
Weszłam do łazienki, umyłam się i uczesałam luźnego koka. Kiedy myłam zęby nagle usłyszałam powiadomienie w telefonie, ktoś napisał mi sms'a. Wyskoczyłam z łazienki jak poparzona i podbiegłam do telefonu ze szczoteczką w buzi.

Od Lew Leo ❤:

Dzień dobry moja mała Księżniczko.
Mam nadzieję, że Cię nie obudziłem :3 Przyjdę do Ciebie za 10 minut.
xx

Do Lew Leo ❤:

Dzień dobry mój Książę. Nie obudziłeś i okej, już nie mogę się doczekać.
xoxo

Zablokowałam telefon i w pośpiechu dokończyłam myć zęby. Zrobiłam na szybko lekki makijaż i wyszłam z łazienki. Zobaczyłam, że na moim łóżku siedział Leo i sprawdza coś w moim telefonie... Pisnęłam przeraźliwie. Brunet tak się wystraszył, że podskoczył na łóżku, ale gdy mnie zobaczył, zmierzył od dołu do góry i uniósł kącik ust. O kurwa... Jestem w samej bieliźnie...
- Leo, nie patrz, proszę... - powiedziałam błagalnie.
Próbowałam się czymś zakryć, ale nie znalazłam niczego w okół.
- Masz piękne ciało... - powiedział, a później wstał i podszedł do mnie. Złapał mnie w talii, przyciągnął do siebie i pocałował w szyje. Jego pocałunki skierowały się ku górze, a gdy dotarł do ust, ugryzł lekko moją wargę i zaczął powoli całować... Jego ręka wędrowała po moim ciele, po plecy i brzuch, aż po tyłek. Nagle ścisnął go, a ja jęknęłam cicho. Kiedy to zrobiłam chłopak uśmiechnął się w pocałunku. Krępowałam się na początku, ale później zrobiło się tak swobodnie, tak, cudownie...
Na samym końcu brunet zaczął ssać skórę na mojej szyi, zrobił mi pamiątkową malinkę...
- Od teraz będą wiedzieć, że należysz tylko do mnie... - powiedział uśmiechając się i dał mi buziaka.
- Kocham Cię Leondre.
- Ja Ciebie też moja księżniczko. - odpowiedział.
- Daj mi parę minut, ubiorę się tylko. - oznajmiłam i skierowałam się w stronę garderoby.
- Okej, czekaam. - powiedział.

~*Leo*~

Natt jest taka piękna, a za razem tak niesamowicie seksowna... Jednak dobrze trafiłem... Z jednej strony śliczny aniołek, a z drugiej mała diablica. Kiedy powiedziała, że idzie się ubrać, obserwowałem każdy jej ruch. Jak ona seksownie się porusza, boże, po prostu ideał. Idealna na zewnątrz jak i wewnątrz. I pomyśleć, że cała jest moja...po prostu bajka...
Gdy czekałem na nią zacząłem sprawdzać jej telefon. Sprawdziłem facebook'a, twittera i inne portale kiedy nagle Natt dostała wiadomość.

Od Numer Nieznany:

Laska, odpierdol się w końcu od Leo. Lepiej Ci radzę, no chyba, że chcesz żeby coś Ci się stało w Twoją śliczną buźkę ;]] Zostaw go raz na zawsze.
Miłego dnia kurwo ;]]]

Siedziałem jak wyryty... W kółko czytałem tą wiadomość. Czy ona dostaję takie wiadomości codziennie? Boże, Natt... Sprawdziłem wiadomości usunięte. Miała tam ich...137. Wszystkie były od "Numer nieznany". Przeczytałem parę...
"Szmata.", "Nie masz życia polska dziwko.", "Suko jebana, odpierdol się od niego, jasne?!", "Kurwa ;]", "Wypierdalaj z Walii uchodźcu!!!", "POLSKA KURWA, PIERDOL SIĘ ZE SWOIM STARYM, DZIWKO, A LEONDRE ZOSTAW W SPOKOJU!!!! ;))".
Nie mogłem czytać dalej. Byłem załamany... Myślałem, że Bambinos akceptują to, że jestem z Natty, ale myliłem się... Wyjąłem telefon z kieszeni. Zrobiłem zrzut z ekranu tych wiadomości do Natt i wysłałem do siebie. Zalogowałem się na twittera i napisałem post.

"Bambinos. Jestem zawiedziony waszą postawą... Nie wolno traktować tak innej osoby.  To czy jestem z Natt czy nie, to moja sprawa, a jeśli wy tego nie umiecie zaakceptować to widać, że nie jesteście prawdziwymi bambinos... Prawdziwe bambinos powinny cieszyć się z tego, że w końcu jestem z kimś szczęśliwy, a nie wyzywać od różnych... Jestem bardzo smutny, że tak traktujecie Natt... Dziękuję wam bardzo :')"

Dołączyłem do tego jeszcze 2 zdjęcia; screen wiadomości i moje zdjęcie z podpisem "Thank You, so much Bambinos... ;/" i wysłałem.
Chwilę później przyszła Natty. Wyglądała ślicznie... Moja piękna księżniczka... Podszedłem do niej, złapałem w talii i czule ją pocałowałem.
- Mmm, a to za co? - spytała.
- Ślicznie wyglądasz. - odpowiedziałem i pocałowałem ją ponownie. - To co, gotowa? Mamy jeszcze 20 minut do lekcji.
- Gotowa. - powiedziała i przytuliła się do mnie. Odwzajemniłem uścisk, a później wzięliśmy swoje rzeczy i zeszliśmy na dół. Postanowiłem, że na razie nie będę nic mówił Natt...

~*Natty*~

Zeszliśmy na dół. Zauważyliśmy, że w salonie siedziała moja mama.
- Hej mamoo! - krzyknęłam, podeszłam do niej i pocałowałam ją w policzek.
- Cześć ciociu. - powiedział chłopak i również pocałował ją w policzek. Tak, Leo mówi do mojej mamy ciocia, bo według mojej mamy "pani" staro brzmi, a przecież ona nie ma jeszcze 40.
- Zaraz idziemy do szkoły - oznajmiłam - a po szkole idę do Leo.
- 22 masz być w domu, pamiętaj.
- Będzie ze mną, Kate spokojnie, trafi nawet przed czasem. - moja mama uśmiechnęła się lekko.
- No dobrze. Zrobiłam wam śniadanie, leży w kuchni na blacie.
- Dzięki mamo!
Wzięliśmy śniadanie i włożyliśmy je do plecaków.
- Mamy 10 minut, musimy już wychodzić. - oznajmił Leo.
Gdy byliśmy już gotowi, brunet zrobił nam kilka zdjęć i wrzucił na snapa. Pożegnaliśmy się z mamą i wyszliśmy z domu.
W drodze do szkoły Leondre trzymał mnie za rękę, to było takie słodkie. Nie odzywaliśmy się prawie do siebie, oparłam się tylko o jego ramię i szliśmy w ciszy.
Kiedy byliśmy już na miejscu, Leo powiedział, żebym poczekała na niego pod salą, dał mi buziaka i wybiegł ze szkoły...
- O co mu chodzi...- pomyślałam. Poszłam pod sale. Siedziało tam parę moich koleżanek, więc przywitałam się z nimi i zaczęłyśmy rozmawiać...

~*Leo*~

Powiedziałem Natt, żeby zaczekała na mnie pod salą, bo muszę coś załatwić. Wybiegłem ze szkoły i skierowałem się w stronę małego sklepu z biżuterią. Wszedłem do niego i spojrzałem na sprzedawce.
- Pan Devries? - spytał.
- Tak, to ja. Jest już? - zapytałem rozpromieniony.
- Jest, zaraz panu przyniose. - oznajmił i poszedł na zaplecze.
Kiedy wrócił, w rękach trzymał dwa złote łańcuszki.
Były one w kształcie pół serca. Na zewnątrz pod ukosem widniały napisy; na jednym sercu "Leo", a na drugim "Natty". Były cudowne... Ale to nie koniec. Gdy je otworzyłem w środku były dwa zdjęcia; na jednym byłem ja, na drugim Natt, a kiedy się je złączyło widać było jak się całujemy. Tak słodko to wyglądało i myślę, że się jej spodoba...

~*Natty*~

Dzwonek zadzwoni za dokładnie 2 minuty, a jego nadal nie ma... Martwię się o niego, bo wybiegł tak nagle ze szkoły nie mówiąc o co chodzi... Mam nadzieję, że nic mu się nie stało...
Siedziałam z koleżankami przed salą. Rozmawiałyśmy o niczym tak na prawdę.
- A tak w ogóle, Natt, jak tam z Leo? - spytała jedna z nich. Wszystkie zaczęły chichotać, a kiedy już chciałam coś powiedzieć nagle zrobiło się ciemno. Ktoś zakrył mi oczy...
- No Natt, zgaduj kto to. - zaśmiała się Roxana.
- Leo, skarbie, ja też Cię kocham, ale odsłoń mi oczy. - powiedziałam śmiejąc się.
- No dobra...- to był głos bruneta, ha zgadłam. Odsłonił mi oczy, a ja odchyliłam głowę do tyłu. Chłopak przykucnął za mną i mnie pocałował.
- Aww, jakie to słodkie...- powiedziała Miley, a wszystkie zaczęły się śmiać.
Zadzwonił dzwonek. Chciałam już wejść do klasy gdy nagle chłopak pociągnął mnie za rękę.
- Chodź za mną...
- Okeeej... - powiedziałam.
Zaprowadził mnie do...łazienki? I to jeszcze na dodatek męskiej... - Yy, Leo...czemu jesteśmy w męskiej toalecie?
- Zaraz zobaczysz. - powiedział - Zamknij oczy, proszę...
Poprosił więc tak zdobiłam. Poczułam jego ręce na mojej szyi. Odgarnął mi włosy, pocałował w szyję i...założył mi łańcuszek. Spojrzałam na niego. Był śliczny, złoty w kształcie pół serca z napisem "Leo"...
- Otwórz. - spojrzałam na niego, a później otworzyłam wisiorek. W środku było jego zdjęcie... Boże to takie słodkie. Zobaczyłam, że Leondre ma taki sam tylko, że z napisem "Natty". Otworzył go i przyłożył do mojego. Łzy zaczęły mi lecieć... To zdjęcie z przed 2 tygodni, kiedy byliśmy w parku... Zdjęcie gdzie się całujemy...
- Dziękuję...- powiedziałam i rzuciłam się na niego. Zaczęłam płakać. Nikt nigdy nie zrobił dla mnie czegoś takiego...
- Kochanie, nie masz za co... I nie płacz, o wiele bardziej wolę kiedy się uśmiechasz. - spojrzałam głęboko w jego oczy i uśmiechnęłam się. Nasze twarze zaczęły zbliżać się do siebie, a później brunet zaczął mnie czule całować... Łzy kapały mi po policzkach, to był mokry pocałunek. Kiedy skończyliśmy dałam mu tylko jeszcze raz buziaka i przytuliłam się do niego.
- Chodź, idziemy na lekcję. Jeszcze trochę, a Smok¹ nas zabiję... - zaśmialiśmy się razem i poszliśmy na lekcje. Oczywiście nie odbyło się bez rozmowy z nauczycielem. Powiedzieliśmy coś, że autobus nam uciekł i musieliśmy czekać 10 minut na następny...
- No dobrze, siadajcie. - odpowiedział nauczyciel, a my usiedliśmy w swojej ławce.

  Lekcje mijały strasznie szybko. Nim się obejrzałam, zostały tylko dwie godziny lekcyjne. To teraz czas na godzinę wychowawczą. Nauczycielka pewnie znowu będzie nam gadała co jest złe, a co dobre, ale jednak myliłam się...
Zadzwonił dzwonek, a my weszliśmy do sali. Usiedliśmy w swoich ławkach, gdy nagle zauważyłam, że do klasy wchodzi jakaś nowa dziewczyna...
- Dzieci... Znowu mamy nową koleżankę w klasie! - widać, że pani była bardzo zadowolona, że ta nowa akurat trafiła do naszej klasy...
- Ym hej... Nazywam się Jasmine Branson...- powiedziała nowa. Była nawet ładna... Dość szczupła, średniego wzrostu, niebieskooka blondynka. Praktycznie się nie malowała, takie naturalne piękno.
- Ona jest na prawdę ładna... - pomyślałam.
Zauważyłam, że większość chłopaków nie patrzy się na nią, tylko na jej kształty, szkoda mi jej, bo tu na pewno nie znajdzie sobie chłopaka...
- Współczuje jej... - odwróciła się do nas Miley. - Połowa chłopaków patrzy się tylko na jej piersi i tyłek...
- Musimy ją wprowadzić do naszej paczki, widzisz, Bianca już chcę ją do nich, a jeśli ona będzie z Dianą i resztą, to nie skończy dobrze w tej szkole... - powiedziałam. Co z tego, że ta czwórka jest popularna, jak tylko parę osób je lubi. Reszta ma ich dość, nie dziwie im się bo ja też należe do tej "reszty".
- No to co...może usiądziesz z Miley? - nauczycielka spytała Jasmine i wskazała ręką ławkę Miley.
- Dobrze. - odpowiedziała uśmiechnięta blondynka, skierowała się w stronę Miley i usiadła na krześle obok niej.
- Miley. - brunetka podała jej rękę.
- Jasmine. - dziewczyna uścisnęła jej rękę, a później my z Leo się jej przedstawiliśmy.
- Psst. Jasmine...- szepnęłam, a Jess odwróciła się do mnie. - Idę dzisiaj do Leo po szkole, chcesz iść z nami?
- Okej, tylko pójdę do domu i odłożę rzeczy.
- Ok, to pójdziemy z Tobą. - powiedziałam i uśmiechnęłam się do niej. Odwzajemniła uśmiech i odwróciła się.
Nie mogę uwierzyć, że jeszcze tylko miesiąc i wakacje...

  Kiedy skończyliśmy już lekcję, pożegnałam się z dziewczynami. Wyszłam ze szkoły i czekałam na Leo i Jess. Zobaczyłam, że brunet wychodzi ze szkoły. Jezu, jaki on przystojny... Grzywka lekko postawiona do góry, czarna koszulka na ramiączka, czerwona koszula w czarną kratę, którą miał zawiązaną w pasie, czarne spodnie z dziurami i biało-czarne jordany. Jeszcze te jego cudowne brązowe oczy, ideał... Byłam oparta o ścianę, a kiedy chłopak mnie zauważył, z uśmiechem podszedł do mnie, złapał w talii i pocałował.
- Mmm, kocham jak mnie całujesz... - powiedziałam cicho.
- A ja kocham to robić... - odpowiedział. Zarzuciłam ręce w okół jego szyi, a on zaczął mnie czule całować... Jego język delikatnie dotknął mojego... Później nasze języki toczyły walkę, ale w końcu ja się poddałam, a chłopak prowadził... Było cudownie...
- Ej to może ja wam nie będę przeszkadzała, co? - przyszła w końcu Jasmine. Kiedy to powiedziała lekko zaśmiała się.
Odsunęliśmy się od siebie i zaczęliśmy się śmiać.
- Nie no spokojnie. - powiedział Leo, cały czas się śmiejąc. - A! Właśnie! Zapomniałem. Przyjeżdża po nas Charlie, wczoraj zdał na prawko i ma nowy samochód. Później pojedziemy do mnie i włączymy jakiś film.
- Oo! W końcu zobaczę moją blond królewnę. - zaczęłam się śmiać.
- Bars and Melody? - spytała zdziwiona blondynka.
- Y, to zależy... - powiedział brunet i wszyscy wpadliśmy w smiech. - Tak, a co, fanka?
- Tak, to znaczy strasznie lubię waszą muzykę. No i...
- No i...? - spytałam.
- Wasze piosenki mi pomogły przed zrobieniem strasznej głupoty...można by powiedzieć, że uratowaliście mi życie... - wytłumaczyła, a łzy zaczęły spływać po jej policzkach. Podeszłam do niej i ją przytuliłam.
- Shh... Jess, nie płacz... To już minęło... Teraz masz nas... A my nie pozwolimy, żeby cokolwiek Ci się stało... - uspokajałam blondynkę.
Później podszedł do niej Leo i mocno ją przytulił. Słodko razem wyglądali, jak brat i siostra...
- To samochód Charlie'go? - spytałam wskazując na podjeżdżające czerwone auto.
- Tak. No to co, idziemy? - bardziej chodziło mu o Jasmine, bo ja przecież nie miałam innego wyjścia. Dziewczyna tylko przytaknęła i ruszyliśmy w stronę samochodu, a później weszliśmy do niego.
- Siema stary, znalazłem Ci nową laskę. - puścił oczko do Jess i zaczął się śmiać.
- Woah... - tak, Charlie za głośno myśli...
- Charlie, zamknij buźkę... - powiedziałam do blondyna, nie mogłam przestać się śmiać.
- Co...? - spytał nieprzytomny. Cały czas patrzył się na dziewczynę, ale chyba zdał sobie z tego sprawę bo podał jej rękę i się przedstawił.
- Jasmine, mi również... Nie mogę uwierzyć, że normalnie rozmawiam ze swoimi idolami... - powiedziała.
- Teraz to będzie Twoja codzienność mała. - oznajmił Charlie i uśmiechnął się lekko.
W 15 minut dotarliśmy do domu Leo. Weszliśmy do środka, nikogo nie było.
- Gdzie ciocia i Tilly? - spytałam.
- No, tego też zapomniałem wam powiedzieć. Wyjechały na 3 dni do dziadków. Czyli cały dom dla nas... - puścił do mnie oczko, a ja wiedziałam o co mu chodzi.
- Zboczeniec... - powiedziałam i wystawiłam mu język.
- Nie tym razem kicia! - chłopak podbiegł do mnie i mnie podniósł. Zaczął biegać po całym domu jak nie oszalały.
- Leoo! Proszę postaw mnie na ziemię! - nie reagował. - Zrobię wszystko, ale mnie puść!...
- Wszystko? - zatrzymał się i uśmiechnął się łobuziarsko.
- Taak.
- Okej. - postawił mnie ostrożnie na ziemi i usiadł na kanapę. O co mu chodzi... On na pewno czegoś chce... Ten zbok jest zdolny do wszystkiego... Chyba nie wiem w co się wpakowałam...

~*Charlie*~

Razem z Jess staliśmy i nie mogliśmy powstrzymać się od śmiechu. Oni tak idealnie do siebie pasują... Ehh, szkoda, że ja nie mam kogoś takiego jak Leondre, szczęściarz z niego...
- Jasmine... Może pójdziemy na spacer? - spytałem blondynkę.
- Okej. - odpowiedziała i uśmiechnęła się do mnie. Ona jest piękna, nie maluję się prawie wcale, ciało ma idealne, ale jeszcze muszę ją poznać... 
- Ej! Gołąbeczki! My idziemy na spacer, nie czekajcie na nas. - zaśmiałem się.
- A co z filmem? - Leo podniósł się z kanapy.
- Może jak wrócimy... Dobra my lecimy. Natt, tylko uważaj na swoje dziewictwo... 
- Skąd wiesz, że jestem dziewicą...? - spytała poważnie brunetka. Wszyscy zaczęliśmy się na nią gapić. Zobaczyłrm, że Leo posmutniał. On nie miał żadnej dziewczyny i myślał, że Natt też nikogo nie miała... - NO PRZECIEZ ŻARTUJE! Hahaha o boże...wasze miny były bezcenne, hahaha. 
Nikt oprócz dziewczyny się nie śmiał, wszyscy myślieli, że ona na prawdę nie jest dziewicą...
- Dobra, nie ważne, my idziemy, paa! - pożegnaliśmy się z tą dwójką i wyszliśmy z domu...

~*NATTY*~

Charlie i Jasmine wyszli, nawet do siebie pasują. Ciesze się, że Charls w końcu kogoś znalazł, może nawet coś z tego wyjdzie...ale czas pokaże. Zostałam sama z Leo w domu. To źle, on pewnie będzie chciał zdobyć moje dziewictwo... Ale lepszy Leondre niż napalony dostawca pizzy! 
- Hej, Leeoo... - położyłam się na brunecie i nosem zaczęłam jeździć po jego szyi, to jego czuły punkt. 
- Mmm, heej Nattyy... - popatrzył mi prosto w oczy i mnie pocałował. 
- Może chodź do Twojego pokoju? Hmm? - wstałam i zaczęłam powoli iść w stronę pokoju chłopaka. 
- Mhmmm, z chęcią... - brunet wstał i poszedł za mną...

~*LEO*~

Jak ona mnie kusi... Tak seksownie wchodzi po tych schodach, boże...Natt, jak ja Cię kocham... Weszliśmy do mojego pokoju. Natt rzuciła się na łóżko i czekała na mnie. Ja ściągnąłem koszulkę i zostałem w samych spodniach. Położyłem się na dziewczynę podpierającą się ręką, żeby nie było jej ciężko. Dałem jej buziaka, a później na nią usiadłem.
Wsadziłem jej rękę pod bluzkę, zacząłem  masować jej brzuch... Cały czas całowałem... Moja dłoń wędrowała co raz wyżej... Poczułem jej piersi... Złapałem za jedną z nich... Ścisnąłem... Ona jęknęła cicho... Nie przestawałem całować... Ściągnąłem z niej bluzkę... Zobaczyłem jej idealne kształty... Ona zaczęła mnie rozbierać... Ściągnęła mi spodnie... Nie wytrzymałem... To był impuls... Rozebrałem ją całą... Była naga, tak jak i ja... Miała cudowną figurę, cudowne piersi i pośladki... Położyłem się... Ona usiadła na mnie... Lekko ruszała biodrami... Widziałem... Bolało ją to... Starałem się być delikatny... Było cudownie... Ona poruszała się powoli do góry i na dół... Złapałem ją za pośladki... Ścisnąłem... Ona zaczęła cicho jęczeć... Pocałowałem ją jeszcze raz... Później powtórzyliśmy to... Wiem... Już wiem, że to z Natt chcę spędzić resztę mojego życia...

~*CHARLIE*~

Z Jasmine poszliśmy na plaże. Popatrzyłem na nią... Jej twarz rozświetlona była blaskiem zachodzącego słońca. Była taka śliczna... Przez nasz cały godzinny spacer cały czas rozmawialiśmy. Mamy na prawdę sporo wspólnych tematów... Będę starał się jak mogę, żeby dziewczyna poczuła do mnie to co ja do niej...

~*JASMINE*~

 Nadal nie mogę w to uwierzyć. Przechadzam się właśnie po plaży ze swoim idolem... Znamy się zaledwie pare godzin, a czuję jakbyśmy znali się pare dobrych lat... Kocham te cudowne uczucie kiedy widzę jak na mnie patrzy. Jest na prawdę uroczy i mega przystojny... Te jego śliczne dołeczki, sprawiają, że czuję się słabo, po prostu ideał... Wiele bym dała gdyby on czuł to samo do mnie co ja do niego...

~*CHARLIE*~

Postanowiłem. Zrobię to... Przecież żyję się tylko raz... Nagle zatrzymałem się. Złapałem blondynkę za rękę. Pociągnąłem ją do siebie i złapłem w talii...
- Jasmine... Kiedy Cię zobaczyłem... Nie wiem co się ze mną dzieje... Kiedy jesteś obok mnie, serce wali mi jak oszalałe, a brzuch nie daje mi spokoju... Kiedy na mnie patrzysz i śmiejesz się, mam ochotę Cię pocałować... Gdy nie zwracasz na mnie uwagi jest mi smutno, ale cały czas myślę o Tobie... Bo... Jasmine... Może to jest nie normalne, bo znam Cię dopiero 2 godziny...ale ja Cię kocham... - oznajmiłem dziewczynie i pocałowałem ją... Ona...odwzajemniła pocałunek. Poczułem jej łzy na policzku. Płakała... Odsunąłem się od niej i spojrzałem jej prosto w oczy... W jej śliczne niebieskie oczy... Były przepełnione smutkiem... Ale, dlaczego... Nagle blondynka uwolniła się z mojego uścisku i uciekła... Stałem jak osłupiały. Dopiero po chwilii dotarło do mnie, że ona uciekła. Zacząłem biec prosto przed siebie. Widziałem gdzie biegnie, nie spuszczałem jej z oczu... Nie mogłem jej dogonić, ale nadal ją widziałem... Dotarła do centrum... Wystarczyło pare sekund, żebym zgubił Jasmine... Zacząłem płakać... Ona...przepadła...
 
¹Smok - tak nazywają nauczyciela od historii.

________________________________________
Hejka wam wszystkim! XD Maaam nadzieję, że nie zabijecie mnie za końcówkę xD Myślę, że rozdział się spodobał ^^ Taki mały suprajsik z Leo i Natt, nie wiem dlaczego, ale po prostu musiałam (͡° ͜ʖ ͡°) XDD  Ygh, miałam mieć teraz rekolekcje, ale się rozchorowałam ;// Nie dający spać kaszel i ból gardła mnie dobija xd Ale jest i Charlie! Może i nie ma go tu dużo, ale jest jak na razie wystarczająco xD Pojawiła się też Jasmine, śliczna blondyneczka, z ciężką przeszłością... Ale spokojnie. Jess nic się nie stanie xD Czarli supeł bohateł ją uratuję (=^-^=) Kolejny rozdział zapowiada się na sobotę/niedzielę, bo jak na razie nie mam weny xD Ale już nie męcze, więc dzień dobry, miłego dnia/wieczoru lub dobranoc XD ❤
Do następnego, papa! 
KOMENTUJESZ - MOTYWUJESZ! <33
xoxo 

niedziela, 14 lutego 2016

3.

//Do You know that I love You?\\

Weszłam do sali... W klasie panowała cisza. Byli w trakcie jakiejś karty pracy czy coś. Nauczycielka spojrzała na mnie zdziwiona. Nie wiedziałam co mam powiedzieć... Nagle wszystkie oczy zwrócone były w moją stronę. Ta niezręczna cisza jeszcze bardziej mnie przerażała...
- Panna Thomson, tak? - spytała nauczycielka. Przytaknęłam tylko głową. - Chodź tutaj, nikt tu nie gryzie, spokojnie.
Usłyszałam chichoty. Ehh, porażka... Wyszłam na środek sali. Moja nowa wychowawczni podeszła do mnie.
- No więc mamy nową koleżankę w klasie, powitajcie ją ciepło. - powiedziała i uśmiechnęła się do wszystkich. - Rozejrzyj się po klasie, gdzie byś chciała usiąść?
Wypatrywałam jakiejś wolnej ławki, gdzie nie byłoby nikogo, ale takowej nie znalazłam. Nagle mój wzrok zatrzymał się na leżącym na ławce brunecie. Siedział sam na samym końcu przy oknie, chyba spał. Dostrzegłam, że ma taką samą bransoletkę jak... LEONDRE! Na ławce leżał Leondre Devries!
- Haha będę w klasie z Devries'em - pomyślałam.
- Zdecydowałaś już, czy jednak wolisz, żebym to ja Ci wyznaczyła miejsce?
- Niech pani to zrobi - powiedziałam uśmiechnięta. Mogę siedzieć z byle kim, ale będę w klasie z Leo.
- No dobrze... Hm, no to może... Devries! Wstawaj! Nie śpimy na lekcji! - krzyknęła nauczycielka.
- Nie śpie, pani profesor... - odpowiedział zaspanym głosem brunet.
-Dobrze, Natty, może dosiądź się do Devries'a. Może przy Tobie w końcu nie będzie spał na lekcji. No chyba, że to Ci przeszkadza? - spytała.
- Nie, w żadnym wypadku prosze pani - odpowiedziałam.
Nagle ktoś krzyknął moje imię. To był Leondre.
-NATTY?! COO!?!? - wystraszyłam się bo brunet, aż podskoczył krzycząc moje imię.
- Noo, Leo, ja.. - zaśmiałam się lekko, kiedy nagle dołączyła do mnie cała klasa i wszyscy wpadli w śmiech.
Tu jest na prawdę fajnie, taka miła atmosfera...
Gdy chciałam usiąść już na krześle obok Leondre, ten rzucił się na mnie i mocno mnie przytulił. Wszyscy zaczęli chichotać. Fajna ta klasa.
- Witaj księżniczko w moich skromnych progach - powiedział Devries, kłaniając mi się i odsuwając krzesło - czuj się jak u siebie w domu!
- Oh, ależ Milordzie, nie trzeba było. - zażartowałam - To miłe z Twojej strony Leondre - powiedziałam i uśmiechnęłam do niego.
- Ee tam, prawdziwa księżniczka zasługuje na takie traktowanie - odwzajemnił uśmiech.
Lekcja sama w sobie była dość nudna, ale dzięki temu debilowi, któremu buzia nie zamykała się ani na chwilę, nie zauważyłam nawet kiedy się skończyła.
Zadzwonił dzwonek na przerwę.
- Chodź! - powiedział Leondre i pociągnął mnie za rękę - Muszę Ci coś pokazać...
Poszłam więc za nim. Kiedy szliśmy nadal trzymał mnie za rękę, to słodkie. Zaprowadził mnie na najwyższe piętro szkoły, na strych.  Wystraszyłam się, bo na 3 ścianach widniały napisy; "Today you die.", "Cry.", "Kaniball", "Hello, it's me, your creepy dream, babe." i "DIE BITH". Było jeszcze wiele innych, jednak przez odpadający tynk nie dało się ich odczytać. Obróciłam się i skierowałam w strone drzwi prowadzących do jakiegoś pokoju. Zobaczyłam, że na drzwiach znajdowała się...krew.
- O boże... - to było jedyne słowa, które wypowiedziałam. Następnie, nastała ciemność...

~*Leo*~

Zaprowadziłem Natt na najwyższe piętro szkoły. Chciałem pokazać jej moje miejsce, gdzie mogłem się, wypłakać, wiedząc, że nikt tego nie zobaczy... Pisałem tam też teksty do piosenek. Było tam tak spokojnie... Nie wiem dlaczego, ale w ciągu tych  3 dni Natty, stała się dla mnie na prawdę ważna. Nawet więcej niż ważna... Po prostu ją kocham. Kocham tą małą wariatkę. Niestety, a może raczej stety, wierzę w miłość od pierwszego wejrzenia. Kiedy na nią wtedy wpadłem i zobaczyłem jej śliczne niebieskie oczy, przepełnione szczęściem, ale też i smutkiem,  wiedziałem, że to ta... Że to moja księżniczka. Moje oczko w głowie i nie pozwolę by coś się jej stało...
Gdy chciałem otworzyć drzwi od pomieszczenia, zobaczyłem, że Natt upada na ziemie. Podbiegłem do niej szybko i ją złapałem.
- Natty, nic Ci nie jest?! - nie odpowiadała, straciła przytomność, ale dlaczego... - Trzymaj się Natt, dzwonie już na pogotowie...
Wybrałem numer i zadzwoniłem.
- Brytyjskie centrum pogotowia ratunkowego, słucham? - odezwał się głos w słuchawce.
- Nazywam się Leondre Devries, moja przyjaciółka zemdlała i nie wiem co mam robić, proszę szybko przyjechać!
- Proszę się uspokoić, niech pan poda adres gdzie znajduje się pańska przyjaciółka.
Podałem im adres szkoły. Później poinformowali mnie, że karetka przyjedzie za 10 minut i rozłączyli się.
- Mała, obudź się proszę... - próbowałem ją obudzić, ale bez skutecznie. - Natty, kurwa, kocham Cię księżniczko! Proszę...obudź się!
  Łzy mimowolnie zaczęły mi lecieć. Nie wiedziałem co mam robić, bałem się, że mogę jej więcej nie zobaczyć, a przed oczyma miałem już najczarniejsze scenariusze...
Niespodziewanie na strychu znalazł się nauczyciel informatyki. Chyba miał dyżur i chciał sprawdzić czy nikogo tu nie ma, a gdy nas zauważył, wystraszony spytał co się stało. Skłamałem. Powiedziałem mu, że oprowadzałem Natt po szkole gdy nagle zemdlała, a później zadzwoniłem po pogotowie. Uwierzył. Następnie pomógł mi zanieść brunetkę na parter. Położyliśmy ją na ławce i czekaliśmy na przyjazd karetki. Nie odstępowałem dziewczyny ani na krok. W okół nas zrobiło się duże zbiegowisko, ale miałem to w dupie. Dla mnie liczyła się teraz tylko Natty... Przyszedł dyrektor. Zadawał mi pytania związane z tym wypadkiem. Później zadzwonił do mamy Natt i poinformował ją o zdarzeniu, a chwilę później przyjechała do szkoły. Podbiegła do Natty i zaczęła coś do niej mówić. Byłem nieobecny... Nie wiedziałem co się dzieje... Zobaczyłem tylko jak 2 ratownicy zabierają moją Natt do karetki... Nagle poczułem się słaby... Upadłem... Nie mogłem złapać oddechu... Chciałem krzyczeć, wołać o pomoc, ale nie mogłem wydobyć z siebie głosu... Ciemność... Tylko tyle pamiętam...

*2 godziny później*

Obudziłem się. Nie wiedziałem gdzie jestem i co się stało... Pamiętam tylko to okropne uczucie, gdy nie mogłem złapać powietrza i nagle zrobiło się ciemno... Obróciłem głowe. Zobaczyłem siedzącą obok mnie moją mamę.
- Leo... Boże dziecko, tak się o Ciebie martwiłam... - zaczęła płakać i przytuliła się do mnie.
-Mamo... Gdzie ja jestem?
- W szpitalu. Zemdlałeś w szkole.
- Natt... Jest tutaj Natty? - chciałem usiąść, ale nagle poczułem silny ból głowy. Złapałem się za nią i okazało się, że mam ją obandażowaną. - Mamo, czy jest tu Natt?
- Jest skarbie, ale nadal nieprzytomna... - odpowiedziała moja mama.
- Muszę ją zobaczyć... Mamo ona jest dla mnie na prawdę ważna...
- Wiem kochanie, wiem o tym. - powiedziała i uśmiechnęła się
lekko. - Spróbuj zasnąć, a jak się obudzisz zobaczysz się z Natty. Obiecuję...
Obróciłem się na bok i zasnąłem...

~*Natty*~
*godzinę później*

Otworzyłam oczy... Byłam w jakimś białym pokoju... Usłyszałam dzwięk działającej aparatury... Ja żyje... Odwróciłam głowę... Zobaczyłam moją mamę rozmawiającą przez telefon... To mój tata... Rozmawiała z nim... Słyszałam tylko ich kolejną kłótnie... Znowu...
- Mamo... - próbowałam wydobyć z siebie dźwięk, ale byłam zbyt słaba. Odwróciła się... Wyłączyła telefon i podbiegła do mnie...
- Natty... Kochanie moje tak się bałam... - mówiła przez płacz. - Czemu zapomniałaś wziąć insuliny? Wiesz, że to mogło się źle skończyć...
- Przepraszam... Ja nie chciałam... - odpowiedziałam.
Tak... Jestem chora... Mam cukrzycę... A zemdlałam dzisiaj dlatego, że nie wzięłam tej pierdolonej insuliny...
-Mamo, możesz zadzwonić do Leo? - spytałam kiedy już odzyskałam siły.
- Do tego Twojego przyjaciela? Ale kochanie, on leży w szpitalu... Miał wypadek, rozmawiałam z jego matką i powiedziała, że kiedy zemdlał uderzył głową o posadzkę szkolną... Jest chyba w sali 233, ale...- nie dałam jej dokończyć. Odkryłam się, odłączyłam od kroplówki i wybiegłam z sali. Biegłam prosto przed siebie ze łzami w oczach...
- On musi żyć... - powiedziałam do siebie.
Nagle upadłam. Zauważyła to pielęgniarka więc pomogła mi wstać. Zaczęła mówić coś czemu ja nie jestem w sali, ale nie miałam zamiaru jej słuchać i pobiegłam dalej...
Dotarłam przed sale. Przez szybe zobaczyłam jego... Leżał na łóżku szpitalnym... Zaczęłam płakać... Nie wiedziałam co się z nim stało, on musi żyć... Weszłam. Obok Leo siedziała jego mama. Gdy zobaczyła mnie płaczącą, podeszła i przytuliła mnie.
- Shh... Nic mu nie będzie... Lekarz mówił, że jego stan się poprawia... Obudził się 3 godziny temu i pytał o Ciebie. Powiedziałam mu, że byłaś nieprzytomna, a później zasnął. Chodź porozmawiamy na zewnątrz. - powiedziała Victoria. Wyszłyśmy więc z pokoju. Czekała tam na mnie moja mama.
- Natt, nie możesz tak robić... Mogło Ci się coś stać... - przytuliła mnie do siebie, a ja trochę uspokoiłam się.
- Wiem mamo, ale Leo... Po prostu martwiłam się o niego...
Razem z panią Lee i moją mamą poszłyśmy do stolika pare metrów dalej. Nasze mamy kupiły w automacie po kawie, a mnie kupiły wodę, bo nic innego jak na razie nie mogłam pić. Wzięłam telefon od mamy, założyłam słuchawki i włączyłam muzykę...

~*Kate Thomson*~

- Dlaczego Natt zemdlała? - spytała Victoria.
- Natty jest chora... Ma cukrzycę.  Dziś rano nie wzięła insuliny, cukier jej spadł i straciła przytomność... - odpowiedziałam.
- Czy to z powodu cukrzycy zmieniała szkoły?
- Niestety tak... Wystraczyło, że jedna osoba dowiedziała się o jej chorobie, a później cała szkoła o tym już wiedziała. Była wyśmiewana i gnębiona... A to tylko z tego jednego powodu, na który Natt nie ma wpływu... Po prostu się taka urodziła, a inni nie potrafią tego zaakceptować... - wytłumaczyłam.
- Bardzo mi przykro Kate... Jednak Leondre też nie miał łatwego dzieciństwa... Pare lat temu pisał teksty piosenek i śpiewał je pod przydomkiem "Little Dre". W szkole był prześladowany i tak samo wyśmiewany i gnębiony. Ja tego nie zauważałam bo miałam problemy z byłym mężem. Dowiedziałam się o tym dopiero wtedy kiedy Leondre przyszedł do domu pobity, z podartymi ciuchami i bez telefonu, ani pieniędzy... Zgłosiłam sprawę na policję, sprawca został ukarany, a Leo razem ze swoim przyjacielem Charlie'm założyli zespół i zajęli 3 miejsce w mam talent. Jestem dumna, że mam takiego syna... Że nawet... Bez ojca potrafił sobie poradzić... - powiedziała Victoria.
- Faktycznie, Leo to dzielny chłopak...

~*Natty*~

Nie chciałam już słuchać muzyki. Oddałam mamie telefon i spytałam się Victorii czy mogę zobaczyć się Leo, zgodziła się. Dopiłam wodę, wstałam i skierowałam się w stronę sali nr. 233. Zajrzałam przez szybę i zobaczyłam, że nadal śpi. Weszłam do niej i podeszłam do niego. Usiadłam na krześle obok łóżka i złapałam go za rękę.
- Cześć Leo... - powiedziałam. Nagle chłopak lekko uścisnął moją dłoń. - Spokojnie, jestem przy Tobie...
- Hej Natty... - powiedział do mnie. Otworzył oczy. Te jego śliczne brązowe oczy... Ja tylko uśmiechnęłam się do niego. - Uwielbiam kiedy się uśmiechasz...
- To nic szczególnego.. - poczułam, że się rumienie.
- Dla mnie jest.. - złapał moją rękę, przybliżył do swoich ust i ją pocałował. - Natt... Ja wiem, że to nie na miejscu, ale... Ja Cię kocham...
- Ehh, Leondre...
- Zrozumiem jeśli mnie nie będziesz chciała... Ale wtedy będę jeszcze bardziej o Ciebie walczył...
- Leondre...ja też Cię kocham, tylko że potrzebuję trochę czasu.. To wszystko za szybko się dzieje. Ale pamiętaj jedno, zawsze będę przy Tobie.. - powiedziałam.
Brunet usiadł i mocno mnie do siebie przytulił, odwzajemniłam jego uścisk i siedzieliśmy tak pare minut. To było cudowne pare minut w moim życiu...
- Ooo jak słodko... - do sali wszedł jakiś blondyn. Szybko go rozpoznałam, to był przyjaciel Leo, piosenkarz z BaM. Podszedł do mnie - My się jeszcze chyba nie znamy?
- Nie. - odpowiedziałam.
- Jestem Charlie Lenehan. - przedstawił się i podał mi rękę.
- Natty Thomson, miło mi. - również podałam mu rękę.
- Jak oficjalnie, o boże! - krzyknął Devries, a później wszyscy troje wpadliśmy w śmiech.
- Ej Leo.. To nie jest nasza fanka? - zdziwił się blondyn.
- Jestem, od trzech dni. A to przez to, że ten debil z grubym tyłkiem na mnie wpadł. - wkazałam palcem na bruneta i zaczęłam się śmiać.
- Gdybym nie leżał w szpitalu z zabandażowaną głową, nie przeżyłabyś teraz...ale od czego ma się kumpli...- spojrzał na Charliego.
- O ni... - nie dokończyłam bo chwilę później blondyn podbiegł do mnie, złapał, przerzucił przez ramię i zaczął biegać w okół sali, śpiewając "I belive, I can fly.". No po prostu debile.
- Charlie proszę Cię, puść mnie! - zcazęłam krzyczeć i go bić, ale to nic nie dało.
- Sory mała, ale mam dług u Leo. - zaczął się śmiać.
- Przeprosisz to Cię puści. - oznajmił Leondre i dołączył do Charliego.
- Przeproszę, ale w inny sposób, tylko mnie puść... - powiedziałam. Blodyn spojrzał na Devries'a, a ten tylko kiwnął głową. Puścił mnie, w końcu... Podeszłam do bruneta i nachyliłam się nad nim. Musnęłam wargami jego policzek i przytuliłam się do niego. Usłyszałam bicie jego serca, miał przyśpieszone tętno. Poczułam lekkie mrowienie w brzuchu. Odsunęłam się od niego, usiadłam na łóżku i splotłam nasze dłonie. 
- Ej, ale mi też się coś należy, nie? Za te moje nieszczęsne siniaki... - puściłam Leo i podeszłam do blondyna. Ten nadstawił policzek, a ja... liznęłam go. Zaczęłam się śmiać, uciekłam do bruneta i schowałam się pod szpitalną kołdrę
- Masz szczęście, mała.. - wszyscy zaczęliśmy się śmiać. - Dobra wiecie co, ja wam nie będę przeszkadzał. Jak coś to piszcie lub wołajcie, ja będę na korytarzu. - oznajmił Charlie i wyszedł z sali. Zostaliśmy sami. Siedzieliśmy w ciszy, w takiej magicznej ciszy... Nagle przerwał ją Leondre.
- Natt, co się stało wtedy, że zemdlałaś? - spytał
- Leo, jest jedna rzecz, o której Ci nie powiedziałam... Po prostu bałam się, że tak jak inni...
- Ale ja nie jestem jak inni... - łza mimowolnie mi poleciała.
- Leo... Ja jestem chora... Mam cukrzycę...

~*Leo*~

Właśnie dowiedziałem się, że Natt jest niewyleczalnie chora... Ale dzięki temu, że wiem o tym...kocham ją jeszcze bardziej... I obiecuję, że będę przy niej do końca naszych dni... Niekoniecznie jako jej chłopak, chociaż będzie mnie to cholernie bolało, kiedy zostaniemy tylko przyjaciółmi, a Natt znajdzie sobie innego, ale trudno... Liczy się tylko ona... Nie znajdę sobie żadnej innej... Będę czekał, na nią... Bo w moim sercu była, jest i zawszę bedzię tylko Natty...
- Natt... Księżniczko z moich snów... Moja najpiękniejsza gwiazdko na niebie, spokojnie... Jestem i zawsze będę przy Tobie, nie zależnie od sytuacji. Zawsze... Do końca naszych dni... Kocham Cię. - powiedziałem i pocałowałem ją w okolice skroni.
- Ja też Cię kocham Leo... - odwróciła się do mnie. Nagle nasze twarze co raz bardziej zbliżały się do siebie... Musnąłem lekko jej wargi, a później zacząłem całować...

_____________________________________________
No to kochani, jest i kolejny rozdział! <3 Mam nadzieję, że się spodobał ^^ ♥ Skończyły mi się już ferie, więc rozdziały będą co 2-3 dni. Po za tym dziękuję za 500 wyświetleń, jesteście wspaniali! ;-; <3 To na tyle; Miłego dnia lub wieczorku! ;3 ♥
~Natty xx

* Kate Thomson - Mama Natty.

czwartek, 11 lutego 2016

2.

//Help me God, I'm feel so alone...\\

*6:00*
Zadzwonił budzik, a ja już od 2 godzin nie spałam. Wyspałam się, jak nigdy, dlatego nie mogłam później zasnąć. Odłożyłam laptopa, wstałam i poszłam do łazienki żeby się ogarnąć. Później zeszłam na dół mając na celu zrobić sobie śniadanie. Podeszłam do blatu i zobaczyłam jakąś karteczkę
"Natty musiałam wcześniej wyjechać do pracy. Zrobiłam Ci śniadanie do szkoły.
Tylko nie zapomnij zamknąć drzwi!
Przyjade po Ciebie po szkole. Miłego dnia skarbie,
Mama".
-Hehs, no doobra - powiedziałam.
Spakowałam sobie śniadanie, które już wcześniej zrobiła mi mama, a następnie zrobiłam sobie płatki.
Gdy zjadłam miałam jeszcze pół godziny do wyjścia więc pobiegłam szybko do mojego pokoju, odłączyłam telefon od ładowarki i zbiegłam na dół na kanape. Weszłam na facebook'a i zobaczyłam, że mam jedną wiadomość.
"6:17 - Leondre: Cześć Natt ♡"
Odpisałam mu i ku mojemu zdziwieniu przeczytał automatyczie i po chwili odpisał:
"L:Jak tam u Ciebie gwiazdko? :3
N: Aa dobrze, a tam?
L: Średnio xd Nic nie umiem na dzisiejszą kartkówkę z chemii xd
N: Ugh, to słabo ;/
L: Musiałem jechać do studia i nie miałem czasu na nauke ;//
N: Może jak przyjde do szkoły coś na to zaradzimy :)
L: Nie musisz Natt, jakoś sobie poradze xd
N: Nie obchodzi mnie Twoje zdanie Devries, pomogę Ci więc nie masz wyjścia ;) xD
L: Jezu dobra xd Ej mamy jeszcze 20 minut do lekcji, jedziesz samochodem czy autobusem?
N: Raczej autobusem bo moja mama wyjechała wcześniej do pracy, a Ty?
L: Samochodem, mama mnie zawozi. Ejj to przyjadziemy po Ciebie i razem pojedziemy do szkoły okej? To znaczy Ty tez nie masz wyjścia :) xDD
N: Niech Ci będzie Devries xD
L: Okeej to będę po Ciebie za 10 minut, bajoo ;*
N: EJ CZEKA...
'Leondre Devries - niedostępny'..."
Aha, fajnie, że Leondre nie wie gdzie mieszkam. Poszukałam na internecie jego numeru i wysłałam do niego smsa z moim adresem.
Faktycznie, 10 minut później Leondre zapukał do moich drzwi. Otworzyłam, a ten rzucił się na mnie.
-Heej księżniczko!
-Leondre puść mnie bo mnie udusisz... - powiedziałam, a ten ścisnął mnie jeszcze mocniej, ale po chwilii puścił.
-Gotowa? - zapytał.
-Chyba taak. - odpowiedziałam.
-No to chodź, moja mama czeka w samochodzie.
Wyszlismy z domu, a ja zamknęłam go na 3 razy. Kiedy bylismy już w samochodzie, Devries przedatawił mi swoją mamę, bardzo sympatyczna kobieta.
-Natt bo tak mi się teraz przypomniało, jak wtedy z twojego telefonu leciala jakaś muzyka, nie? I czy to nie byli BMTH? - spytał Leo.
- Tak, ale skąd Ty wiesz?
- Mój ulubiony zespół...- odpowiedział, a ja spojrzałam na niego zdziwiona.
- Na prawdę? Mój też...
- O to bedziemy mieli wspólne tematy do rozmów! - wykrzyczał na cały głos.
- Boże, Leo, nie wydzieraj się tak, proszę...- powiedziała mama Leo, Victoria Lee.
- Hm, no dobrze mamo. - udawał grzecznego synka przed mamą, ale to diabeł wcielony.
Całą droge rozmawialismy o wszystkim i o niczym. Na prawdę złapaliśmy dobry kontakt.
- No ii jesteśmy na miejscu... Ehh, szkoła... - powiedział ze smutkiem w głosie. Chyba wiedziałam o co mu chodzi. Wspomnienia...
- No chodź już Devries! Rusz ten swój gruby tyłek! - powiedziałam żartobliwie, ale Leondre chyba nie wie co to żart bo nagle zaczął mnie łaskotać. - Ee-ej dob-ra przesta-ń już Lee-oo!
- Najpierw mnie przeproś. - powiedział stanowczo.
- No dobra... NIE MAM ZAMIARU! -Wykrzyczyłam i wybiegłam z drugiej strony samochodu. - Dowidzenia pani Lee!
-Dowidzenia. Oj dzieci, dzieci. - odpowiedziala i zasmiała się pod nosem.
Zaczełam biec prosto przed siebie kiedy nagle ktoś poleciał na mnie i wylądowałam na ziemii. Obróciłam się i zobaczyłam Devries'a.
- O nie, haha - powiedziałam.
Leondre położył się na mnie i znowu zaczął mnie łaskotać.
-Przeprosisz czy nie? - spytał.
-TAAK! A-ALE PRZESTAŃ JUŻ! - z tego śmiechu popłakałam się - Przepraszam. Leondre Devries nie ma wcale grubego tyłka! Pasuje?
-OK.
Podnieslismy sie z podłogi i zobaczyliśmy, że w okół nas stoją uczniowie i bacznie nam się przyglądają. Ich miny byly bezcenne.
- Dobra Devries, spadamy stąd. - powiedziałam nie mogąc powstrzymywać się od śmiechu.
Weszliśmy razem do szkoły. Na korytarzu był jeden wielki gwar. Nagle podszedł do mnie dyrektor i poprosił żebym z nim poszła do jego gabinetu bo chce ze mną porozmawiać.
-Będę później, trzymaj się Devries. - pożegnałam się z Leo i poszłam za Dyrektorem.
Kiedy byliśmy już w jego gabinecie, powiedział żebym usiadła. Zrobiłam to i zaczął ze mną rozmawiać.
- Natty Thomson, przydzieliliśmy Cię do klasy 3c. Mam nadzieje, ze będziesz się tu dobrze czuła. Mama mi już o wszystkim opowiedziała więc nie musisz się z tym ukrywać. Na prawdę mi przykro z tego powodu... Ale tutaj jest inaczej, a jesli ktokolwiek bedzie Ci dokuczał od razu przyjdź z tym do mnie, dobrze?
-Yhm. - przytaknęłam głową.
-Pierwszą masz biologie z twoim wychowawcą w sali 115, wychodzisz z gabinetu, na lewo i caly czas prosto, patrz sie na numerki. No dobrze, to chyba na tyle. Idź już na lekcje, nauczycielka zostala juz poinformowana, że przyjdziesz. Myśle, że będziesz się dobrze czuła w tej szkole. Dowidzenia.
-Dowidzenia...
Wyszłam z gabinetu i skierowałam się w tą stronę gdzie powiedział mi dyrektor. Kiedy w końcu znalazłam sale "115" mialam wielkiego stresa... Zapukałam, otworzyłam drzwi i weszłam do sali...

____________________
Informacje:
Do niedzieli nie będę miała internetu więc rozdziałów nie będzie. Ale postaram się napisać jeszcze z 2 rozdziały i wrzucę je w niedziele wieczorem. Podobało się? Skomentuj luh napisz co jest źle, a postaram się poprawić. Każdy komentarz to mega motywacja do dalszego pisania :)
Miłego dnia lub wieczoru :3
~ Natty xx

1.

//Give me your smile bae\\

-(...) Nazywam się Leondre Devries. - powiedział chłopak, a następnie pomógł mi wstać. - Myślę, że będziemy się częściej widywać.
-Tak, pewnie tak. - odpowiedziałam
- Dobra, ja musze już spadać bo zaraz będzie dzwonek na lekcje. Do zobaczenia Natty. - uśmiechnąl się do mnie i odszedł.
- Chyba go polubiłam... - pomyślałam.
Chwilę później z gabinetu dyrektora wyszła moja mama.
- No i jak tam? - spytałam.
- Tu masz plan zajęć i rozpiske książek. Poprosiłam dyrektora żebyś zaczęła od jutra. No to co...masz ochotę na pizze?
- Chętnie. Od tego stresu umieram z głodu... - razem z mamą zaczęłyśmy się śmiać.
Wyszłyśmy ze szkoły i wsiadłyśmy do samochodu. W drodze do domu śpiewałyśmy i wygłupiałyśmy się, a kiedy byłyśmy już na miejscu mama zamówiła dla nas dwie pizze. Poszłam na górę do pokoju, usiadłam na łóżku, wzięłam laptopa i weszłam na facebook'a. Przeglądałam stronę główną, gdy przypomniałam sobie o tym chłopaku, który dziś rano na mnie wpadł. Wpisałam w wyszukiwarce "Leondre Devries" i nie wierzyłam własnym oczom... Okazało się, że nie jaki pan Devries to słynny raper w dość popularnym zespole "Bars and Melody".
- No proszę... - powiedziałam i uśmiechnęlam się pod nosem. - Oby to nie była kolejna disneyowska gwiazdeczka, dla której liczą się tylko pieniądzę.
Nagle usłyszałam dzwonek. Zeszłam szybko na dół do kuchni po pieniądze, które leżały na blacie i otworzyłam drzwi. W progu stał młody dostawca pizzy. Kiedy mnie zobaczył wręczył mi dwie pizze. Odłożyłam je szybko do kuchni, a następnie chciałam dać mu pieniądze kiedy nagle zobaczyłam go stojacego w mojej kuchni.
- Niezła z Ciebie laska, kotek. - podchodził co raz bliżej, a ja byłam zbyt sparaliżowana żeby zrobić co kolwiek. Już chciał złapać mnie za tyłek kiedy po schodach zeszła moja mama. MAMO. DZIĘKUJE. WŁAŚNIE URATOWAŁAŚ MOJE DZIEWICTWO...
- A CO TU SIE WYRABIA?! - krzyknęła - NIECH PAN NATYCHMIAST WYNOSI SIĘ Z MOJEGO DOMU!
Chłopak odskoczył ode mnie i wybiegł z naszego domu. Widziałam tylko jak wsiada na motor i szybko odjeżdża.
- Jezusie drogi Natt nic Ci nie jest? - podbiegła do mnie mama i przytulila mocno do siebie.
- Ni-nie... Nic mi nie jest...
- Obrzydliwy zboczeniec! Za chciało mu się młodych dziewczyn! Za chwilę zgłoszę skargę. Ooj ja już dopilnuję żeby wyleciał z pracy! - moja mama była wściekła, a do mnie dopiero teraz docierało co tak na prawde się stało. Gdyby nie moja mama, on by mnie zgwałcił...
- Już nie jestem głodna, chyba pójdę spać. - powiedziałam.
- Dobrze, idź, a ja zadzwonie do tej cholernej pizzeri...
Wzięłam tabletkę na ból głowy, poszłam do pokoju i zasnęłam.
Kiedy się obudziłam była już 19. Głowa przestała mnie boleć więc weszłam na laptopa i zalogowałam się na facebook'u. Parenaście powiadomień, 3 wiadomości i jedno zaproszenie do znajomych. Ciekawe od kogo... Nagle uśmiechnęłam się do ekranu; "Leondre Devries wysłał Ci zaproszenie do grona znajomych". Przyjęłam, a chwile później dostałam od niego wiadomość.
- Szybki jest - powiedziałam i zaczęłam się śmiać.
"L: Hejka Natty ^^
N: Cześć Leondre :)
L: Jak tam u Ciebie? :3
N: Ehh, szkoda gadać xd
L: Coś się stało? ;/
N: Można tak powiedzieć xd Ale to nic, nic się nie stało takiego, po prostu zboczony dostawca pizzy xdd
L: Aaa xD Okej, nie wnikam xDD
N: A u Ciebie?
L: Jest nawet dobrze :) To co, od kiedy będziesz moją nową koleżanką ze szkoły? xD
N: Niestety od jutra xd
L: Oo to fajnie ^^ A czemu niestety?
N: Bo nie wiem jak ja zniose Twoją obecność Devries xD
L: Aha... To nie było miłe :(
N: No przecież żartuje XD ;3
L: Ja też xD Ej dobra ja kończe, zaraz musze jechać do studia xd Papa Natty ;** Ily :3
N: Okej, pa Leondre, Ily too xD ;3"
Devries jest na prawdę miły. Jest chyba jedyną osobą, z którą fajnie mi się pisało. Już nie mogę się doczekać jutra, na prawdę... Sprawdziłam jeszcze kilka postów na fb i weszłam na Youtube. Wpisałam "Bars and Melody" i kliknęłam "szukaj". Wyswietliło mi się pare piosenek, kliknęłam w pierwszą lepszą. Okazała się nią być "Hopeful", ich pierwsza piosenka.
Wysłuchałam jej uważnie, a kiedy się skończyła, włączyłam ją od nowa jeszcze 3 razy. Nie wiedziałam, że Leo był aż tak zdolny.. I do tego jeszcze ten tekst, łzy same mi leciały... Rapuje o tym jak kiedyś był prześladowany, bity i gnębiony... Jak bał wychodzić się z domu bo wiedział co będzie go czekało w szkole... Nie mógł o tym powiedzieć mamie bo miała własne problemy z jego ojcem... Został sam... Zupełnie jak ja... Popłakałam się. Wszystkie wspomnienia wróciły.. Gnębiona, prześladowana, wyśmiewana i słaba Natt... To cholernie boli...
Do mojego pokoju weszła mama i zobaczyła, że płaczę. Wystraszona podbiegła do mnie i spytała się czy coś się stało. Ja tylko włączyłam jej "Hopeful". Gdy piosenka skończyła się moja mama spojrzała na mnie z żalem i przytuliła mocno.
-Shh Natt, już nie płacz... Już jest dobrze... Już nigdy nie pozwole żeby coś Ci się stało... - uspokojała mnie mama. Po paru minutach zasnęłam w jej ramionach...

________________________
Hejoo to znowu ja xD Tym razem z nieco dłuższym rozdziałem ^^ Mam nadzieje, że się podobał :3 Jak tak to zostaw komentarz, dla mnie to ogromna motywacja do pisania dalszych rozdziałów :) Napisz mi co było źle itd. A postaram się to poprawić. No to miłego dnia lub nocki (=^-^=)
~Natty xx