wtorek, 29 marca 2016

x Imagine 1 x

*TO NIE JEST ROZDZIAŁ*


Budzisz się rano, gdy promienie słoneczne lekko rozświetlają Twoją skórę. Przeciągasz się, ziewając przy tym i zauważasz małą karteczkę leżącą na szafce nocnej obok łóżka. 
Bierzesz ją do ręki i czytasz to co jest tam napisane.

"Zrobiłem Ci śniadanie księżniczko i razem z nim czekamy w kuchni <3
~Leo xx"

Nie wierzysz w to co jest tam napisane. Z wybałuszonymi oczami dokładnie czytasz każde słowo.
-Leo...- myślisz sobie.
Szybkim ruchem odkrywasz się i wyskakujesz podekscytowana z łóżka. Biegniesz do drzwi i otworzywszy je zbiegasz po schodach do kuchni. Robi Ci się smutno gdy okazuję się, że nikogo tam nie ma. Podchodzisz do blatu i widzisz jeszcze ciepłe naleśniki.
Nagle czujesz na swojej talii czyjeś dłonie, a na karku gorący oddech. Ktoś odgarnia Ci włosy i całuję delikatnie w szyję. Obracasz się i widzisz Leo. 
Rzucasz się na niego, zaplatasz mu nogi w pasie i ściskasz mocno, tak jakbyś bała się, że zaraz ucieknie.
On odsuwa Cię lekko od siebie i głęboko patrzy w Twoje oczy. Ty rozkoszujesz się widokiem jego dużych brązowych oczu, a wtedy on powoli przybliża do Ciebie swoją twarz. Panikujesz lekko gdy on delikatnie muska Twoje wargi, ale później czujesz jak Twoje ciało przechodzi dreszcz i fala ciepła. Oddajesz się całkowicie jego pocałunkom kiedy nagle... Dzwoni Twój budzik...
Czas wstawać do szkoły. 
Po omacku szukasz budzika i po chwili go wyłączasz. Otwierasz oczy i orientujesz się, że to był tylko sen...
Po policzku spłynęła Ci pojedyncza łza, ale nagle gdy obróciłaś się zobaczyłaś GO...



_______________________________________
Hejka naklejka! 
Jak widzicie nie jest to kolejny rozdział lecz (Chociaż nie jestem co do tego pewna) Imagine <3

Piszcie czy podoba wam się takie coś i czy to kontynuować np. taka odskocznia między rozdziałami :D x

Jeśli następny się pojawi, a raczej tak będzie, planuję napisać wtedy o Charlie'm :3 <3

Ja się z wami żegnam i do następnego! xx Rozdział już niedługo =^-^=

PAMIĘTAJ ZOSTAWIĆ KOMENTARZ! :D xoxo

niedziela, 20 marca 2016

9.

PRZECZYTAJ NOTKE NA DOLE! DZIĘKUJĘ! <3

//The future starts today, not tomorrow...\\

~*Natty*~

Lucas okazał się być na prawdę fajnym chłopakiem. Oczywiście obiecałam mu odkupić deskorolkę, więc razem z chłopakiem pojechaliśmy do mnie po pieniądze. Całą drogę do sklepu wygłupialiśmy się, ale nie odbyło się też bez zbędnych komentarzy Lucas'a na temat tego, że on nie chcę ode mnie tej deski, że sam sobie ją kupi itd. Ale gdy zobaczył tą swoją 'wymarzoną', ostatecznie wygrałam.

- Jeśli spróbujesz kupić mi tą deskę to obiecuję, że nie przyjmę jej od Ciebie. - burknął oburzony brunet.

- Jakoś przeżyję. - odpowiedziałam i pokazałam mu język.

- Boże, Natt, na prawdę, nie wierzę w Ciebie...

- Taak, wiem jestem wspaniała. - powiedziałam i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem, zwracając uwagę kilku osób.

Po zakupieniu nowej deskorolki, Lucas zaprosił mnie na kawę i ciastko. Zgodziłam się i równo o 3 byliśmy w kawiarni. Prawie dwie godziny siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Popołudnie z Lucas'em to naprawdę udane popołudnie...

- No to jak...spotkamy się może jutro? - spytał, patrząc się na mnie z nadzieją, że się zgodzę.

- Chętnie, ale... - zastanowiłam się nad odpowiedzią.

- Ale?...

- Ale wyjeżdżam jutro do Polski... No i nie będzie mnie do końca wakacji... - odpowiedziałam trochę zawiedziona.

Teraz gdy poznałam Lucas'a miałabym co robić przez kolejne dwa mięsiące, ale podjęłam już decyzję i nie można już nic zrobić.

- Szkoda...ale zaraz... Czy ty... Czy Ty jesteś Polką?! - wykrzyczał, opierając się rękami o stolik.

- Ee, no tak. - zaśmiałam się lekko.

- Cholera...

- Rasista? Czy mam się bać? - spytałam trochę speszona zachowaniem chłopaka.

- Nie, nic z tych rzeczy. - uff, ulżyło - Tylko, że ja też jestem Polakiem.

- C-co? Naprawdę? - z moich ust wydobyły się Polskie słowa.

- Naprawdę. - również odpowiedział po Polsku, śmiejąc się przy tym.

Kolejną godzinę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, ale nie po angielsku, tylko po polsku. Znam Lucas'a już ponad 3 godziny, a dowiedziałam się o nim dużo rzeczy. Nie wiem czy to mój charakter czy moja osoba to robią, ale dużo osób mi się zwierza. I właśnie trafiają się takie osoby jak Luc.
Powiedział mi o swoim dzieciństwie, o tym jak został adoptowany, bo jego rodzicę zginęli w wypadku samochodowym, o tym, że miał problemy z narkotykami, ale jest już na odwyku i o tym, że okaleczał się przez dziewczynę, która niedawno z nim zerwała. Byli ze sobą trzy lata, a ona nagle mówi mu, że jej się znudził i że z nim zrywa.

- Suka. - powiedziałam bawiąc się kubkiem z dawno wypitą kawą.

- Taa, suka, którą nadal kocham... - odpowiedział ze smutkiem w głosie.

- Pokaż ręcę. - powiedziałam stanowczo, a chłopak spojrzał się na mnie ze zdziwieniem. - No pokaż ręcę. - powtórzyłam.

- Ale...

- Nie ma żadnego 'ALE'. - zaakcentowałam ostatnie słowo i pokazałam ruchem ręki żeby zdjął bandamy. - Proszę...

Lucas mimo niechęci spełnił moją prośbę. Odwinął chusty, a moim oczom ukazały się liczne i głębokie rany... Spojrzałam się na niego smutnie. Moje usta wykrzywiły się w grymas gdy lekko dotknęłam niektórych blizn.

- A teraz popatrz na te rany i wymień mi wszystkie powody zrobienia ich. - powiedziałam.

Luc patrzył się na mnie jak na debilkę, ale po chwili zaczął dotykać swoich ran i mówił mi przez co je zrobił.

- Ta - dotknął jednej z licznych blizn. - jest za to, że mnie całowała.
Ta jest za to, że mnie dotykała.
Ta jest za to, że widziała mnie nago.
Ta jest za to, że mówiła mi Kocham Cię.
Ta jest za to, że pieprzyła się ze mną.
Ta jest za to, że ją poznałem.
Ta jest za to, że ją pokochałem.
A ta jest za to że mnie zostawiła... - gdy wymienił ostatni powód, wskazał na najgłębszą i najdłuższą bliznę...

- Czyli, że pamiętasz. A teraz zastanów się. Warto było?... - spytałam spokojnie.

- Nie. - odpowiedział chłodno wpatrując się uparcie w swoją wypitą kawę.

- To dlaczego to zrobiłeś?

- Bo... Z resztą, kim Ty jesteś?! Psychologiem, żeby wypytywać mnie o takie rzeczy?! No to chyba Ci się miejsca pomyliły panienko!… - warknął wstając od stolika i skierował się w stronę wyjścia.

Zabolało...

Siedziałam jak osłupiała. Gdy otrząsnęłam się, to po jego gwałtownym wyjściu zauważyłam, że zostawił telefon i deskorolkę, którą mu kupiłam. Wybiegłam z kawiarni łapiąc przy tym zostawione przez niego rzeczy. Nie biegłam daleko, bo parę metrów dalej, w pobliskim parku, zobaczyłam siedzącego na ławcę Lucas'a z zakrytą twarzą w dłoniach.
Płakał...

- Hej, Luc?... - przykucnęłam przy chłopaku, kładąc rękę na jego plecach.

Ten, na mój gest wzdrygnął się i podniósł głowę do góry. Patrzył mi teraz prosto w oczy. Jak wcześniej przepłnione były ciepłem i szczęściem, tak teraz są pełne smutku i zimna...

- Natt... Przepraszam... - pociągnął nosem i otarł łzy wcześniej spływające po jego policzkach.

- Nic się nie stało. - powiedziałam i szczerze uśmiechnęłam się do niego na co ten mocno mnie przytulił.

Gdy odwzajemniłam jego uścisk, oddałam mu zostawione przez niego rzeczy w kawiarni. Ten podziękował mi i po raz kolejny się do mnie przytulił, a ja wtuliłam się w niego. Chciałam, żeby poczuł, że ma kogoś przy sobie... Kogoś, kto mu pomoże...

-*-

- Mam pomysł! - wykrzyczał nagle brunet kiedy szliśmy do jego mieszkania.

- Jaki? - spytałam unosząc brwi ze zdziwienia.

- Pójdziemy do klubu! - odpowiedział i klasnął w dłonie.

- Ahahaha, dobre... To był żart, nie?

- Nie? Jutro wyjeżdżasz, a więc musisz się zabawić przed wyjazdem i przy okazji spędzić ze mną więcej czasu. - powiedział uśmiechnięty.

- Niby masz te osiemnaście lat, a zachwujesz się jak pięciolatek, Luc... - odpowiedziałam przewracając oczami, a po chwili zaczęłam się śmiać.

- Ha-ha-ha, bardzo zabawne Natt. - burknął, ale nagle dołączył do mnie i oboje wpadliśmy w niekontrolowany śmiech.

Niespodziewanie ktoś złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie.
Mimowolnie odwróciłam się i ujżałam GO.

- Czego?... - warknęłam widząc twarz osoby, której za wszelką cenę chciałam zapomnieć...

- Natt, porozmawiaj ze mną proszę... - jego głos drżał. Był załamany. Ale w tym momencie było mi to obojętne.

- A O CZYM TY CHCESZ ZE MNĄ ROZMAWIAĆ?! - wykrzyczałam unosząc ręcę w powietrzu. - Zdradziłeś mnie Leo... Nigdy, zrozumiałeś, NIGDY Ci tego nie wybaczę... - rzuciłam i próbowałam odejść, ale ten znowu złapał mnie za nadgarstek i nie chciał puścić.

- Ej, stary odpierdol się od niej, okej?! - wykrzyczał zielonooki w stronę mojego byłego chłopaka.

- Kto to jest?!... - wycedził przez zaciśnięte zęby Leo.

- A co Cię to interesuję? - parsknęłam. - Mój...chłopak. - powiedziałam i ironicznie się uśmiechnęłam.

Lucas spojrzał się na mnie ze zdziwieniem, ale ja posłałam mu błagalne spojrzenie, żeby udawał mojego chłopaka. Ten kiwnął porozumiewawczo głową, a ją dziękowałam mu w duchu.
Devries bacznie mi się przyglądywał, to znaczy stał jak osłupiały i patrzył się na mnie z niedowierzaniem.

- Słyszałeś co powiedziała. A teraz odpierdol się od niej!... - po wypowiedzeniu tych zdań, Hoover go popchnął. Ten tylko przegryzł swoją dolną wargę i zacisnął przy tym pięści.

Na początku stawiałam, że zaczną się bić, ale Leo rzucił mi jedyne 'Myślałem, że nadal mnie kochasz...' i odszedł...
Po tych słowach i odejściu Leondre, rozryczałam się jak dziecko... Lucas widząc mój stan, podszedł i mocno mnie przytulił. Ja jedynie wtuliłam się w niego i coraz głośniej zaczęłam płakać...

- Shhh, mała... Nie płacz... Chodź, za chwilę dotrzemy do mojego mieszkania, a tam się położysz spać... - powiedział łagodnie, głaskając mnie po głowie. Działało to na mnie uspokajająco więc po paru minutach przestałam płakać...

-*-

- No to chyba nici z naszych dzisiejszych planów?... - spytał, a raczej oznajmił Lucas, gdy podawał mi kubek gorącej herbaty, o którą prosiłam.

- Nie. - odpowiedziałam stanowczo. - Pójdziemy na tą imprezę nawet jeśli miałby nastać koniec świata. - wybuchnęliśmy razem śmiechem na moje słowa.

- Pewna jesteś?

- Niczego nie byłam pewna jak tego. - zaśmiałam się.

- No to wypij szybko herbatę i pojedziemy do Ciebie, bo za trzy godziny musimy być już w klubie. - oznajmił posyłając mi szczery uśmiech, po czym wyszedł z salonu do swojej sypialni.

Gdy wrócił, miał na sobie czarne rurki z dziurami, białe Forcy, biały T-Shirt bez rękawów, a no to założoną czarną skórzaną kurtkę. Nie powiem, wyglądał zajebiście...
Po chwilowym wyjściu z sypialni, wszedł do łazienki.
Kiedy z niej wrócił, miał postawioną do góry grzywkę, kolczyk w uchu i w wardze?...

- Od kiedy Ty masz kolczyka w wardzę? - zdziwiłam się.

- Od jakiegoś roku, ale zakładam go tylko na imprezy. No wiesz, więcej lasek i w ogóle... - zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam.

Gdy już nareszcie wyszliśmy z domu, wsiadłam do jego czarnego BMW i po 20 minutach byliśmy u mnie.

- Jesteem! - krzyknęłam zdejmując buty.

- Salon! - odpowiedziała moja mama, a ja skierowałam się do salonu.

- Mamy gościa. - uśmiechnęłam się i wskazałam ręką na Lucas'a.

- Widzę właśnie... - moja mama zilustrowała go od dołu go góry, po czym wstała i podała mu rękę. - Kate Thomson.

- Bardzo miło mi panią poznać. Lucas Hoover. - posłał jej ciepły uśmiech i pocałował ją w rękę.

- Oh, jaki dżentelmen. - powiedziała moja mama unosząc ręcę w górę, a później zaśmiała się.

- Wpadliśmy tylko na chwilę po ubrania dla mnie. Lucas zabiera mnie do klubu. Nie masz nic przeciwko temu prawda? - spytałam.

Wiedziałam, że się zgodzi. Jest to mój ostatni dzień w Walii jak na razie, a do tego moja mama wie jak to było z Leondre...

- Tak, oczywiście, tylko nie wracaj zbyt późno i bądź choć odrobinę trzeźwa. - machnęła ręką i uśmiechnęła się do mnie.

- Dzięki, ale niczego nie obiecuję. - odpowiedziałam ironicznie.

Zaprowadziłam Lucas'a do mojego pokoju i powiedziałam, żeby usiadł na łóżku i poczekał chwilę na mnie, a ja wybiorę coś konkretnego.
Po paru minutach wyszłam z garderoby trzymając w ręku małą czarną, a do tego moje ulubione szpilki z pojedyńczymi ćwiekami.

- Może być? - spytałam patrząc się na zielonookiego, który dokładnie przyglądał się wybranemu przeze mnie zestawie.

- Powiem Ci jeśli zobaczę Cię w niej. - zaśmiał się lekko.

- No okeej. - odpowiedziałam przeciągając ostatnie słowo.

Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Po umyciu się zaczęłam robić makijaż i fryzurę. Podkręciłam lekko włosy i spiełam grzywkę do tyłu. Następnie ubrałam sukienkę i buty i tak o to po godzinie czasu wyszłam w końcu z łazienki.
Zobaczyłam siedzącego na moim łóżku Lucas'a szperającego coś w swoim telefonie. Na dźwięk zamykanych drzwi lekko wzdrygnął się i popatrzył się w moją strone z szeroko otwartymi oczami.

- I jak? - spytałam lekko zdenerwowana.

- W-o-a-h...

- Coś nie tak? - dodałam szybko.

- Natt... Wyglądasz... Pięknie... - wypalił.

Na te słowa uśmiechnęłam się do siebie, a w brzuchu poczułam motyle...

Co się ze mną dzieję?...

- Miło, dziękuję. - podeszłam do bruneta i pocałowałam go w policzek.

- Za szczerość się nie dziękuję. - zaśmiał się. - Tylko teraz uważaj na napalonych facetów. Chociaż nic się nie bój. Jak któryś stary zbok będzie chciał Cię tknąć to nogi z dupy powyrywam.

- Haha, prywatny ochroniarz, a do tego przystojny i siedzi właśnie w moim pokoju. No nieźle... - uniosłam lekko kącik ust na co brunet zaśmiał się...

-*-

- Na pewno chcesz tam iść? - spytał ostatni raz kiedy byliśmy przed klubem.

- Na pewno. - odpowiedziałam stanowczo i wyszłam z auta.

Zaczekałam chwilę na chłopaka, a później razem weszliśmy do klubu.
Gdy przekroczyłam próg, poczułam uderzającą we mnie falę ciepła. Poczułam również zapach alkoholu i papierosów.
Moje oczy błądziły wśród tańczących dookoła mnie ludzi. Nagle Luc złapał mnie za rękę na co ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
Zaprowadził mnie na kanapy i powiedział, żebym tu na niego zaczekała, a on pójdzie po drinka dla mnie.
Czułam się tu dziwnie... Tak nie swojo i obco... Gubiłam się tu...
Po chwili zauważyłam idącego w moją stronę Lucas'a ze szklanką w ręcę. Usiadł obok mnie i podał mi mój napój. Jako, że Lucas prowadzi, dzisiaj nie mógł sobie pozwolić na chociaż jednego kieliszka.

Alkoholu przybywało... Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam pić już 9 drnika...
Powoli zaczęłam się poddawać... Tak bardzo kręciło mi się w głowie... Pamiętam tylko napalonego faceta, który próbował się do mnie dobrać, ale za każdym razem go odpychałam... Następnie zrobiło się czarno... Urwał mi się film...

~*Lucas*~

Znam dziewczynę już 9 godzinę, a ta nadal nie ma dosyć alkoholu... Pije cały czas, tak jakby bała się, że zaraz go zabraknie... Czas odstawić. Obiecałam Kate, że Natty przyjdzie do domu o własnych siłach, ale to jest już nie możliwe...
Zobaczyłem obok niej jakiegoś napalonego pierdolonego starucha.
Podszedłem do nich i odciągnąłem go od niej. Ten zaczął się wykłócać i wymachiwał tymi rękami.

- Co Ty koleś odpierdalasz?! Chciałem przelecieć łatwą laskę, bo widać, że to jakaś tania dziwka - wszystko we mnie się gotowało na te słowa... Ale czekałem na koniec jego zajebistej wypowiedzi... - chociaż jest seksowana, a Ty mnie kurwa odciągasz. Co Ty jej wybawca się znalazł?! Z resztą jak chcesz to sobie ją weź. Straciłem ochotę na przelecenie takiej dziwki jak ona...

*BUM*

Jeden strzał i facet leżał nie przytomny. Wkurwił mnie niemiłosiernie... Nazwał Natt dziwką... Jeśli spotkam go gdzieśgdzieś na mieście gdzie będzie trzeźwy to dostanie 3 razy mocniej... Pierdolony zboczony staruch... Jest dopiero 1, ale Natty wygląda okropnie. Zawiozę ją do domu...

- Natt, chodź ze mną... - powiedziałem łagodnie biorąc ją pod ramię.

- Ni-hgcie... Nje jite... - odpowiedziała machając mi palcem przed oczami.

Boże Natty, przepraszam Cię... To przeze mnie... To ja powiedziałem, żebyśmy przyszli do tego pierdolonego klubu... Miałem Cię pilnować, a teraz jesteś schlana w trzy dupy...

- Proszę Cię...

- *bełkot*...

- Natt idziemy do domu. - powiedziałem stanowczo i ciągnąc delikatnie ją za ramię, wyprowadziłem ją z tego cholernego klubu...

Nagle ona rzuciła mnie o ścianę.

- Pieprz się ze mną... - (od autorki; przepraszam, musiałam XDDDDDDDD) stałem jak osłupiały i nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać.

- Jesteś pijana. Jeśli powiesz mi to prosto w oczy gdy będziesz trzeźwa, dopiero wtedy się zgodzę. Nie mam zamiaru Cię wykorzystywać mała wariatko... - powiedziałem i przytuliłem ją, gładząc jej włosy.

Pomogłem jej wsiąść do auta i po paru minutach odjechaliśmy...

-*-

Boję się reakcji Kate. Jest już noc, a Natt jest tak pijana, że widzi różowe kucyki i tęczę...
Weszliśmy do jej domu. Na nasze szczęście Kate już spała... Ostrożnie zdjąłem swoje buty i jej. Wziąłem ją na ręcę w stylu panny młodej i wszedłem po schodach do jej pokoju.
Położyłem ją delikatnie na łóżku, a następnie poszedłem do garderoby i wyciągnąłem z niej chyba jakąś koszulę nocną?
Wróciłem do Natt i powoli zacząłem ją rozbierać. Nie krępowałem się zbytnio, bo dziewczyna miała na sobie bieliznę, a takie widoki są mi już znane. Włożyłem na nią koszulę i rozpiąłem stanik. Ponoć dziewczyny nie lubią spać w stanikach. Odłożyłem dzisiejsze rzeczy na pufe. Ułożyłem niebieskooką wygodnie na łóżku i przykryłem ją kołdrą. Następnie pocałowałem ją w czoło, napisałem karteczkę i wyszedłem z jej domu...

~*Natty*~
*7:00*

Obudziłam się przez rozrywajacy mnie od środka ból głowy... Światło tak mocno raziło w moje oczy, że nie chciałam ich otworzyć... Sucho w gardle, a do tego jest mi niedobrze...

- Co się wczoraj stało?... - spytałam samą siebie w myślach.

Po omacku szukałam telefonu, żeby zobaczyć która godzina, ale zamiast telefonu znalazłam jakąś karteczkę.

"Dzień dobry mała księżniczko <3

*na te słowa uśmiechnęłam się od ucha do ucha*

Przypuszczam iż doskwiera Ci niesamowity ból głowy, suche bolące gardło i masz nudności? Spokojnie, to normalne jeśli ktoś wypije tyle alkoholu co Ty wczoraj ;D Chociaż, jeśli widziałaś różowe kucyki i tęczę to podejrzewam, że rozrywa Cię od środka :/
Masz mój numer nie? Jak wstaniesz to zadzwoń, albo napisz :*
~Lucas xx"

- Różowe kucyki?... I tęczę?... WTF... - powiedziałam na głos. - Zadzwonię do niego później. - rzuciłam kartkę na miejsce i odkryłam się.

Jestem przebrana w koszule nocną... Ale jak? Przecież byłam tak zezgonowana, że widziałam kucyki! Lucas...

- O nie... - wykrzywiłam usta w grymas.

Zeszłam na dół do kuchni i wzięłam 2 najmocniejsze tabletki na ból głowy i jedną na nudności, a następnie popiłam je wodą. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest już 7:30. O 2:25 mam samolot, a nie pożegnałam się jeszcze z tą dwójką...

Zebrałam w sobie wszystkie moje siły i pobiegłam na górę żeby się spakować. Gdy byłam już w swoim pokoju, wyjęłam z szafy dwie duże walizki, położyałam je przed sobą i otworzyłam je. Weszłam do garderoby i powoli zaczęłam wyjmować z niej wszystkie ciuchy i wkładać do walizek. Sukienki, bluzki, spodnie, bluzy, spodenki, spódniczki i chyba nieznany mi zestaw ubrań wepchnięty w nieładzie w kąt. Podeszłam do nich i zamurowało mnie. Zobaczyłam ubrania Leo... W ułamku sekundy wszystkie wspomnienia wróciły... Przypomniałam sobie tą noc kiedy był u mnie Leondre, to właśnie wtedy zostawił te ciuchy...

- Muszę mu je oddać. - próbowałam być stanowcza, ale w połowie zdania głos mi się załamał.

Usiadłam na podłodze i zaczęłam cicho szlochać...
Usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.

- Proszę. - powiedziałam wycierając szybko spływające po moich policzakch łzy.

- Hej mała... - to był Lucas.

- Hej. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się blado pociągając nosem.

- Płakałaś... - powiedział lekko załamany, po czym podszedł do mnie i usiadł po turecku patrząc się głęboko w moje oczy.

Nic nie odpowiedziałam. Szczerze, to rozkoszowałam się widokiem jego szmaragdowych tęczówek.

- Mała... Nie warto... Nie przez niego... - on wiedział, że to przez Leo... Wiedział, aż za dobrze...

Wzięłam do ręki ubrania mojego byłego chłopaka i położyłam je przed Lucas'em.

- Nie oddam mu je osobiście. - bąknęłam. - Nie mam odwagi i ochoty...

- Ponoć macie wspólnego przyjaciela? - spytał.

- Tak, Charlie... - odpowiedziałam i uniosłam lekko kącik ust.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Ooo jak słodko... - do sali wszedł jakiś blondyn. Szybko go rozpoznałam, to był przyjaciel Leo, piosenkarz z BaM. Podszedł do mnie - My się jeszcze chyba nie znamy?
- Nie. - odpowiedziałam.
- Jestem Charlie Lenehan. - przedstawił się i podał mi rękę.
- Natty Thomson, miło mi. - również podałam mu rękę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Gdybym nie leżał w szpitalu z zabandażowaną głową, nie przeżyłabyś teraz...ale od czego ma się kumpli...- spojrzał na Charliego.
- O ni... - nie dokończyłam bo chwilę później blondyn podbiegł do mnie, złapał, przerzucił przez ramię i zaczął biegać w okół sali, śpiewając "I belive, I can fly.". No po prostu debile.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Ej, ale mi też się coś należy, nie? Za te moje nieszczęsne siniaki... - puściłam Leo i podeszłam do blondyna. Ten nadstawił policzek, a ja... liznęłam go. Zaczęłam się śmiać, uciekłam do bruneta i schowałam się pod szpitalną kołdrę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Jezu, Natty nie płacz... - usłyszałam.

Potrząsnęłam głową i poczułam zimne krople łez spływających po mojej twarzy. Otarłam je. Nawet nie wiedziałam, że zaczęłam płakać...

- Będzie dobrze... - powiedział Lucas i przytulił mnie do siebie. - Pomóc Ci się spakować? - spytał gdy mnie puścił.

Kiwnęłam głową, a ten pomógł mi wstać.

-*-

- A tak po za tym... To jak się tu znalazłeś? - spytałam kiedy pakowaliśmy już ostatnie moje ubrania.

- Martwiłem się bo nie odpisywałaś, przyszedłem więc tu, a drzwi otworzyła mi Twoja mama. - posłał mi uśmiech, a ja po chwili odwzajemniłam się tym samym.

- Byłam, aż tak schlana? - skrzywiłam się na wspomnienia o tamtej nocy.

- Jeśli niczego nie pamiętasz, to sądzę, że tak. - zaczął się śmiać. - Widziałaś różowe kucyki i tęczę więc no... - na wspomnienie o moim zachowaniu wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.

Nie zauważyłam nawet, że moja mama stoi w progu i uśmiecha się szczerze.

- Oh, mamo. - uśmiechnęłam się do niej.

- Gotowa? - spytała podchodząc do mnie.

- Tak, chyba tak. - odpowiedziałam - Ale muszę jeszcze skontaktować się z Charliem. Leo zostawił u mnie swoje rzeczy... - opuściłam wzrok.

- Dobrze, masz jeszcze 3 godziny na samolot więc spokojnie.  - powiedziała i wyszła z mojego pokoju.

Zamknęłam walizki i wzięłam telefon do ręki.

- Chcesz coś do picia? - spytałam się Lucas'a gdy dzwoniłam już do Charliego.

- Wody poproszę. - powiedział i uśmiechnął się.

- Okej.

Zbiegłam na dół po schodach i zaczęłam nalewać wody. Kiedy wchodziłam po schodach w końcu dodzwoniłam się do blondyna.

*
*
*
*
- Halo? - odezwał się głos w słuchawce.
- Charlie? Słuchaj tu Natty, mam do Ciebie sprawę.
- Oo Natty, hej. - słychać było, że się uśmiechnął. - Słucham, jaką?
- Bo widzisz, za 3 godziny mam samolot do Polski i...
- Zaraz, czekaj, to Ty wyjeżdżasz? - spytał zdziwiony.
- No tak, do końca wakacji i zastanawiam się co raz częściej nad stałą wyprowadzką do Polski... Ale nie o to mi teraz chodzi. Słuchaj, bo Leondre... - w tym momencie głos mi zadrżał. - ...zostawił u mnie swoje rzeczy... Mógłbyś mu je dać? - spytałam - Proszę. - powiedziałam do Lucas'a i podałam mu szklankę z wodą, na co on podziękował.
- No tak, spoko.
- A moge wiedzieć gdzie jesteś? Bo troche goni mnie czas, a chciałabym się jeszcze pożegnać z Jasmine...
- Przy niej, właśnie jestem w szpitalu. - odpowiedział.
- Naprawdę? Jak ona się czuję? - spytałam piskliwym głosem.
- O wiele lepiej niż wcześniej. I za parę dni będzie mogła już wyjść że szpitala. - słychać było, że znowu się uśmiechnął.
- To dobrze. - uśmiechnęłam się do słuchawki. - Będę za jakieś 20-30 minut, okej?
- Okej. To czekam.
- Na razie. - powiedziałam i rozłączyłam się.
*
*

- Podwiozę Cię. - oznajmił Luc.

- Mógłbyś? - spytałam pakując rzeczy do torebki.

- Oczywiście. - uśmiechnął się. - Idź się ogarnij, a ja pójdę na dół porozmawiać z Twoją mamą.

- Okej, tylko nic o imprezie, proszę... - powiedziałam błagalnie.

- Spokojnie. - zaśmiał się i wyszedł.

-*-

Ogrnięta zeszłam na dół do mojej rodzicielki i mojego przyjaciela. Tak, oficjalnie mogę nazwać Lucas'a swoim przyjacielem.
Gdy chłopak mnie zobaczył, cmkonął w powietrzu, a następnie wstał i pożegnał się z moją mamą, wychodząc z domu i rzucając mi 'Czekam w samochodzie.'.

- Bardzo miły ten Lucas. - uśmiechnęła się do mnie.

- Wiem, bo mój, haha. - odpowiedziałam. - Dobra mamo, ją lecę, będę za jakąś godzinę. - cmoknęłam ją w policzek i odeszłam od kierując się w stronę drzwi.

- Trzymaj się tam. - rzuciła.

Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu Lucas'a. Po niecałych 25 minutach byliśmy przed szpitalem. Weszliśmy razem, a ją spytałam się gdzie leży Jasmine Branson. Pielęgniarka oznajmiła mi, że leży w sali 204, a ja razem z moim przyjacielem skierowaliśmy się w jej stronę.

- Zaczekasz tu chwilę? - spytałam bruneta kiedy staliśmy przed salą.

- Jasne. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.

*

- Natty! - pisnęła Jasmine gdy weszłam do jej sali.

- Jasmine! - podbiegłam do dziewczyny i delikatnie przytuliłam ją do siebie. - Tak się cieszę, że mogę Cię zobaczyć. - wypaliłam.

- Ja tak samo. - odpowiedziała i posłała mi szczery uśmiech.

Odwróciłam się i zobaczyłam Charliego. Okrążyłam łóżko i dosłownie rzuciłam się na niego, płacząc przy tym jak głupia.

- Nie płacz. - zaśmiał się i mocno mnie przytulił.

- Tak bardzo będzie mi was brakowało... - powiedziałam i ponownie się rozpłakałam.

- Nam Ciebie też. - odpowiedzieli chórem, a ja znowu po kolei zaczęłam ich przytulać.

Po krótkiej rozmowie, podałam Charlie'mu rzeczy Leondre i pożegnałam się z nimi całusem w policzek i długim uścisku po czym wyszłam z sali. Po policzkach spłynęły mi jeszcze pojedyncze łzy, ale szybko je otarłam. Podchodząc do zielonookiego, wychodzimy ze szpitala trzymając się za ręce. Nie powiem, że było nawet miło...

-*-

- Boże, mam jeszcze tylko 40 minut na samolot. - wypowiedziałam, szybko pakując parę rzeczy do torebki.

- Mała, spokojnie. - Lucas podszedł do mnie, złapał w talii i pocałował mnie w czoło.

Ja na ten gest od razu uspokoiłam się i wtuliłam się w jego umięśniony tors. Czułam jak jego serce bije co raz szybciej, więc uśmiechnęłam się pod nosem.

- Gotowa? - spytał gdy już odsunęliśmy się od siebie.

- Mhm. - kiwnęłam głową i skierowaliśmy się do salonu gdzie czekała na nas moja mama.

*20 minut później*

Co raz bardziej nie chcę wyjeżdżać do Polski... Tu mam Lucas'a, Charliego, Jasmine, Miley i wiele innych osób... W nowej szkole moje życie zmieniło się diametralnie... Poznałam co to jest przyjaźń i miłość... Ale już nie mogę się wycofać... Moi rodzice specjalnie zafundowali mi lot najlepszym samolotem bo wiedzą, że nienawidzę latać... Eh, tak bardzo, żałuję swojej decyzji...

- Natt, idź już... Jeśli będziesz zwlekać, samolot w końcu wystartuje bez Ciebie... - skarcił mnie Lucas.

- Uwierz mi, że nie chcę nigdzie lecieć... Nie teraz gdy poznałam Ciebie... - odpowiedziałam i spuściłam wzrok.

Chłopak złapał mój podbródek i zmusił mnie żebym patrzyła w jego cudowne szmaragdowe oczy, na co mnie przeszedł dreszcz, a on lekko uniósł kącik ust.

- Co by się nie stało... - mówił - zawsze będę przy Tobie... - ręką dotknął mojego serca.

- Dolicz jeszcze do tego rozmowy przez skype'a, telefon i messenger'a. - palnęłam, a on zaniósł się głośnym śmiechem.

- I widzisz, nie będzie tak źle. - powiedział śmiejąc się i przytulił mnie mocno do siebie.

Staliśmy przytuleni tak do siebie parę minut, po czym rozbrzmiał głos w głośnikach oznajmiający pasażerom, że samolot, którym lecieć mam do Polski za chwilę odlatuję. Szybko pożegnałam się z mamą, całusem w policzek i mocnym uściskiem i podeszłam do Lucas'a, żegnając się z nim tak samo, tylko, że czulej.

- Będę tęskińć. - rzuciłam, machając przez ociekające łzy i pobiegłam na samolot.

*

Gdy byłam już w samolocie zajęłam swoje miejsce i głośno wzdychając, założyłam słuchawki i puściłam swoją ulubioną playlistę.

Po chwili zaczął padać deszcz, a w głośnikach odezwał się głos mężczyzny.

- Ze względu na bezpieczeństwo pasażerów, przez niekorzystne warunki pogodowe lot odłożony został na 2:40. Dziękuję.

Jęknęłam w niezadowoleniu, ale czekałam cierpliwie na to, aż wylecę z Anglii...
Włączyła się moja jedna z ulubionych piosenek; Lukas Graham - 7 year...
Spojrzałam na spływające po szybie krople deszczu, a pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach... Zostawić wszystkie wspomnienia, czy zostać i cierpieć?...

Z przemyśleń wyrwał mnie obraz wielkiego bukietu róż przed oczami i głos, który rozpoznałabym wszędzie...

- To gdzie lecimy?...

_________________________________
Hej, cześć i czołem! :D

Po pierwsze, przepraszam za moją nieobecność. Niestety, jestem u babci i internetu tu brak, ale właśnie dzięki temu, że nie miałam kontaktu, ze światem internetowym (? xD) napisałam najdłuższy jak dotąd rozdział na moim blogu XD <3

Po drugie, bardzo, ale to BARDZO chciałabym podziękować za 10000 wyświetleń! *00* Po prostu WOAH! <333 Naprawdę nigdy nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek dobije do takiej liczby wyświetleń ;-; <33 DZIĘKUJĘ ;_; <3

Po trzecie, chciałam podziękować też za wszystkie motywujące mnie do dalszej pracy komentarze! *-* <3 Uwierzcie mi, że to dało mi takiego wielkiego kopniaka, że głowa mała XD xx

Po czwarte, w tym rozdziale jest tylko perspektywa Natty i Lucas'a, a to dlatego, żebyście przekonali się jakoś do niego :D x Lucas sam w sobie nie jest zły, bo gdyby był tym 'złym' wykorzystał by Natt, nawet bez jej popieprzonej (dosłownie XDD) propozycji :D <3

Po piąte, w następnym rozdziale planuję zrobić perspektywę Charliego i Leondre.

Po szóste, jak myślicie, kto pojawił się niespodziewanie obok Natt? :DD *-* xx

I po siódme, najważniejsze, ŻYCZĘ WAM SPOKOJNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT KOCHANI! <333 xoxo

~*PODZIĘKOWANIA*~

Z całego serca, chce podziękować 3 osobom, które przekonały mnie do nie usuwania tego bloga. Uświadomiły mi, że nie warto, bo to co robię jest dla mnie naprawdę ważne i że Kocham dla was pisać <3

Paula - Ty wiesz, że o Ciebie chodzi debilu xD <3 Dziękuję Ci kochana, bo to dzięki Tobie napisałam ten rozdział, a Ty masz mi się nie poddawać, bo jeśli ja potrafię, to Ty tym bardziej <3

Natka - Ty również wiesz, że to o Tobie XD <3 Ja naprawdę Cię zabiję, bo omału nie dostałabym przez Ciebie zawału głupia xDD xx Ale później, to co powiedziałaś, rozkleiłam się i zaczęłam cicho szlochać :') <333 x

I Marta - Nasz kontakt się trochę pogorszył, ale to Ty zawsze wspierałaś mnie w trudnych chwilach, pocieszałaś mnie, chociaż nie mogłaś być obok mnie fizycznie, ale zawsze jesteś i będziesz w moim małym serduszku ^^ <3 I pamiętaj księżniczko, co by się nie stało zawsze będę przy Tobie *-* <333 xoxo

To były trzy najważniejsze osoby. Ale chce podziękować też wam wszystkim! Bo to dzięki wam to robię i za to jestem wam wdzięczna! ;-; <333 xx Niezmiernie jest mi miło kiedy czytam wasze komentarze <3 Od razu robi się ciepłej na serduszku =^-^= xx A WIĘC DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM I DO NASTĘPNEGO!! <3333 X

PAMIĘTAJ! KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! <3

środa, 16 marca 2016

8.

Rozdział dedykuję mojej inspiracji xo_Natt_xo. Dziękuję Ci kochana za wielkiego kopniaka dzięki, któremu ruszyłam dupę i napisałam w końcu ten rozdział. <3 
KC najmocniej <3 xx



//Codziennie mijam się ze światem Biegnę, biegnę i przestać nie mogę Lecz me serce mnie zatrzymało Gdy odkryłam że biegniesz ze mną ~N.W.\\

~*Charlie*~ 

'Obróciłem się na pięcie i już chciałem wychodzić kiedy nagle usłyszałem słaby głos dziewczyny.
- Charlie...'
Mimo kazania lekarza podbiegłem do blondynki i usiadłem obok niej łapiąc jej co raz cieplejszą rękę. 
- Jasmine... Spokojnie... Jestem przy Tobie... - byłem zszokowany, a zarazem szczęśliwy nagłym wybudzeniem się dziewczyny. - Pamiętaj, bądź silna moja mała księżniczko... - wyszeptałem i pocałowałem ją w okolicę skroni.
- Chłopcze, proszę już wyjść! Ile razy mam Ci powtarzać?! 
- Nie interesuję mnie to. - wycedziłem przez zęby, a następnie ozięble uśmiechnąłem się do niego.
- Czy mam wezwać ochronę?... - spytał.
- Proszę, niech pan go zostawi doktorze... Moja córka go potrzebuję... - wtrąciła się mama Jasmine. Popatrzyłem na nią zdziwiony. 
- Ehh... No dobrze. Ale tylko tą jedną noc, rano masz już wyjść, pamiętaj chłopcze... - rzucił lekarz i wyszedł z sali.
- Dziękuję. - powiedziałem i przytuliłem panią Branson. 
- Nie ma za co... - odpowiedziała odwzajemniając uścisk. - Jasmine Cię teraz potrzebuję... To ja Ci dziękuję, że jej nie zostawiłeś... Że w końcu mogła poczuć się przy kimś... - łza spłynęła jej po policzku opadając na szpitalną posadzkę. - bezpieczna... - powiedziała i wyszła z sali.
Jeszcze chwilę zastanawiałem się o co mogło jej chodzić z tym bezpieczeństwem. Później podszedłem do dziewczyny i usiadłem na skraju łóżka po czym ponownie złapałem jej delikatną dłoń.
- Jasmine... Pamiętaj, zawsze, ale to zawsze będę przy Tobie... Nawet jeśli nie będziemy razem, będę przy Tobie, na zawsze... - po tych słowach pocałowałem blondynkę w policzek i usiadłem do dawnej pozycji.

 Mimo mojego zmęczenia postanowiłem nie spać całą noc i czuwać nad dziewczyną... Eee, no właśnie... Postanowiłem, ale zmęczenie wzięło górę i zasnąłem ok. 1 w nocy. Nie spałem długo, bo tylko 3 godziny, ale to wystarczyło, żebym stracił 3 godziny szczerej rozmowy z Jasmine. Okazało się, że blondynka obudziła się chwilę po tym jak zasnąłem...
- Jasmine, ja Cię na prawdę przepraszam że zasnąłem, ale...
- Już dobrze Charlie... Przecież nic się nie stało... - przestraszyłem się lekko, bo wydawało mi się, że każde wypowiedziane z jej ust słowo, sprawiało jej ból...
- Może zapomnijmy o tamtym całym zdarzeniu i zacznijmy od nowa?... - spytałem patrząc w jej przekrwione, ale zarazem śliczne oczy.
- Zgadzam się. - odpowiedziała, a ja zrobiłem pierwszy krok.
- Charlie Lenehan. - 'przedstawiłem się' i podałem jej rękę.
- Miło mi pana poznać, panie Lenehan. Ja nazywam się Jasmine Branson. - powiedziała lekko śmiejąc się i uścisnęła moją dłoń.
- Przyjaciele? - spytałem i uniosłem mały palec w górę.
- Przyjaciele... 




~*Natty*~
*wcześniej*


 Okazało się, że drzwi prowadziły do bocznego wyjścia. Blask słońca oślepił mnie na chwilę, ale później oczy przyzwyczaiły się i ujrzałam ruchliwą ulicę. Pomału zeszłam po schodach i skierowałam się na autobus. Byłam nieobecna. Nawet nie zwracałam szczególnej uwagi na zatrzymujące się obok mnie samochody, które trąbiły bo nie mogły przejechać. Szczerze to mało mnie to w tej chwili interesowało. Nic. Kompletnie nic, nie miało teraz sensu...
Nieobecnym wzrokiem błądziłam po sylwetkach ludzi przechodzących obok mnie. Szłam prosto przed siebie poszukując przystanku autobusowego.
Dotarłam. Na autobus czekałam chyba z 4 minuty. 
Gdy już wróciłam do domu, zmarnowana, zapłakana, zmęczona i z brakiem chęci do życia wbiegłam bez słowa na górę do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że to już koniec. Że już nie będziemy razem. Już nigdy...
- Czemu ludzie to takie podłe kurwy?... Te pieprzone 'na zawsze', okazało się być tylko 'na chwilę'... Chyba tylko ja mam takie szczęście... - pomyślałam.
Założyłam słuchawki i zasnęłam...

*nazajutrz* 

 Obudziłam się cała mokra od łez... To był jeden z najgorszych snów jakie mi się śniły... Po raz kolejny poczułam się nic niewarta... Chwilę po moim wybudzeniu usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę... - szybko usiadłam i otarłam pojedyncze łzy. 
- Oo już wstałaś. - to była moja rodzicielka.
- Jak widać. - powiedziałam i uśmiechnęłam się ostatkiem sił. Nie chciałam, żeby zorientowała się, że coś jest nie tak. 
- Dzwoniła pani Branson...
- Czy... Czy coś się stało Jasmine? - spytałam lekko zdenerwowana. 
- Nie... Chodzi o to, że... Jasmine odzyskała przytomność. - ostatnie zdanie powiedziała szeroko uśmiechając się.
- Na prawdę?! Jezuu tak się cieszę. - odpowiedziałam i rzuciłam się jej na szyję. 
- Ale to nie wszystko... Szczerze, to chciałam najpierw powiedzieć Ci ta lepszą nowinę...
- Mamo...co jest? 
- Tato chce Cię zabrać do Polski w Twoje urodziny, na połowę wakacji...
- Okeej. - powiedziałam i rzuciłam jej sztuczny uśmiech.
- Na prawdę chcesz jechać? - spytała zdziwiona.
- Czemu nie. - szczerze to przyda mi się to...
- Aaha, to ja zadzwonię do taty i powiem mu że się zgodziłaś. - oznajmiła i wyszła z mojego pokoju.
Faktycznie to dziwne, że chcę jechać do Polski. Zawsze jak tata chciał mnie tam zabrać to wykłócałam się i zawsze zostawałam w domu. Nie lubię tam jeździć. Nie ze względu na to, że mi się  tam nie podoba, czy coś, tylko po prostu nienawidzę Polaków... to są 100% rasiści. Rzygać mi się chce na samą myśl o spotkaniu się z jakimś polaczkiem cebulaczkiem... I nie jestem rasistką. Nienawidzę Polaków za ich charakter...
Za to jak znęcają się nad słabszymi i nie potrafią nikogo zaakceptować...
Ale tym razem pojadę. Muszę wyrwać się z tego miejsca... Chcę o nim zapomnieć... Raz, na zawsze...

~*Leo*~
*dwa dni później*

 Nie wytrzymuje już tego... Natt nie daje żadnego znaku życia... Próbuje sie do niej dodzwonić to nie odbiera. Przychodzę pod dom, nikt nie otwiera. Piszę na portalach, nie odpisuje... Wykańczam się psychicznie. O niczym innym nie myślę tylko o niej. Minęły 3 dni, a ja tak cholernie tęsknie. Nie mogę jeść. Nie mogę spać. Nie mogę normalnie funkcjonować. Nie wychodzę z pokoju. Cały czas płaczę. A to wszystko przez to, że nie ma jej przy mnie... Nie mogę żyć bez niej, ona była jak mój anioł. Podtrzymywała mnie przy życiu. A teraz nie ma jej tu... Nie wiem nawet czy żyję... Może znalazła sobie już kogoś innego... JA NA PRAWDĘ NIE WIEM CO MAM ZE SOBĄ ZROBIĆ...
Jutro jej urodziny... Moja księżniczka skończy jutro 16 lat... A mnie nie będzie przy niej... Zaplanowałem dokładnie cały ten dzień... Miało być tak cudownie... Ale wszystko się spieprzyło...
Muszę tam pójść... Muszę jej to wszystko wyjaśnić... Przecież między mną, a Bellą NIC się nie wydarzyło! 
Wstałem i skierowałem się do łazienki. Ogarnąłem się cały i poszedłem się ubrać. 
Gotowy, wyszedłem z pokoju i oznajmiłem mojej rodzicielce, że idę się przejść...
Byłem już w połowie drogi. Gdy szedłem z kapturem na głowie i słuchawkami w uszach zauważyłem grupkę piszczących i biegnących w moją stronę dziewczyn. Na prawdę nie miałem ochoty teraz na spotkanie z nimi... 

~*Natty*~

 Przed moim wyjazdem postanowiłam zajrzeć jeszcze do Jasmine i pożegnać się ze wszystkimi. Ykh, prawie wszystkimi...
Zmarnowana poszłam do łazienki. Umyłam się, pomalowałam, uczesałam i ubrałam. Szybkim ruchem wzięłam telefon z pobliskiej szafki. Odblokowałam i zobaczyłam, że mam 23 nieodebrane połączenia, 30 sms'ów, i spam wiadomościami na portalach, wszystko było od Leo... 
Oczy zaszkliły mi się, ale zamknęłam je i zacisnęłam pięści. 
- Nie. Nie będę słaba. Nie teraz. Nie w tym życiu... - otarłam łzy i wyszłam z pokoju. 
W domu nikogo nie było więc zamknęłam go na trzy spusty i skierowałam się w stronę szpitala. 
Założyłam kaptur, włożyłam słuchawki i puściłam na full'a Zedd - Beautiful Now.

 Spokojnym i wolnym krokiem powoli docierałam do szpitala. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam dużą grupkę dziewczyn. Zdziwiło mnie to trochę, ale szłam dalej. Dopiero gdy byłam obok nich, zobaczyłam kto jest w środku tego 'kółka'... Devries... 
- Widać, już dał sobie spokój i zabawia się w najlepsze z fankami. - pomyślałam i uśmiechnęłam się sztucznie.
Chyba mnie nie zauważył. Lepiej dla mnie... No nie licząc tego, że ktoś nagle złapał mnie za kaptur i pociągnął do siebie... Przewróciłam się, a telefon wypadł mi z ręki i wylądował na ziemi. Wzięłam go i zobaczyłam, że ma pękniętą szybkę...

- Odpierdol się od niego suko...
Wstałam i obróciłam się. Zobaczyłam otyłą i brzydką dziewczynę.
- Odwal się ode mnie... - warknęłam. Jeszcze chwila, a jej nos nie był by taki prosty jak jest...
- Myślisz, że nie wiem kim jesteś? Co już taka groźna nie jesteś? - zaśmiała się podle.
- Powiedziałam, ODWAL SIĘ ODE MNIE GRUBASIE! - wykrzyczałam i popchnęłam ją na stojącą grupkę fanek Devries'a. Grubaska potrąciła parę dziewczyn i z wielkim hukiem wylądowała na ziemi.
Dopiero wtedy zorientowałam się, że Leondre mnie zauważył...

~*Leo*~

 Z każdą sekundą, fanek przybywało co raz więcej... Chciałem się stamtąd uwolnić, ale nie mogłem, nie pozwalały mi...
Nagle usłyszałem jeden wielki huk, a kilka dziewczyn przewróciło się. Stanąłem na placach, żeby zobaczyć co się stało i nagle zobaczyłem ją... Natty... Stała tam... Nasz wzrok spotkał się na ułamek sekundy... Łzy napłynęły jej do oczu. Jej wzrok mówił mi: "Nigdy Ci tego nie wybaczę."... Chwilę później, po raz kolejny ją straciłem... Uciekła...

~*Natty*~

 Zobaczył mnie... 
Stałam tam bez ruchu. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie mogłam nawet uciec...
Przed oczami miałam obraz całujących się Leo i Belli... Łzy leciały strumieniami, ale opamiętałam się. Posłałam mu ostatnie, lodowate, a zarazem puste spojrzenie i uciekłam...
Nie chcę mieć z tym człowiekiem nic wspólnego...

 Biegłam. Nie wiedziałam nawet w którą stronę. Biegłam po prostu przed siebie...
Nagle poczułam mocne uderzenie i ból... Upadłam. Nie mogłam otworzyć oczu, byłam, aż tak słaba...
Usłyszałam jakiś głos nad moją głową.
- Halo! Żyjesz?! Halo! Obudź się! Boże, zabiłem dziewczynę... - spanikowany głos należała do jakiegoś chłopaka. Poczułam jego rękę na mojej szyi, sprawdzał mi puls. Jęknęłam cicho w odpowiedzi, że żyję. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. - Ty żyjesz! Boże, jaka ulga...
Poczułam przypływ sił i powoli otworzyłam powieki. Moim oczom ukazał się chłopak, przystojny chłopak... 
Wiek około siedemnastu lub osiemnastu lat, czarne włosy opadające lekko na czoło i zasłonięte do połowy czapką, szmaragdowe duże oczy i wysunięte kości policzkowe. Miał też kolczyk w prawym uchu i charakterystyczny tatuaż na prawej ręce. Patrzyłam się na niego jak głupia, a kiedy się zorientowałam, że to robię spuściłam wzrok i lekko zarumieniłam się. Zobaczyłam, że chłopak lekko się zaśmiał, boże jaka wtopa... Nic szczególnego po za siniakami i zadrapaniami nie miałam, na szczęście. Chłopak pomógł mi wstać. Dopiero teraz ujrzałam jego sylwetkę. Na oko miał jakiś metr osiemdziesiąt, szczupły i dobrze zbudowany... 
- C-co się takiego stało... - spytałam lekko zdezorientowana widząc rozwaloną deskorolkę obok mnie.
- Yy, no wiesz, jechałem sobie na deskorolce kiedy nagle wbiegłaś na mnie, zawaliłaś mnie z deski, mocno upadłaś na moją deskę i się złamała... - odpowiedział zażenowany, ale kiedy popatrzył się na mnie zaśmiał się pod nosem.
- Boże, przepraszam... Ja na prawdę miałam dzisiaj okropny dzień i byłam nieobecna... - chciałam się jakoś wytłumaczyć, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. - Oczywiście odkupie Ci deskorolkę. - dodałam szybko.
- Spokojnie. - nadal się śmiał, dziwny jest... Ja tu jestem jak najbardziej poważna, a ten się ze mnie śmieję... - Nie musisz. I tak była już na granicy wytrzymałości.
- Nie muszę, ale chcę. - wtrąciłam. 
Popatrzył się na mnie tymi swoimi wielkimi zielonymi oczami, a ja poczułam, że znowu się rumienie i szybko spuściłam wzrok.
- Hm, to może się poznamy, bo wiesz, nie znasz mnie, a ja Ciebie, to jak mi później zafundujesz nową deskę? - powiedział podnosząc cwaniacko kącik ust.
- Podaj mi swój adres to Ci wyślę pocztą. - odpowiedziałam stanowczo. Zobaczyłam, że chłopak był lekko zawiedziony. - Żartuję. 
Podniósł głowę, a w jego oczach zobaczyłam błysk, dziwne...
- Natty Thomson. - powiedziałam i podałam mu rękę. 
- Ładne imię Natty. Lucas Hoover. - przedstawił się cały czas uśmiechając się i uścisnął moją dłoń...

__________________________________
Hejhej! Na samym poczatku po raz kolejny chciałbym was przeprosić.
Przepraszam za to, że znowu was zawiodłam, że rozdział jest krótki i że jest do dupy...
Co raz częściej myślę o usunięciu bloga bo cały czas was zawodze...

A jeśli chodzi o rozdział to;
Huhuhu Charlie i Jess takie friendzone xD
Leo nie ma szans u Natt bo nagle pojawił się Lucas 😂❤
Natt wyjeżdża do Polski i co dalej? Jak myślicie?

PAMIĘTAJ! KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! ❤ 
xoxo

Ps. Nutka na dziś 👇👇💞

niedziela, 6 marca 2016

7.

Rozdział dedykuję mojej najukochańszej Marcie, która zmotywowała mnie do dalszego pisania <3 KC MOCNO POJEBIE MAŁY XD <33 
Miłego czytania! xx 


//No more pain, no more tears...\\

~*Natty*~

'Z nami koniec...'
Biegłam prosto przed siebie. Przez ociekające po policzkach łzy, prawie nic nie widziałam. Rozmazany obraz utrudniał mi przemieszczanie się po korytarzu. Czułam jedną wielką pustkę... Zastanawiałam się nad tym jak wyglądało by życie bez niego. Pewnie było by o wiele lepsze...
- Kurwa mać. - syknęłam widząc ślepy zaułek. Załamana i ze łzami w oczach osunęłam się powoli po ścianie. Mój płacz odbijał się cichym echem... Schowałam twarz w dłonie i łkając co raz głośniej przypominałam sobie te wszystkie niegdyś 'cudowne' chwile...
***********************************
- Okeej, miło mi Cię poznać Natty, ja nazywam się Leondre Devries...
***********************************
Debilka...
***********************************
"Leondre Devries wysłał Ci zaproszenie do grona znajomych"
***********************************
Co Cię podkusiło?!...
***********************************
Leondre położył się na mnie i znowu zaczął mnie łaskotać.
-Przeprosisz czy nie? - spytał.
-TAAK! A-ALE PRZESTAŃ JUŻ!
***********************************
Mogłaś z tym skończyć...
***********************************
Musnęłam wargami jego policzek i przytuliłam się do niego. Usłyszałam bicie jego serca, miał przyśpieszone tętno. Poczułam lekkie mrowienie w brzuchu. Odsunęłam się od niego, usiadłam na łóżku i splotłam nasze dłonie. 
***********************************
Byłaś taka naiwna...
***********************************
Złapał mnie w talii, przyciągnął do siebie i pocałował w szyje. Jego pocałunki skierowały się ku górze, a gdy dotarł do ust, ugryzł lekko moją wargę i zaczął powoli całować... Jego ręka wędrowała po moim ciele, po plecy i brzuch, aż po tyłek. Nagle ścisnął go, a ja jęknęłam cicho.
***********************************
Taka głupia...
***********************************
Wręczył mi różę...i podał mi rękę.
- Mogę? - spytał, a ja kiwnęłam głową. Pomógł mi wstać i...włączył moją ulubioną piosenkę. Łzy zaczęły mi lecieć... Przytuliłam się do niego. Później zarzuciłam mu ręce wokół szyi i zaczęliśmy się lekko kołysać...
***********************************
Taka zakochana...
***********************************
Nagle ktoś przytulił się do moich pleców, odgarnął włosy i pocałował w szyję. Wystraszyłam się i lekko podskoczyłam. Odwróciłam się i zobaczyłam moją śpiącą królewnę. 
- Dzień dobry księżniczko. - powiedział Leo i wpił się w moje usta.
- Dzień dobry. - odpowiedziałam i odwzajemniłam pocałunek. 
***********************************
Już za późno... Płać za swe czyny...
***********************************
To co zobaczyłam, zamurowało mnie... Zobaczyłam... Leo stojącego naprzeciwko Belli... Byli blisko siebie... Oni...się całowali...
Ze łzami w oczach wybiegłam z łazienki... Usłyszałam jeszcze głos Leo... Krzyczał moje imię... Biegłam dalej, nie miałam zamiaru się zatrzymywać... Z nami koniec...
***********************************
A teraz cierp...
***********************************



Odgarnęłam kosmyk włosów z szyi i poczułam coś zimnego. Wybadałam przedmiot i zorientowałam się, że mam na sobie łańcuszek od Leo... Ogarnęła mnie fala wściekłości. Momentalnie wstałam, szarpnęłam z całej siły wisiorek i rzuciłam go przed siebie. Zrobiło mi się słabo, a do oczu napłynęły mi łzy. Upadłam.
- Co ja takiego zrobiłam?!... - krzyczałam  dławiąc się łzami - Czemu ja...CZEMU KURWA! CZEMU!? - zaczęłam walić pięściami w podłogę. Nie wiedziałam co mam ze sobą zrobić...
Nagle usłyszałam kroki. Podniosłam głowę i nie obecnym wzrokiem popatrzyłam przed siebie. Nic nie widziałam... Kroki stawały się co raz głośniejsze... Odbijały się echem... Postać była co raz bliżej... Wystraszona wstałam. Rozejrzałam się dookoła szukając drogi ucieczki. Zauważyłam, że po lewej stronie znajdują się jakieś drzwi. Szybkim ruchem złapałam za klamkę i weszłam do pomieszczenia...

~*Leo*~
*dużo wcześniej*

Bella spytała się mnie czy możemy się przejść. Była bambinos, a ja chciałem w miarę możliwości spełniać ich marzenia. Poinformowałem Natty, że za chwilę będę, pocałowałem ją i odszedłem.
Przez parę minut szliśmy w ciszy...
- Leondre, mam pytanie...
- Okej, słucham.
- Czemu Natty? Czemu to właśnie z nią jesteś...? - spytała niepewnie.
- To po prostu jest miłość. - uśmiechnąłem się do niej - Kiedy zobaczyłem Natt po raz pierwszy, to wiedziałem, że to moja księżniczka. Ona jest inna, ale inna w dobrym znaczeniu. Jest śliczna, mądra i taka delikatna. Przy niej jestem na prawdę szczęśliwy i niczego mi wtedy nie brak... Cholernie za nią tęsknie wtedy kiedy jej nie widzę. Gdy ona jest smutna to ja razem z nią. I strasznie mi na niej zależy...
- Jejku jakie Natt ma szczęście... - powiedziała zawiedziona.
- Hej mała, głowa do góry! - uśmiechnąłem się do niej i rozłożyłem ręce. Ona odwzajemniła uśmiech i wtuliła się we mnie. - Pamiętaj, że zawsze masz mnie i Charlie'go. A teraz gdy dowiedziałem się, że jesteś siostrą Jasmine, możesz na mnie polegać w każdej sytuacji. Pisz, dzwoń, wbijaj do mnie, a Ci pomogę.
- Dziękuję. - wyszeptała.
- Haha polecam się na przyszłość. - odpowiedziałem i wybuchnęliśmy razem śmiechem.
Przez około 20 minut chodziliśmy po tym szpitalu. Wygłupialiśmy się, zaglądaliśmy do chorych i nawet nie wiedzieliśmy kiedy ten czas tak szybko zleciał. Bella jest na prawdę fajna.
Blondynka poinformowała mnie, że musi iść do łazienki. Ja przytaknąłem głową i skierowaliśmy się w stronę damskiej toalety. Ona weszła do środka, a ja oparłem się o ścianę i wszedłem na różne portale. Poodpisywałem trochę fanom i wysłałem parę snapów. Kiedy skończyłem zorientowałem się, że Bella siedzi tam już od jakiś 10 minut.
- Na sranie ją wzięło, czy co? - pomyślałem śmiejąc się sam do siebie. Bez wahania wszedłem do łazienki. - Bellaa... - zawołałem przeciągając ostatnią literę. Nikt się nie odezwał.
Co jest...
Na posadzce zobaczyłem rozmazane krople krwi. Podszedłem do drzwi od kabiny i próbowałem je otworzyć. Bezskutecznie...
- BELLA JESTEŚ TAM?! - krzyknąłem kiedy usłyszałem cichy szloch.
- Leo...Proszę Cię odejdź... - powiedziała wystraszona. - PROSZĘ!
- OTWÓRZ TE PIEPRZONE DRZWI! - wkurzony uderzyłem pięścią w drzwi. Chyba przesadzam, w końcu to damska, a ona może mieć...okres? Taa, chyba tak to się nazywa. - Otwórz. Chcę Ci tylko pomóc. Na prawd...
- NIE ROZUMIESZ, ŻE JUŻ NIKT NIE MOŻE MI POMÓC?! Nikt... - wykrzyczała mi prosto w twarz po tym jak gwałtownie otworzyła drzwi od kabiny. 
Byłem trochę zdezorientowany całą tą sytuacją. Spojrzałem na jej lewą rękę. Rękaw od bluzy był miejscami czerwony... Kiedy zorientowała się gdzie patrzę, nerwowo opuściła go jeszcze bardziej. 
- Masz mi to pokazać. - powiedziałem stanowczo wskazując na jej rękę. 
- Ja nie mog...
- Nie interesuję mnie to w tej chwili. Masz mi to pokazać i wyjaśnić. - próbowałem być jak najbardziej spokojny.
- Nie odpuścisz?... - spytała ze smutkiem w oczach.
- Nie.
- Przepraszam... - powiedziała podwijając rękaw. Moim oczom ukazały się liczne blizny. Cienkie i grube, świeże i stare i długie i krótkie... Zobaczyłem również najświeższe blizny, z których lekko leciała krew.
- Czemu?... - spytałem podnosząc delikatnie jej rękę.
- To wie tylko Jasmine... I nikt po za nią nie może się dowiedzieć...
- Bella. - powiedziałem patrząc jej głęboko w oczy. - Zaufaj mi.
- Skąd mam pewność, że nikomu nie wypaplasz? - parsknęła i wyszła z kabiny. Złapałem ją za rękę i przyciągnąłem do siebie.
- Bo już przeżyłem coś takiego... - odpowiedziałem i spuściłem głowę na dół.
- Przykro mi, ale to nie Twoja sprawa. - uśmiechnęła się sztucznie. Zabolało...
- Myślałem, że jesteś inna... - to na prawdę boli.
- No widzisz. - 'uśmiechnęła się' - Teraz wiesz, że tak nie jest. - powiedziała i chciała odejść.
- STÓJ! - nie panowałem nad sobą. Nie mogłem dopuścić do tego, żeby Bella nadal krzywdziła samą siebie.
- Czego. - warknęła.
- Obiecaj mi, że więcej tego nie zrobisz... Proszę Cię... - byłem bliski płaczu, chociaż nie wiem dlaczego.

~*Bella*~

Leondre powoli zaczyna działać mi na nerwy. Wiem co on przeżył w dzieciństwie, ale ja mam gorsze problemy od jego. Po za tym on je MIAŁ, a ja nadal je MAM...
- Obiecuję. - kłamałam. Od tego nie da się uwolnić...


- Mam nadzieję, że już nigdy tego nie zrobisz... - powiedział i przytulił mnie do siebie.
Ręka szczypała mnie lekko, ale jestem już przyzwyczajona do bólu. Ten ból w porównaniu z tam tym to jest jak lekkie draśnięcie... I ten sms... Chciałabym stąd odejść. Tak na zawsze. Żeby uwolnić się od nich. Od nich wszystkich...

~*Leo*~

Odsunąłem się od dziewczyny i styknąłem nasze głowy. Popatrzyłem jej głęboko w oczy. Widziałem w nich smutek, strach i ból... Ani grama szczęścia... Patrzyliśmy tak sobie w oczy kiedy do łazienki ktoś wszedł. Upuścił telefon i wybiegł.
- Kto to był? - spytałem zdziwiony. Dziewczyna tylko wzruszyła ramionami.
Odszedłem od blondynki i zobaczyłem telefon. Podniosłem go. To telefon Natt. - Cholera. - wycedziłem.
Wybiegłem z łazienki i zobaczyłem biegnącą brunetkę.
- NATT, ZATRZYMAJ SIĘ!!! NATTY!!! ZACZEKAJ!!! - krzyczałem, ale ona nie reagowała. Pobiegłem za nią, ale po chwili ją zgubiłem. - CO DO CHUJA PANA SIĘ STAŁO?!...
Zacząłem powoli chodzić w tą i we w tą, ale nie wytrzymałem. Skierowałem się w stronę gdzie pobiegła dziewczyna. O co mogło jej chodzić?... Przecież bez powodu nie wyrzuciła by telefonu i wybiegła z płaczem z łazienki... FUCK. Bella. Ona mogła to źle zrozumieć... To chyba wyglądało jakbyśmy się całowali...
Idąc prosto przed siebie zauważyłem, jakiś świecący przedmiot. Podbiegłem do niego i zobaczyłem, że to łańcuszek, który dałem Natty...
- Czyli to koniec... - pomyślałem.
- NIE. JA NA TO NIE POZWOLĘ. NIC MIĘDZY MNĄ A BELLĄ SIĘ NIE WYDARZYŁO. BĘDĘ WALCZYŁ O NATT DO KOŃCA MOICH DNI. DOPÓKI... Dopóki do mnie nie wróci...

~*Charlie*~ 

Pani Branson pozwoliła mi wejść do Jasmine. Jest na prawdę miła, taka ciepła... Zajrzałem przez szybę i zobaczyłem nie przytomną blondynkę. Mimo tego, że była w na prawdę złym stanie, wyglądała uroczo. Była taka śliczna... Usiadłem obok niej i złapałem jej zimną dłoń. Przybliżyłem ją do ust i lekko pocałowałem. Siedziałem tak 15 minut i wpatrywałem się w moją blond królewnę, dopóki nie wszedł lekarz i nie oznajmił mi, że muszę już iść.
- Ale jak to, czemu? - spytałem lekko zdenerwowany.
- Panna Branson musi odpoczywać, a co do pana to przydałby się panu pożądany sen.
Już chciałem się wykłócać gdy do sali weszła mama Jasmine i powiedziała mi żebym wyszedł. Aha, zabolało...
- Dobrze... - odpowiedziałem zawiedziony. Podszedłem do blondynki i musnąłem jej wargi. Obróciłem się na pięcie i już chciałem wychodzić kiedy nagle usłyszałem słaby głos dziewczyny.
- Charlie...

_____________________________________________
Hejo moje misie <3 Jest i kolejny rozdział! ^^ Przepraszam, że nie było go tak długo, ale po prostu nie mogłam. Więcej tutaj ----> [KLIK]

Moim zdaniem rozdział jest do dupy xd Taki nijaki xdd
Ale wyjaśniła się w końcu sprawa z Leo i Bellą. Jak myślicie, Natt uwierzy mu? Wrócą do siebie? :D
II JASMINE OBUDZILA SIE JEJ! :DD <3 CHARLS TAKI KSIĄŻE, A JESS ŚPIĄCA KRÓLEWNA, HAHA XDD <3 
No, ale ja już nie przedłużam więc do następnego! <33 xx

PAMIĘTAJ! KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! 💕

Btw. Nutka na dziś :') Jest taka prawdziwa :') Cały czas jej słucham, mega wpadła mi w ucho <3 mimo iż nie przepadam za tym yt'berem jest na prawdę spoko xD 

👇👇👇👇👇👇

piątek, 4 marca 2016

INFORMACJA!

WAŻNE!!!

Przepraszam was bardzo za to, że rozdziału jak na razie nie ma. Niestety mam szkołę i mega dużo spraw na głowie, praktycznie nie mam czasu wchodzić na cokolwiek. A jeszcze jedna sprawa, że nie mam w ogóle weny po tym jak usunął mi się rozdział, który chciałam opublikować w środę :')) 
Rozdziały będą teraz co raz rzadziej, ponieważ do świąt Wielkanocnych zapowiada mi się dużo sprawdzianów i nie będę miała czasu pisać. Rozdziały więc będą co 5-6 dni. 
Ale obiecuję, że 7 rozdział będzie w weekend! :) 
Przepraszam jeszcze raz i miłego dnia lub wieczoru wam życzę! ♥ xx