PRZECZYTAJ NOTKE NA DOLE! DZIĘKUJĘ! <3
//The future starts today, not tomorrow...\\
~*Natty*~
Lucas okazał się być na prawdę fajnym chłopakiem. Oczywiście obiecałam mu odkupić deskorolkę, więc razem z chłopakiem pojechaliśmy do mnie po pieniądze. Całą drogę do sklepu wygłupialiśmy się, ale nie odbyło się też bez zbędnych komentarzy Lucas'a na temat tego, że on nie chcę ode mnie tej deski, że sam sobie ją kupi itd. Ale gdy zobaczył tą swoją 'wymarzoną', ostatecznie wygrałam.
- Jeśli spróbujesz kupić mi tą deskę to obiecuję, że nie przyjmę jej od Ciebie. - burknął oburzony brunet.
- Jakoś przeżyję. - odpowiedziałam i pokazałam mu język.
- Boże, Natt, na prawdę, nie wierzę w Ciebie...
- Taak, wiem jestem wspaniała. - powiedziałam i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem, zwracając uwagę kilku osób.
Po zakupieniu nowej deskorolki, Lucas zaprosił mnie na kawę i ciastko. Zgodziłam się i równo o 3 byliśmy w kawiarni. Prawie dwie godziny siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Popołudnie z Lucas'em to naprawdę udane popołudnie...
- No to jak...spotkamy się może jutro? - spytał, patrząc się na mnie z nadzieją, że się zgodzę.
- Chętnie, ale... - zastanowiłam się nad odpowiedzią.
- Ale?...
- Ale wyjeżdżam jutro do Polski... No i nie będzie mnie do końca wakacji... - odpowiedziałam trochę zawiedziona.
Teraz gdy poznałam Lucas'a miałabym co robić przez kolejne dwa mięsiące, ale podjęłam już decyzję i nie można już nic zrobić.
- Szkoda...ale zaraz... Czy ty... Czy Ty jesteś Polką?! - wykrzyczał, opierając się rękami o stolik.
- Ee, no tak. - zaśmiałam się lekko.
- Cholera...
- Rasista? Czy mam się bać? - spytałam trochę speszona zachowaniem chłopaka.
- Nie, nic z tych rzeczy. - uff, ulżyło - Tylko, że ja też jestem Polakiem.
- C-co? Naprawdę? - z moich ust wydobyły się Polskie słowa.
- Naprawdę. - również odpowiedział po Polsku, śmiejąc się przy tym.
Kolejną godzinę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, ale nie po angielsku, tylko po polsku. Znam Lucas'a już ponad 3 godziny, a dowiedziałam się o nim dużo rzeczy. Nie wiem czy to mój charakter czy moja osoba to robią, ale dużo osób mi się zwierza. I właśnie trafiają się takie osoby jak Luc.
Powiedział mi o swoim dzieciństwie, o tym jak został adoptowany, bo jego rodzicę zginęli w wypadku samochodowym, o tym, że miał problemy z narkotykami, ale jest już na odwyku i o tym, że okaleczał się przez dziewczynę, która niedawno z nim zerwała. Byli ze sobą trzy lata, a ona nagle mówi mu, że jej się znudził i że z nim zrywa.
- Suka. - powiedziałam bawiąc się kubkiem z dawno wypitą kawą.
- Taa, suka, którą nadal kocham... - odpowiedział ze smutkiem w głosie.
- Pokaż ręcę. - powiedziałam stanowczo, a chłopak spojrzał się na mnie ze zdziwieniem. - No pokaż ręcę. - powtórzyłam.
- Ale...
- Nie ma żadnego 'ALE'. - zaakcentowałam ostatnie słowo i pokazałam ruchem ręki żeby zdjął bandamy. - Proszę...
Lucas mimo niechęci spełnił moją prośbę. Odwinął chusty, a moim oczom ukazały się liczne i głębokie rany... Spojrzałam się na niego smutnie. Moje usta wykrzywiły się w grymas gdy lekko dotknęłam niektórych blizn.
- A teraz popatrz na te rany i wymień mi wszystkie powody zrobienia ich. - powiedziałam.
Luc patrzył się na mnie jak na debilkę, ale po chwili zaczął dotykać swoich ran i mówił mi przez co je zrobił.
- Ta - dotknął jednej z licznych blizn. - jest za to, że mnie całowała.
Ta jest za to, że mnie dotykała.
Ta jest za to, że widziała mnie nago.
Ta jest za to, że mówiła mi Kocham Cię.
Ta jest za to, że pieprzyła się ze mną.
Ta jest za to, że ją poznałem.
Ta jest za to, że ją pokochałem.
A ta jest za to że mnie zostawiła... - gdy wymienił ostatni powód, wskazał na najgłębszą i najdłuższą bliznę...
- Czyli, że pamiętasz. A teraz zastanów się. Warto było?... - spytałam spokojnie.
- Nie. - odpowiedział chłodno wpatrując się uparcie w swoją wypitą kawę.
- To dlaczego to zrobiłeś?
- Bo... Z resztą, kim Ty jesteś?! Psychologiem, żeby wypytywać mnie o takie rzeczy?! No to chyba Ci się miejsca pomyliły panienko!… - warknął wstając od stolika i skierował się w stronę wyjścia.
Zabolało...
Siedziałam jak osłupiała. Gdy otrząsnęłam się, to po jego gwałtownym wyjściu zauważyłam, że zostawił telefon i deskorolkę, którą mu kupiłam. Wybiegłam z kawiarni łapiąc przy tym zostawione przez niego rzeczy. Nie biegłam daleko, bo parę metrów dalej, w pobliskim parku, zobaczyłam siedzącego na ławcę Lucas'a z zakrytą twarzą w dłoniach.
Płakał...
- Hej, Luc?... - przykucnęłam przy chłopaku, kładąc rękę na jego plecach.
Ten, na mój gest wzdrygnął się i podniósł głowę do góry. Patrzył mi teraz prosto w oczy. Jak wcześniej przepłnione były ciepłem i szczęściem, tak teraz są pełne smutku i zimna...
- Natt... Przepraszam... - pociągnął nosem i otarł łzy wcześniej spływające po jego policzkach.
- Nic się nie stało. - powiedziałam i szczerze uśmiechnęłam się do niego na co ten mocno mnie przytulił.
Gdy odwzajemniłam jego uścisk, oddałam mu zostawione przez niego rzeczy w kawiarni. Ten podziękował mi i po raz kolejny się do mnie przytulił, a ja wtuliłam się w niego. Chciałam, żeby poczuł, że ma kogoś przy sobie... Kogoś, kto mu pomoże...
-*-
- Mam pomysł! - wykrzyczał nagle brunet kiedy szliśmy do jego mieszkania.
- Jaki? - spytałam unosząc brwi ze zdziwienia.
- Pójdziemy do klubu! - odpowiedział i klasnął w dłonie.
- Ahahaha, dobre... To był żart, nie?
- Nie? Jutro wyjeżdżasz, a więc musisz się zabawić przed wyjazdem i przy okazji spędzić ze mną więcej czasu. - powiedział uśmiechnięty.
- Niby masz te osiemnaście lat, a zachwujesz się jak pięciolatek, Luc... - odpowiedziałam przewracając oczami, a po chwili zaczęłam się śmiać.
- Ha-ha-ha, bardzo zabawne Natt. - burknął, ale nagle dołączył do mnie i oboje wpadliśmy w niekontrolowany śmiech.
Niespodziewanie ktoś złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie.
Mimowolnie odwróciłam się i ujżałam GO.
- Czego?... - warknęłam widząc twarz osoby, której za wszelką cenę chciałam zapomnieć...
- Natt, porozmawiaj ze mną proszę... - jego głos drżał. Był załamany. Ale w tym momencie było mi to obojętne.
- A O CZYM TY CHCESZ ZE MNĄ ROZMAWIAĆ?! - wykrzyczałam unosząc ręcę w powietrzu. - Zdradziłeś mnie Leo... Nigdy, zrozumiałeś, NIGDY Ci tego nie wybaczę... - rzuciłam i próbowałam odejść, ale ten znowu złapał mnie za nadgarstek i nie chciał puścić.
- Ej, stary odpierdol się od niej, okej?! - wykrzyczał zielonooki w stronę mojego byłego chłopaka.
- Kto to jest?!... - wycedził przez zaciśnięte zęby Leo.
- A co Cię to interesuję? - parsknęłam. - Mój...chłopak. - powiedziałam i ironicznie się uśmiechnęłam.
Lucas spojrzał się na mnie ze zdziwieniem, ale ja posłałam mu błagalne spojrzenie, żeby udawał mojego chłopaka. Ten kiwnął porozumiewawczo głową, a ją dziękowałam mu w duchu.
Devries bacznie mi się przyglądywał, to znaczy stał jak osłupiały i patrzył się na mnie z niedowierzaniem.
- Słyszałeś co powiedziała. A teraz odpierdol się od niej!... - po wypowiedzeniu tych zdań, Hoover go popchnął. Ten tylko przegryzł swoją dolną wargę i zacisnął przy tym pięści.
Na początku stawiałam, że zaczną się bić, ale Leo rzucił mi jedyne 'Myślałem, że nadal mnie kochasz...' i odszedł...
Po tych słowach i odejściu Leondre, rozryczałam się jak dziecko... Lucas widząc mój stan, podszedł i mocno mnie przytulił. Ja jedynie wtuliłam się w niego i coraz głośniej zaczęłam płakać...
- Shhh, mała... Nie płacz... Chodź, za chwilę dotrzemy do mojego mieszkania, a tam się położysz spać... - powiedział łagodnie, głaskając mnie po głowie. Działało to na mnie uspokajająco więc po paru minutach przestałam płakać...
-*-
- No to chyba nici z naszych dzisiejszych planów?... - spytał, a raczej oznajmił Lucas, gdy podawał mi kubek gorącej herbaty, o którą prosiłam.
- Nie. - odpowiedziałam stanowczo. - Pójdziemy na tą imprezę nawet jeśli miałby nastać koniec świata. - wybuchnęliśmy razem śmiechem na moje słowa.
- Pewna jesteś?
- Niczego nie byłam pewna jak tego. - zaśmiałam się.
- No to wypij szybko herbatę i pojedziemy do Ciebie, bo za trzy godziny musimy być już w klubie. - oznajmił posyłając mi szczery uśmiech, po czym wyszedł z salonu do swojej sypialni.
Gdy wrócił, miał na sobie czarne rurki z dziurami, białe Forcy, biały T-Shirt bez rękawów, a no to założoną czarną skórzaną kurtkę. Nie powiem, wyglądał zajebiście...
Po chwilowym wyjściu z sypialni, wszedł do łazienki.
Kiedy z niej wrócił, miał postawioną do góry grzywkę, kolczyk w uchu i w wardze?...
- Od kiedy Ty masz kolczyka w wardzę? - zdziwiłam się.
- Od jakiegoś roku, ale zakładam go tylko na imprezy. No wiesz, więcej lasek i w ogóle... - zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam.
Gdy już nareszcie wyszliśmy z domu, wsiadłam do jego czarnego BMW i po 20 minutach byliśmy u mnie.
- Jesteem! - krzyknęłam zdejmując buty.
- Salon! - odpowiedziała moja mama, a ja skierowałam się do salonu.
- Mamy gościa. - uśmiechnęłam się i wskazałam ręką na Lucas'a.
- Widzę właśnie... - moja mama zilustrowała go od dołu go góry, po czym wstała i podała mu rękę. - Kate Thomson.
- Bardzo miło mi panią poznać. Lucas Hoover. - posłał jej ciepły uśmiech i pocałował ją w rękę.
- Oh, jaki dżentelmen. - powiedziała moja mama unosząc ręcę w górę, a później zaśmiała się.
- Wpadliśmy tylko na chwilę po ubrania dla mnie. Lucas zabiera mnie do klubu. Nie masz nic przeciwko temu prawda? - spytałam.
Wiedziałam, że się zgodzi. Jest to mój ostatni dzień w Walii jak na razie, a do tego moja mama wie jak to było z Leondre...
- Tak, oczywiście, tylko nie wracaj zbyt późno i bądź choć odrobinę trzeźwa. - machnęła ręką i uśmiechnęła się do mnie.
- Dzięki, ale niczego nie obiecuję. - odpowiedziałam ironicznie.
Zaprowadziłam Lucas'a do mojego pokoju i powiedziałam, żeby usiadł na łóżku i poczekał chwilę na mnie, a ja wybiorę coś konkretnego.
Po paru minutach wyszłam z garderoby trzymając w ręku małą czarną, a do tego moje ulubione szpilki z pojedyńczymi ćwiekami.
- Może być? - spytałam patrząc się na zielonookiego, który dokładnie przyglądał się wybranemu przeze mnie zestawie.
- Powiem Ci jeśli zobaczę Cię w niej. - zaśmiał się lekko.
- No okeej. - odpowiedziałam przeciągając ostatnie słowo.
Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Po umyciu się zaczęłam robić makijaż i fryzurę. Podkręciłam lekko włosy i spiełam grzywkę do tyłu. Następnie ubrałam sukienkę i buty i tak o to po godzinie czasu wyszłam w końcu z łazienki.
Zobaczyłam siedzącego na moim łóżku Lucas'a szperającego coś w swoim telefonie. Na dźwięk zamykanych drzwi lekko wzdrygnął się i popatrzył się w moją strone z szeroko otwartymi oczami.
- I jak? - spytałam lekko zdenerwowana.
- W-o-a-h...
- Coś nie tak? - dodałam szybko.
- Natt... Wyglądasz... Pięknie... - wypalił.
Na te słowa uśmiechnęłam się do siebie, a w brzuchu poczułam motyle...
Co się ze mną dzieję?...
- Miło, dziękuję. - podeszłam do bruneta i pocałowałam go w policzek.
- Za szczerość się nie dziękuję. - zaśmiał się. - Tylko teraz uważaj na napalonych facetów. Chociaż nic się nie bój. Jak któryś stary zbok będzie chciał Cię tknąć to nogi z dupy powyrywam.
- Haha, prywatny ochroniarz, a do tego przystojny i siedzi właśnie w moim pokoju. No nieźle... - uniosłam lekko kącik ust na co brunet zaśmiał się...
-*-
- Na pewno chcesz tam iść? - spytał ostatni raz kiedy byliśmy przed klubem.
- Na pewno. - odpowiedziałam stanowczo i wyszłam z auta.
Zaczekałam chwilę na chłopaka, a później razem weszliśmy do klubu.
Gdy przekroczyłam próg, poczułam uderzającą we mnie falę ciepła. Poczułam również zapach alkoholu i papierosów.
Moje oczy błądziły wśród tańczących dookoła mnie ludzi. Nagle Luc złapał mnie za rękę na co ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
Zaprowadził mnie na kanapy i powiedział, żebym tu na niego zaczekała, a on pójdzie po drinka dla mnie.
Czułam się tu dziwnie... Tak nie swojo i obco... Gubiłam się tu...
Po chwili zauważyłam idącego w moją stronę Lucas'a ze szklanką w ręcę. Usiadł obok mnie i podał mi mój napój. Jako, że Lucas prowadzi, dzisiaj nie mógł sobie pozwolić na chociaż jednego kieliszka.
Alkoholu przybywało... Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam pić już 9 drnika...
Powoli zaczęłam się poddawać... Tak bardzo kręciło mi się w głowie... Pamiętam tylko napalonego faceta, który próbował się do mnie dobrać, ale za każdym razem go odpychałam... Następnie zrobiło się czarno... Urwał mi się film...
~*Lucas*~
Znam dziewczynę już 9 godzinę, a ta nadal nie ma dosyć alkoholu... Pije cały czas, tak jakby bała się, że zaraz go zabraknie... Czas odstawić. Obiecałam Kate, że Natty przyjdzie do domu o własnych siłach, ale to jest już nie możliwe...
Zobaczyłem obok niej jakiegoś napalonego pierdolonego starucha.
Podszedłem do nich i odciągnąłem go od niej. Ten zaczął się wykłócać i wymachiwał tymi rękami.
- Co Ty koleś odpierdalasz?! Chciałem przelecieć łatwą laskę, bo widać, że to jakaś tania dziwka - wszystko we mnie się gotowało na te słowa... Ale czekałem na koniec jego zajebistej wypowiedzi... - chociaż jest seksowana, a Ty mnie kurwa odciągasz. Co Ty jej wybawca się znalazł?! Z resztą jak chcesz to sobie ją weź. Straciłem ochotę na przelecenie takiej dziwki jak ona...
*BUM*
Jeden strzał i facet leżał nie przytomny. Wkurwił mnie niemiłosiernie... Nazwał Natt dziwką... Jeśli spotkam go gdzieśgdzieś na mieście gdzie będzie trzeźwy to dostanie 3 razy mocniej... Pierdolony zboczony staruch... Jest dopiero 1, ale Natty wygląda okropnie. Zawiozę ją do domu...
- Natt, chodź ze mną... - powiedziałem łagodnie biorąc ją pod ramię.
- Ni-hgcie... Nje jite... - odpowiedziała machając mi palcem przed oczami.
Boże Natty, przepraszam Cię... To przeze mnie... To ja powiedziałem, żebyśmy przyszli do tego pierdolonego klubu... Miałem Cię pilnować, a teraz jesteś schlana w trzy dupy...
- Proszę Cię...
- *bełkot*...
- Natt idziemy do domu. - powiedziałem stanowczo i ciągnąc delikatnie ją za ramię, wyprowadziłem ją z tego cholernego klubu...
Nagle ona rzuciła mnie o ścianę.
- Pieprz się ze mną... - (od autorki; przepraszam, musiałam XDDDDDDDD) stałem jak osłupiały i nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać.
- Jesteś pijana. Jeśli powiesz mi to prosto w oczy gdy będziesz trzeźwa, dopiero wtedy się zgodzę. Nie mam zamiaru Cię wykorzystywać mała wariatko... - powiedziałem i przytuliłem ją, gładząc jej włosy.
Pomogłem jej wsiąść do auta i po paru minutach odjechaliśmy...
-*-
Boję się reakcji Kate. Jest już noc, a Natt jest tak pijana, że widzi różowe kucyki i tęczę...
Weszliśmy do jej domu. Na nasze szczęście Kate już spała... Ostrożnie zdjąłem swoje buty i jej. Wziąłem ją na ręcę w stylu panny młodej i wszedłem po schodach do jej pokoju.
Położyłem ją delikatnie na łóżku, a następnie poszedłem do garderoby i wyciągnąłem z niej chyba jakąś koszulę nocną?
Wróciłem do Natt i powoli zacząłem ją rozbierać. Nie krępowałem się zbytnio, bo dziewczyna miała na sobie bieliznę, a takie widoki są mi już znane. Włożyłem na nią koszulę i rozpiąłem stanik. Ponoć dziewczyny nie lubią spać w stanikach. Odłożyłem dzisiejsze rzeczy na pufe. Ułożyłem niebieskooką wygodnie na łóżku i przykryłem ją kołdrą. Następnie pocałowałem ją w czoło, napisałem karteczkę i wyszedłem z jej domu...
~*Natty*~
*7:00*
Obudziłam się przez rozrywajacy mnie od środka ból głowy... Światło tak mocno raziło w moje oczy, że nie chciałam ich otworzyć... Sucho w gardle, a do tego jest mi niedobrze...
- Co się wczoraj stało?... - spytałam samą siebie w myślach.
Po omacku szukałam telefonu, żeby zobaczyć która godzina, ale zamiast telefonu znalazłam jakąś karteczkę.
"Dzień dobry mała księżniczko <3
*na te słowa uśmiechnęłam się od ucha do ucha*
Przypuszczam iż doskwiera Ci niesamowity ból głowy, suche bolące gardło i masz nudności? Spokojnie, to normalne jeśli ktoś wypije tyle alkoholu co Ty wczoraj ;D Chociaż, jeśli widziałaś różowe kucyki i tęczę to podejrzewam, że rozrywa Cię od środka :/
Masz mój numer nie? Jak wstaniesz to zadzwoń, albo napisz :*
~Lucas xx"
- Różowe kucyki?... I tęczę?... WTF... - powiedziałam na głos. - Zadzwonię do niego później. - rzuciłam kartkę na miejsce i odkryłam się.
Jestem przebrana w koszule nocną... Ale jak? Przecież byłam tak zezgonowana, że widziałam kucyki! Lucas...
- O nie... - wykrzywiłam usta w grymas.
Zeszłam na dół do kuchni i wzięłam 2 najmocniejsze tabletki na ból głowy i jedną na nudności, a następnie popiłam je wodą. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest już 7:30. O 2:25 mam samolot, a nie pożegnałam się jeszcze z tą dwójką...
Zebrałam w sobie wszystkie moje siły i pobiegłam na górę żeby się spakować. Gdy byłam już w swoim pokoju, wyjęłam z szafy dwie duże walizki, położyałam je przed sobą i otworzyłam je. Weszłam do garderoby i powoli zaczęłam wyjmować z niej wszystkie ciuchy i wkładać do walizek. Sukienki, bluzki, spodnie, bluzy, spodenki, spódniczki i chyba nieznany mi zestaw ubrań wepchnięty w nieładzie w kąt. Podeszłam do nich i zamurowało mnie. Zobaczyłam ubrania Leo... W ułamku sekundy wszystkie wspomnienia wróciły... Przypomniałam sobie tą noc kiedy był u mnie Leondre, to właśnie wtedy zostawił te ciuchy...
- Muszę mu je oddać. - próbowałam być stanowcza, ale w połowie zdania głos mi się załamał.
Usiadłam na podłodze i zaczęłam cicho szlochać...
Usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.
- Proszę. - powiedziałam wycierając szybko spływające po moich policzakch łzy.
- Hej mała... - to był Lucas.
- Hej. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się blado pociągając nosem.
- Płakałaś... - powiedział lekko załamany, po czym podszedł do mnie i usiadł po turecku patrząc się głęboko w moje oczy.
Nic nie odpowiedziałam. Szczerze, to rozkoszowałam się widokiem jego szmaragdowych tęczówek.
- Mała... Nie warto... Nie przez niego... - on wiedział, że to przez Leo... Wiedział, aż za dobrze...
Wzięłam do ręki ubrania mojego byłego chłopaka i położyłam je przed Lucas'em.
- Nie oddam mu je osobiście. - bąknęłam. - Nie mam odwagi i ochoty...
- Ponoć macie wspólnego przyjaciela? - spytał.
- Tak, Charlie... - odpowiedziałam i uniosłam lekko kącik ust.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Ooo jak słodko... - do sali wszedł jakiś blondyn. Szybko go rozpoznałam, to był przyjaciel Leo, piosenkarz z BaM. Podszedł do mnie - My się jeszcze chyba nie znamy?
- Nie. - odpowiedziałam.
- Jestem Charlie Lenehan. - przedstawił się i podał mi rękę.
- Natty Thomson, miło mi. - również podałam mu rękę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Gdybym nie leżał w szpitalu z zabandażowaną głową, nie przeżyłabyś teraz...ale od czego ma się kumpli...- spojrzał na Charliego.
- O ni... - nie dokończyłam bo chwilę później blondyn podbiegł do mnie, złapał, przerzucił przez ramię i zaczął biegać w okół sali, śpiewając "I belive, I can fly.". No po prostu debile.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Ej, ale mi też się coś należy, nie? Za te moje nieszczęsne siniaki... - puściłam Leo i podeszłam do blondyna. Ten nadstawił policzek, a ja... liznęłam go. Zaczęłam się śmiać, uciekłam do bruneta i schowałam się pod szpitalną kołdrę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Jezu, Natty nie płacz... - usłyszałam.
Potrząsnęłam głową i poczułam zimne krople łez spływających po mojej twarzy. Otarłam je. Nawet nie wiedziałam, że zaczęłam płakać...
- Będzie dobrze... - powiedział Lucas i przytulił mnie do siebie. - Pomóc Ci się spakować? - spytał gdy mnie puścił.
Kiwnęłam głową, a ten pomógł mi wstać.
-*-
- A tak po za tym... To jak się tu znalazłeś? - spytałam kiedy pakowaliśmy już ostatnie moje ubrania.
- Martwiłem się bo nie odpisywałaś, przyszedłem więc tu, a drzwi otworzyła mi Twoja mama. - posłał mi uśmiech, a ja po chwili odwzajemniłam się tym samym.
- Byłam, aż tak schlana? - skrzywiłam się na wspomnienia o tamtej nocy.
- Jeśli niczego nie pamiętasz, to sądzę, że tak. - zaczął się śmiać. - Widziałaś różowe kucyki i tęczę więc no... - na wspomnienie o moim zachowaniu wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.
Nie zauważyłam nawet, że moja mama stoi w progu i uśmiecha się szczerze.
- Oh, mamo. - uśmiechnęłam się do niej.
- Gotowa? - spytała podchodząc do mnie.
- Tak, chyba tak. - odpowiedziałam - Ale muszę jeszcze skontaktować się z Charliem. Leo zostawił u mnie swoje rzeczy... - opuściłam wzrok.
- Dobrze, masz jeszcze 3 godziny na samolot więc spokojnie. - powiedziała i wyszła z mojego pokoju.
Zamknęłam walizki i wzięłam telefon do ręki.
- Chcesz coś do picia? - spytałam się Lucas'a gdy dzwoniłam już do Charliego.
- Wody poproszę. - powiedział i uśmiechnął się.
- Okej.
Zbiegłam na dół po schodach i zaczęłam nalewać wody. Kiedy wchodziłam po schodach w końcu dodzwoniłam się do blondyna.
*
*
*
*
- Halo? - odezwał się głos w słuchawce.
- Charlie? Słuchaj tu Natty, mam do Ciebie sprawę.
- Oo Natty, hej. - słychać było, że się uśmiechnął. - Słucham, jaką?
- Bo widzisz, za 3 godziny mam samolot do Polski i...
- Zaraz, czekaj, to Ty wyjeżdżasz? - spytał zdziwiony.
- No tak, do końca wakacji i zastanawiam się co raz częściej nad stałą wyprowadzką do Polski... Ale nie o to mi teraz chodzi. Słuchaj, bo Leondre... - w tym momencie głos mi zadrżał. - ...zostawił u mnie swoje rzeczy... Mógłbyś mu je dać? - spytałam - Proszę. - powiedziałam do Lucas'a i podałam mu szklankę z wodą, na co on podziękował.
- No tak, spoko.
- A moge wiedzieć gdzie jesteś? Bo troche goni mnie czas, a chciałabym się jeszcze pożegnać z Jasmine...
- Przy niej, właśnie jestem w szpitalu. - odpowiedział.
- Naprawdę? Jak ona się czuję? - spytałam piskliwym głosem.
- O wiele lepiej niż wcześniej. I za parę dni będzie mogła już wyjść że szpitala. - słychać było, że znowu się uśmiechnął.
- To dobrze. - uśmiechnęłam się do słuchawki. - Będę za jakieś 20-30 minut, okej?
- Okej. To czekam.
- Na razie. - powiedziałam i rozłączyłam się.
*
*
- Podwiozę Cię. - oznajmił Luc.
- Mógłbyś? - spytałam pakując rzeczy do torebki.
- Oczywiście. - uśmiechnął się. - Idź się ogarnij, a ja pójdę na dół porozmawiać z Twoją mamą.
- Okej, tylko nic o imprezie, proszę... - powiedziałam błagalnie.
- Spokojnie. - zaśmiał się i wyszedł.
-*-
Ogrnięta zeszłam na dół do mojej rodzicielki i mojego przyjaciela. Tak, oficjalnie mogę nazwać Lucas'a swoim przyjacielem.
Gdy chłopak mnie zobaczył, cmkonął w powietrzu, a następnie wstał i pożegnał się z moją mamą, wychodząc z domu i rzucając mi 'Czekam w samochodzie.'.
- Bardzo miły ten Lucas. - uśmiechnęła się do mnie.
- Wiem, bo mój, haha. - odpowiedziałam. - Dobra mamo, ją lecę, będę za jakąś godzinę. - cmoknęłam ją w policzek i odeszłam od kierując się w stronę drzwi.
- Trzymaj się tam. - rzuciła.
Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu Lucas'a. Po niecałych 25 minutach byliśmy przed szpitalem. Weszliśmy razem, a ją spytałam się gdzie leży Jasmine Branson. Pielęgniarka oznajmiła mi, że leży w sali 204, a ja razem z moim przyjacielem skierowaliśmy się w jej stronę.
- Zaczekasz tu chwilę? - spytałam bruneta kiedy staliśmy przed salą.
- Jasne. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.
*
- Natty! - pisnęła Jasmine gdy weszłam do jej sali.
- Jasmine! - podbiegłam do dziewczyny i delikatnie przytuliłam ją do siebie. - Tak się cieszę, że mogę Cię zobaczyć. - wypaliłam.
- Ja tak samo. - odpowiedziała i posłała mi szczery uśmiech.
Odwróciłam się i zobaczyłam Charliego. Okrążyłam łóżko i dosłownie rzuciłam się na niego, płacząc przy tym jak głupia.
- Nie płacz. - zaśmiał się i mocno mnie przytulił.
- Tak bardzo będzie mi was brakowało... - powiedziałam i ponownie się rozpłakałam.
- Nam Ciebie też. - odpowiedzieli chórem, a ja znowu po kolei zaczęłam ich przytulać.
Po krótkiej rozmowie, podałam Charlie'mu rzeczy Leondre i pożegnałam się z nimi całusem w policzek i długim uścisku po czym wyszłam z sali. Po policzkach spłynęły mi jeszcze pojedyncze łzy, ale szybko je otarłam. Podchodząc do zielonookiego, wychodzimy ze szpitala trzymając się za ręce. Nie powiem, że było nawet miło...
-*-
- Boże, mam jeszcze tylko 40 minut na samolot. - wypowiedziałam, szybko pakując parę rzeczy do torebki.
- Mała, spokojnie. - Lucas podszedł do mnie, złapał w talii i pocałował mnie w czoło.
Ja na ten gest od razu uspokoiłam się i wtuliłam się w jego umięśniony tors. Czułam jak jego serce bije co raz szybciej, więc uśmiechnęłam się pod nosem.
- Gotowa? - spytał gdy już odsunęliśmy się od siebie.
- Mhm. - kiwnęłam głową i skierowaliśmy się do salonu gdzie czekała na nas moja mama.
*20 minut później*
Co raz bardziej nie chcę wyjeżdżać do Polski... Tu mam Lucas'a, Charliego, Jasmine, Miley i wiele innych osób... W nowej szkole moje życie zmieniło się diametralnie... Poznałam co to jest przyjaźń i miłość... Ale już nie mogę się wycofać... Moi rodzice specjalnie zafundowali mi lot najlepszym samolotem bo wiedzą, że nienawidzę latać... Eh, tak bardzo, żałuję swojej decyzji...
- Natt, idź już... Jeśli będziesz zwlekać, samolot w końcu wystartuje bez Ciebie... - skarcił mnie Lucas.
- Uwierz mi, że nie chcę nigdzie lecieć... Nie teraz gdy poznałam Ciebie... - odpowiedziałam i spuściłam wzrok.
Chłopak złapał mój podbródek i zmusił mnie żebym patrzyła w jego cudowne szmaragdowe oczy, na co mnie przeszedł dreszcz, a on lekko uniósł kącik ust.
- Co by się nie stało... - mówił - zawsze będę przy Tobie... - ręką dotknął mojego serca.
- Dolicz jeszcze do tego rozmowy przez skype'a, telefon i messenger'a. - palnęłam, a on zaniósł się głośnym śmiechem.
- I widzisz, nie będzie tak źle. - powiedział śmiejąc się i przytulił mnie mocno do siebie.
Staliśmy przytuleni tak do siebie parę minut, po czym rozbrzmiał głos w głośnikach oznajmiający pasażerom, że samolot, którym lecieć mam do Polski za chwilę odlatuję. Szybko pożegnałam się z mamą, całusem w policzek i mocnym uściskiem i podeszłam do Lucas'a, żegnając się z nim tak samo, tylko, że czulej.
- Będę tęskińć. - rzuciłam, machając przez ociekające łzy i pobiegłam na samolot.
*
Gdy byłam już w samolocie zajęłam swoje miejsce i głośno wzdychając, założyłam słuchawki i puściłam swoją ulubioną playlistę.
Po chwili zaczął padać deszcz, a w głośnikach odezwał się głos mężczyzny.
- Ze względu na bezpieczeństwo pasażerów, przez niekorzystne warunki pogodowe lot odłożony został na 2:40. Dziękuję.
Jęknęłam w niezadowoleniu, ale czekałam cierpliwie na to, aż wylecę z Anglii...
Włączyła się moja jedna z ulubionych piosenek; Lukas Graham - 7 year...
Spojrzałam na spływające po szybie krople deszczu, a pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach... Zostawić wszystkie wspomnienia, czy zostać i cierpieć?...
Z przemyśleń wyrwał mnie obraz wielkiego bukietu róż przed oczami i głos, który rozpoznałabym wszędzie...
- To gdzie lecimy?...
_________________________________
Hej, cześć i czołem! :D
Po pierwsze, przepraszam za moją nieobecność. Niestety, jestem u babci i internetu tu brak, ale właśnie dzięki temu, że nie miałam kontaktu, ze światem internetowym (? xD) napisałam najdłuższy jak dotąd rozdział na moim blogu XD <3
Po drugie, bardzo, ale to BARDZO chciałabym podziękować za 10000 wyświetleń! *00* Po prostu WOAH! <333 Naprawdę nigdy nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek dobije do takiej liczby wyświetleń ;-; <33 DZIĘKUJĘ ;_; <3
Po trzecie, chciałam podziękować też za wszystkie motywujące mnie do dalszej pracy komentarze! *-* <3 Uwierzcie mi, że to dało mi takiego wielkiego kopniaka, że głowa mała XD xx
Po czwarte, w tym rozdziale jest tylko perspektywa Natty i Lucas'a, a to dlatego, żebyście przekonali się jakoś do niego :D x Lucas sam w sobie nie jest zły, bo gdyby był tym 'złym' wykorzystał by Natt, nawet bez jej popieprzonej (dosłownie XDD) propozycji :D <3
Po piąte, w następnym rozdziale planuję zrobić perspektywę Charliego i Leondre.
Po szóste, jak myślicie, kto pojawił się niespodziewanie obok Natt? :DD *-* xx
I po siódme, najważniejsze, ŻYCZĘ WAM SPOKOJNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT KOCHANI! <333 xoxo
~*PODZIĘKOWANIA*~
Z całego serca, chce podziękować 3 osobom, które przekonały mnie do nie usuwania tego bloga. Uświadomiły mi, że nie warto, bo to co robię jest dla mnie naprawdę ważne i że Kocham dla was pisać <3
Paula - Ty wiesz, że o Ciebie chodzi debilu xD <3 Dziękuję Ci kochana, bo to dzięki Tobie napisałam ten rozdział, a Ty masz mi się nie poddawać, bo jeśli ja potrafię, to Ty tym bardziej <3
Natka - Ty również wiesz, że to o Tobie XD <3 Ja naprawdę Cię zabiję, bo omału nie dostałabym przez Ciebie zawału głupia xDD xx Ale później, to co powiedziałaś, rozkleiłam się i zaczęłam cicho szlochać :') <333 x
I Marta - Nasz kontakt się trochę pogorszył, ale to Ty zawsze wspierałaś mnie w trudnych chwilach, pocieszałaś mnie, chociaż nie mogłaś być obok mnie fizycznie, ale zawsze jesteś i będziesz w moim małym serduszku ^^ <3 I pamiętaj księżniczko, co by się nie stało zawsze będę przy Tobie *-* <333 xoxo
To były trzy najważniejsze osoby. Ale chce podziękować też wam wszystkim! Bo to dzięki wam to robię i za to jestem wam wdzięczna! ;-; <333 xx Niezmiernie jest mi miło kiedy czytam wasze komentarze <3 Od razu robi się ciepłej na serduszku =^-^= xx A WIĘC DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM I DO NASTĘPNEGO!! <3333 X
PAMIĘTAJ! KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! <3
Świetny rozdział... no kurde po prostu zaje***ty xD
OdpowiedzUsuńIii kochanie, wiem ... ten nasz kontakt się pogorszył... ALE TRZEBA TO ZMIENIĆ i aż mi łezka poleciała jak czytałam opis...
A co do rozdziałuu too....
Przystojny ten Luc tak jak planowałyśmy 😏😏😏
I pewnie w szamolocie będzie LIJO ... ahh ta nasza foczka noo... latać umie xD
OJEZU DZIĘKI ;-; <333 XX
UsuńJuż jest OKEJ, wszystko fajnie i wgl, ale nie pozwole żeby nasz kontakt znowu się pogorszył XD <3 x
Noo ja to wiem i Ty to wiesz nie hihihi XDDDD KC XDD <3 XX
ŚMIEJE SIE JAK GŁUPIA XDDDDD LATAJĄCA FOKA LIJO XDDDDDDDDDD OBOZE TLENU MARTA TY GŁUPKU HASAA XDDDDDDDD KC HAHAHA XDDD <333
xoxo
Z A R Ą B I S T Y
OdpowiedzUsuńR O Z D Z I A Ł
K O C H A N A
Dobra, nie bede sie rozpisywac, bo czasa nie ma.
Powiem tylko te naistotniejsze.
Leo, głupku. Zraniłeś ją. Może nie świadomie, ale zraniłeś.
W SAMOLOCIE BĘDZIE LEO! JA TO WIEM!
Natt, ty musisz mu wybaczyc, a do Luca nic nie czuc, jasne?/
No.
To tyle.
Zycze weny, pozdrawiam i welosych:)
A JUŻ MYŚLAŁAM ŻE BEDZIE TAK OFISZJAL XDDDDDD KC XDDD <3
UsuńJA CI TU JUZ DZIEKUJE Z x16283904042727 WIEC TY WIESZ O TYM CNIE XDDD xx
A MOZE TO BEDZIE CZARLI CO? ALBO LUKAS, ALBO KEJT, ALBO NIEZNAJOMY, ALBO LEKASZ, ALBO NIE WIEM DOBRA WYGRAŁAŚ:(((((.... XDDDDD
KABUMTRALALALALA NATT MU NIE WYBACZY BO SZIPPUJE #NATLU XDDDDD <3333
Wiem, że Ci się kom usunął kurde ;/// *DRUGA MOWI ZE WYDZIE ZA MOJ SONG... DZIS NA HEJTERUF SRAM... NIE WIEM NIE WIEM NIE WIEM JAK TO BEDZIE ZIOOOM XDDDDD*
Dziękuję bardzo, również życzę weny, pozdrawiam też i wesołych.... ZEBY ZAJONCZEK PSZYSZEDL I DAL CI CZOKLED HIHIHI *------* XDDDDDDD JESZCZE RAZ KC XDDD <3
xoxo
Ten komentarz został usunięty przez autora.
OdpowiedzUsuńO Boże piszesz mega opowiadania przy każdym rozdziale placzę. Opowiadania są cudowne. Czekam z niecierpliwością na kolejne. Pozdrawiam 💓💓
OdpowiedzUsuńJejciu dziękuję! <3
UsuńAż mi się miło zrobiło ;; xx
Już niedługo, niech tylko na spokojnie przysiade do laptopa ,to będzie szybciutko <3 x
Również pozdrawiam <33
xoxo
O matko, CUDNY ROZDZIAŁ! Ty wredny polsacie! Ja myślę, że w samolocie będzie Leo! Czekam na następny rozdział i życzę weny!
OdpowiedzUsuńP.S. W wolnej chwili zapraszam do mnie: bars-and-melody-bam.blogspot.com
Dziękuję! ;-; <3
UsuńI tak wiem, że mnie kochacie, bo ja was kocham hahaha :D <33 xx
A to się okaże w 10 rozdziale! ^^
Już niedługo i dziękuję x
Wpadnę na pewno, niech znajdę tylko wolna chwilę jakąś <3
xoxo
Ja dopiero teraz :( Ale dobra do rzeczy bo czasu mało hahah xd
OdpowiedzUsuńRozdział świetny wiem, że pisze to pod każdym twoim rozdziałem
no ale naprawdę świetnie piszesz!
Noo i coś ty zrobiła dziewczyno teraz mam dylemat
nie wiem czy wole żeby Natty była z Leo czy Lucasem :/Buuu
chyba jednak wole Leo, chociaż Lucas taki przystojniacha no no, kurde....
Już wiem kto będzie w tym cholernym samolocie!
A tak poza tym to strasznie się cieszę, że NIE ZREZYGNOWAŁAŚ Z PISANIA BLOGA!!!
Ouh, jesteś! ^^
UsuńWiesz tak wyszło i dużo osób już wie, że szipuje Natt i Lucas'a XDDD Chociaż zobaczę, może Natt da mu drugą szansę xD <3
NOO KAZDY WIE, A TU BEDZIE SUPRAJS I NP BYLY CHLOPAK NATT KTOREGO ONA NIE MIALA XDDDD
DZIĘKUJĘ! ;-; <33
xoxo
Ouh jestem i zawszę będę czytać <3!
UsuńHola hola lepiej żadnego suprajsa tutaj nie rób!