wtorek, 24 maja 2016

ZAWIESZAM!

Hejka. Wiem, że to głupi początek i w ogóle lecz nawet na to nie mam pomysłu. Mam dla was bardzo ważną informacje. Mianowicie zawieszam bloga. Nie wiem na jak długo jednak męczy mnie to, że siedze nad tym pieprzonym telefonem lub komputerem i nie mogę nic wymyślić. Boli mnie też to, że czekacie, ciągle czekacie na rozdział, który się na razie nie pojawi. Wiem, że mam dopiero te 12 rozdziałów, ale na prawdę JUŻ NIE MAM POMYSŁÓW. Jestem okropna. Zawsze chce żeby te rozdziały były idealne. Nie krótkie i dopracowane. Nie udają mi się takie i to strasznie wkurza. Zrobiłam błąd w tym, że pisałam tak na prawdę na szybko i z głowy, a nie zaplanowałam sobie jak to wszystko ma wyglądać. Za szybko połączyłam Leo i Natt. Za szybko zerwali. ZA SZYBKO WSZYSTKO SIĘ POTOCZYŁO. Dlatego też teraz nie mam kompletnie na tego bloga pomysłu.

Jedyne co mogę napisać to PRZEPRASZAM. Jestem beznadziejna i nie słowna... Obiecuje, że rozdział będzie niedługo, a wstawiam go po paru tygodniach lub nawet miesiącu. Już długo się zbierałam, żeby w końcu napisać te chociaż jebane przeprosiny lecz nawet na to nie miałam czasu.

W wakacje mam nadzieje, że coś w końcu się poprawi i może dokończe tego bloga. Planuje zrobić jednak tylko te 20-25 rozdziałów bo na więcej nie będę miała pomysłu.

Chciałam też podziękować WSZYSTKIM osóbkom, które czytały te moje marne wypociny i komentowały rozdziały. To dzięki wam robię to co kocham i rozwijam się. Pamiętajcie też, że nie opuszczam was na zawsze! ����

Jak na razie ja się żegnam, dziękuje ponownie wszystkim moim kochanym czytelnikom i bardzo, ale to bardzo was kocham! �������� Do zobaczenia! ������

ILYA!! XOXO

piątek, 6 maja 2016

LBA #2

Hejka naklejka pysie! *0*

Jak już sama nazwa posta mówi, po raz kolejny zostałam nominowana do LBA 😁💕 Bardzo dziękuję Wiktorii, ale nie przeciągając przejdźmy do pytań 😂🔫💞

1. Od kiedy jesteś BaMbino?

Dokładnie od 21.12.15 💞

2. Jak się dowiedziałaś o Bars and Melody?

Przypadkowo, dzięki koleżance z klasy. Na początku ich nie lubiłam, ale z czasem tak wyszło, że pokochałam ich twórczość i samych ich (chociaż ich nie znam, ale trudno ._. XD)

3. Czy jesteś jeszcze w jakimś fandomie? Jakim?

Nie jestem, ale za to bardzo lubię zespół One Direction i Ariane Grande 😇💝

4. Czy byłaś na YsoT?

Niestety nie 😒

5. Skąd wiesz o moim blogu?

Szczerze, to przypadkowo się o nim dowiedziałam, ale nie żałuje :)) ❤

6. Do której klasy chodzisz ?

Do drugiej gimnazjum ;-;

7. Czy ktoś Ci pomaga w pisaniu bloga?

Hm, ogólnie to nikt, ale czasami wysyłam fragmenty lub gotowe rozdziały swoim ibff i pytam je o zdanie 💞💓

8. Opisz siebie w trzech słowach.

- (czasami) Wredna ✅
- Pomocna ✅
- Przyjacielska ✅

9. Mieszkasz w domu czy w bloku? 

No można to nazwać blokiem XD

10. Masz rodzeństwo? 

Mam, młodszą siostrę o 7 lat, Maję. 😂🔫💕

11. Czy mam coś zmienić w moim blogu?

Nie, jest na prawdę w porządku 😍💝

~*~

To były wszystkie pytanie, a teraz czas na nominacje 😂❤

Ja nominuje:
- [KLIK]
- [KLIK]
- [KLIK]

PYTANIA:

1. Jaki jest Twój ulubiony kolor oczu?
2. Czy masz jakieś zwierzątko w domu?
3. Znienawidzony przedmiot?
4. Wymień swoje 3 wady i 3 zalety.
5. Twoja ulubiona piosenka BaM?
6. Ulubiony film?
7. Jak wpadłaś na pomysł z pisaniem bloga?
8. Jakie są Twoje zainteresowania?
9. Jaki rozdzaj muzyki lubisz najbardziej?
10. Co myślisz o mnie, jako blogerce?

Kocham was 😂😇😍💝❤💕

~*~

Mam do was parę spraw.

Po pierwsze, nie wiem czy wiecie, ale jutro w Szczecinie w galerii Kaskada będzie Angelika Mucha (lm96), Stuu i Marcin Dubiel. Ja też tam idę z koleżanką więc jeśli jest ktoś ze Szczecina lub tam się wybiera to można porozmawiać 😂😍💝 Tylko nie bójcie się mnie, nie gryzę 😂😂😂❤😍💕

Po drugie pewnie nie wszyscy wiedzą, ale pisze też książki na wattpadzie 😏💗💝 Możecie mnie zaobserwować i ocenić lub poczytać coś z mojej listy 😏💕😍 [KLIK]

A jeśli chodzi o rozdział to jak na razie jestem w trakcie pisania 😇❤

xoxo

środa, 4 maja 2016

11.

//We li­ve, as we dream – alone.\\

~*Natty*~
*półtora godziny później*

Szczecin. Jestem cała zapłakana. Upokorzona. Samotna...
Postanowiłam, że do niego zadzwonie gdy będę w domu. Wyjaśnie wszystko, bo to nie miało tak wyjść. To wszystko było pieprzonym żartem... Jednak on zrozumiał to inaczej. Co mnie do cholery natknęło, żeby powiedzieć to pieprzone "Mam już kogoś...". NO KURWA. Spieprzyłam to... Jestem beznadziejna...

Beznadziejna. Beznadziejna. Beznadziejna. Beznadziejna. Beznadziejna. Beznadziejna. Beznadziejna. Beznadziejna.

- Lucas? - spytałam gdy po trzecim sygnale ktoś odebrał.

- Natt? Boże Mała co jest? - w jego głosie można było rozpoznać zmartwienie i troskę.

- Proszę Cię, przyjedź do mnie... - płakałam do słuchawki.

- Ale... Dobrze, będę najszybciej jak się da. - oznajmił. - Powiesz mi tylko w skrócie czego mam się spodziewać?

- Leondre. Był w samolocie. Wielki bukiet róż. Powiedziałam w żarcie, że kogoś mam. Popłakał się. To moja wina. Spieprzyłam wszystko. Proszę... Przyjedź. - płakałam co raz głośniej.

- Zaraz tam bedę. Trzymaj sie Mała. - gdy się rozłączył, nie mogłam powstrzymać potoku łez.

Rozmazał mi się makijaż. Oczy miałam napuchnięte i przekrwione. Moje włosy to jedno wielkie siano. Nigdy w życiu nie wyglądałam gorzej i nie czułam się gorzej. Czemu ja muszę być tak beznadziejna...

*10 minut później*

Dotarłam do domu taksówką. Stałam przed drzwiami i wahałam się wejść. Po chwili namysłu złapałam za klamkę i weszłam. Nic się nie zmieniło, no nie licząc tego, że mój kochany tatuś znalazł sobie jakąś pustą zdzirę z pustą córeczką.

- Jestem. - powiedziałam w miarę głośno.

Na korytarzu momentalnie pojawiła się Oliwia, przyszywana córka mojego taty. Była w średnim wzroście ciemną blondynką. Miała wąskie, pomalowane na wyzywającą czerwień usta i małe zielone oczy. O mało nie wybuchłam śmiechem gdy zobaczyłam jej spódniczkę, która była chyba o 3 rozmiary za mała i szarą koszulkę na ramiączka z odkrytym brzuchem. Wyglądała jak pieprzona dziwka po dzikim seksie.

- O proszę, proszę... Kogo ja tu widzę. - jej głos przypominał wiewórkę, którą przejeżdża właśnie ciężarówka. - Mała Nataleczka!

- Natalie jak już, duża Oliweczko. - odbiłam pałeczkę.

Jej wyraz twarzy gdy to powiedziałam był po prostu nie do opisania. Marszczyła brwi i nos jednocześnie, a jej prawa powieka i wargi śmiesznie drgały. Tym razem nie mogłam się powstrzymać i wybuchłam głośnym śmiechem.

Ona tylko teatralnie rzuciła włosami, prychnęła pod nosem i odeszła. Ja w tym samym czasie ściągnęłam buty i weszłam na górę do mojego starego pokoju. Kiedy przekroczyłam próg i rozejerzałam się po nim, okazało się, że nic się nie zmieniło od mojego ostatniego pobytu tutaj.

Na podłodze leżał duży i szary puchaty dywan. Przy ścianie na środku, było wielkich rozmiarów białe łóżko, a po obu jego stronach, dwie małe i szare szafki nocne. Na przeciwko łóżka, znajdowało się biurko z białego drewna, a na nim lampka i... Nowy laptop?

- No nieźle, chociaż będę miała co tu robić. - pomyślałam.

Po lewej stronie biurka, były drzwi prowadzące do łazienki, a jakiś metr od nich kolejne, prowadzące tym razem do garderoby. Walnęłam w kąt walizki i dosłownie rzuciłam się na łóżko. Nawet nie pamiętałam kiedy zasnęłam...

~*Leo*~ 
*w tym samym czasie*

Już 2 godzinę leżę na łóżku ze słuchawkami w uszach i płaczę do poduszki. Czekam na jakikolwiek znak od niej. Może to ja zbyt gwałtownie zareagowałem, nie dając dojść jej do słowa? Może to moja wina...

Podniosłem się do pozycji siedzącej i otarłem z twarzy pojedyncze łzy. Wyłączyłem muzykę i wyciągnąłem słuchawki. Wstałem z łóżka i podszedłem do biurka. Sięgnąłem po kartkę i długopis i zacząłem pisać...

~*Natty*~

Siedziałam na łóżku w swoim pokoju i słuchałam muzyki, dopóki nie usłyszałam dzwonka do drzwi. Wstałam i leniwym krokiem podeszłam do nich. Zajrzałam przez oko Judasza i zobaczyłam stojącego tam Leondre. Szybkim ruchem otworzyłam drzwi i z piskiem rzuciłam się na niego, mocno go obejmując. Poczułam, że zacisnął ręcę na moich biodrach, a później lekko odsunął mnie od siebie. Popatrzył mi prosto w oczy, a potem delikatnie złączył nasze usta. Jego ręcę powędrowały na mój tyłek i nagle mnie podniósł. Zdziowiona, nie przestając całować, objęłam go nogami w pasie. Dłonie zatopiłam w jego włosach i zaczęłam lekko ciągnąć za końcówki, wywołując u niego cichy jęk. Nawet nie wiedziałam kiedy byliśmy u mnie w pokoju... Położył mnie na łóżku i zawisnął nade mną. Przestał na chwilę całować, żebyśmy mogli złapać trochę powietrza. I wtedy powiedział coś, co sprawiło, że pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach.

- Kocham Cię kochanie... - tak bardzo pragnęłam tych słów...

Tak bardzo go potrzebowałam... Tak cholernie go kocham...

- Ja Ciebie...

I nagle się obudziłam. Dopiero po chwili zorientowałam się, że to był tylko sen... Zamknęłam oczy i ze zrezygnowaniem pozwoliłam, by wszystkie łzy mnie opuściły. Nie hamowałam ich. Nie chciałam nawet. Nie mogłam dłużej udawać silnej. To dla mnie za dużo...
Wstałam z łóżka z zamiarem pójścia do salonu. Chciałam tam zaczekać na Lucasa, lecz nagle poczułam się słabo i upadłam. Na moje szczęście nie zmedlałam. Podniosłam się z podłogi i spokojnym krokiem wyszłam z pokoju. Z salonu dobiegał dźwięk żywej rozmowy. Głosy należały do 2 mężczyzn. Pewnie ojciec przyprowadził jakiegoś znajomego.

Nie chciałam nawet zobaczyc kto tam siedzi więc poszłam do kuchni i nalałam sobie wody. Kolejny raz poczułam się słabo, ale tym razem nie upadłam bo podtrzymałam się blatu. Wzięłam szklankę do ręki i przyłożyłam ją do ust z zamiarem napicia się jej zawartości lecz nagle usłyszałam głos Lucasa...

- Tak... Dokładnie... Jest z nią chyba lepiej... Od paru dni... Mhm...

Odłożyłam szklankę na blat i nie wierząc w to co słyszałam weszłam do salonu. Faktycznie. Nie myliłam się. Lucas siedział na kanapie w salonie naprzeciwko mojego taty. Gdy mnie zobaczyli głośno wstrzymali powietrze. Luc zlustrował mnie wzrokiem, a później szybko wstał i podszedł do mnie. Przytulił mnie tak mocno jak tylko mógł, żeby mnie nie połamać. Odwzajemniłam uścisk i oparłam głowę o jego tors. Rozkoszowałam się zapachem jego idealnych perfum i czułym uściskiem. Właśnie tego teraz potrzebowałam...

Nie wdychania jego perfum (XD), tej czułości... Tak cholernie mi tego brakuje...

- Natalie, czy możemy pogadać? - spytał się mnie mój tata gdy chłopak mnie puścił.

- Yhm. - mruknęłam i razem z czarnowłosym usiedliśmy na kanapie.

Lucas przyciągnął mnie bardzo blisko siebie i położył swoją rękę na moim biodrze. Nie szczególnie się tym przejmowałam, bo traktuje go jak staraszego brata. Szczerze to jak tak patrzę się na mojego ojca i na niego, to są bardzo podobni... Te same oczy, usta i nos. Ten sam kolor włosów, chociaż mój tata ma już lekko siwe... Ale niee... Nie możliwe...

- Oliwia! Joanno! Chodźcie tu na chwilę! - krzyknął mój tato.

Dwie minuty później do salonu przyszły dwie lalki barbie z tynkiem ma ryju. Są nawet gorsze od Bianci i Diany... Asia to matka Oliwki. Jest tak samo brzydka jak jej córka, ale jej włosy są koloru świńskiego blondu.

Gdy ta mała zdzira zobaczyła Lucas'a o mało co nie wyszły jej gały. Zaczęła się ślinić na jego widok , ale gdy zobaczyła gdzie leży jego ręka i co jasne obok KOGO siedzi, była wściekła. No cóż, jeden punkt dla mnie.

- Razem z Joasią, chcielibyśmy wam powiedzieć, że chcemy się pobrać! - oznajmił radośnie mój tata, a po niej było widać satysfakcję.

- No chyba was kurwa popierdoliło!!! - uniosłam głos wstając. - Znasz się z tą suką zaledwie 3 miesiące i już chcesz brać ślub?! - opadłam bezwładnie na kanapę.

- Uważaj sobie na słowa gówniaro. - prychnęła obojętnie - A po za tym nie znamy się 3 miesiące, tylko o wieele dłużej... - powiedziała zwycięsko.

- Co kurwa...? Coś Ty powiedziała?! - zamurowało mnie - Tato... Powiedz, że to nie prawda...

Nic nie odpowiedział. Spuścił tylko głowę. Cały świat po raz kolejny rozpadł się na kawałeczki w parę sekund...

- Ja pierdole... Czyli, że... - zaczęłam nie spokojnie - CZYLI, ŻE TO TWOJE PIERDOLONE "Przepraszam kochanie, ale tak musi być... Tak będzie dla nas lepiej, uwierz mi." TO WYMÓWKA, ŻEBYŚ NIE MUSIAŁ NA MNIE SZMACIARZU PŁACIĆ ALIMENTÓW?!?! CZYLI, ŻE JAK ZROBIŁYŚMY Z MAMĄ PRZEPROSINOWĄ KOLACJE, ALBO JAK 'MUSIAŁEŚ ZOSTAWAĆ DŁUŻEJ W PRACY' TO PIEPRZYŁEŚ TĄ JEBANĄ DZIWKĘ?!?! TY POPIERDOLONY CHUJU!!! - wykrzyczałam najgłośniej jak potrafiłam mu w twarz.

Nawet nie zauważyłam, że zaczęłam płakać. Byłam na niego tak wściekła, że musiałam wyjść z domu, żeby ich nie zabić... Wyszedł ze mną Lucas, ale za sobą usłyszałam piskliwy głos Oliwki.

- Ej kolego! Zostań ze mną! Zabawimy się trochę...

Spojrzał się na mnie, a później ruchem ręki ją przywołał. Ona podbiegła do niego i rzuciła się mu w ramiona. On ją objął, a ja stałam jak wyryta... Oliwia odwróciła się do mnie i uśmiechnęła się złowieszczo i zwycięsko, ale nagle on mocno odepchnął ją od siebie. 

Zdziwiona obserwowałam całą tą sytuacje. Zdezorientowana blondynka stała i gapiła się i to na mnie i na Lucasa.

- Kurwa, dziewczyno, spójrz na siebie.. - parsknął - Założe się, że w Twoją pizdę wchodził każdy kutas w tej Polsce i jestem pewien, że gdybyś mi ojebała miałbym tęczę na chuju, przez kilo tapety na Twoim brzydkim ryju.

Byłam tak samo zaskoczona jak Oliwia. Jednak ja wybuchłam niekontrolowanym śmiechem, a ona zaczęła robić się czerwona ze wściekłości.

- Ugh! Czyli, że wolisz tą popierdoloną chorą szmatę, która zaraz będzie zdychać? Hm, no dobrze... Jak zdechniesz to zajme Twoje miejsce kochaniutka. - prychnęła i puściła do mnie oczko.

- TY JEBANA KURWO!!! - wydarł się na nią czarnowłosy. - NAWET GDYBYŚ BYŁA OSTATNIĄ DZIEWCZYNĄ NA ZIEMI, BRZYDIŁ BYM SIĘ CIEBIE DOTKNĄĆ! JESTEŚ JESZCZE BRZYDSZA OD MOJEJ OKROPNEJ SĄSIADKI, A TWOJE ZACHOWANIE ZASŁUGUJE NA MEDAL NA NAJWIĘKSZĄ DEBILKĘ ŚWISTA! - parsknął śmiechem - A ZDYCHAĆ, TO BĘDZIESZ TY, SUKO.

- Po prostu wypierdalaj. - odezwłam się nagle czując spływające po moich policzkach łzy.

Blondynka tupnęła nogą i koślawym krokiem weszła do domu. Chłopak podszedł do mnie i mocno mnie objął. Wtuliłam się w niego i mruknęłam pod nosem ciche "Dziękuje".

*20 minut później*

Siedziałam z Lucasem w moim pokoju i zastanawiałam się co mam dalej zrobić...

- Zrób to Mała. - odezwał się po jakiejś minucie ciszy. - Jeśli mu na Tobie zależy, zrozumie. A jeśli nie, to znaczy, że jest chujem i tyle... No dalej. Zadzwoń do niego. - pokrzepiał mnie zielonooki.

Po chwili namysłu, z trzęsącą się ręką, wybrałam numer Leondre i kliknęłam "zadzwoń"...


_______________
Hej cześć i czołem! Po raz kolejny was przepraszam, ale jest już maj, koniec zaraz szkoły i nadrabianie wszystkiego. Ale obiecuje, że już w czerwcu rozdziały będą systematycznie. 💕

Podoba wam się końcówka, ja wieem ha ha, sorki, ale musiałam XD Wy wiecie, że was kocham 😂😍💗

Jak myślicie, Leo odbierze od Natt? Hihi piszcie w komentarzach bo pamiętajcie, że to jest megaaa motywacja. Na przykład w poprzednim rozdziale daliście mi takiego kopa tymi komami, że wzięłam dupę w troki i napisałam rozdział w 2-3 dni 😂

Lucas staje w obronie Natt, no nieźle... 🙈 I to podobieństwo między nim, a jej tatą... XDDDD ILYA 😂😍💕

Jeśli ktoś czytał komentarze, to wiecie, że po raz kolejny zostałam nominowana do LBA z czego bardzo dziękuję! 

Odpowiedzi na pytania pojawią się jutro, a ja teraz już lecę, więc do zobaczenia kochani moi! 😂😍💕💗😘

PS. JEŻELI CHCECIE SIĘ ZE MNĄ SKONTAKTOWAĆ TO MACIE TU MOJE IG (instagram)  - happynattyxoxo  lub [KLIK] ❤

PAMIĘTAJ! KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ!🙈

czwartek, 28 kwietnia 2016

10.


//You left me drown in the tears of memory.\\

~*Leo*~
*wcześniej*

 Ona znowu uciekła... Dlaczego to tak cholernie boli? Dlaczego ona nie chce mnie wysłuchać? Do kurwy nędzy co z nią jest nie tak?! To na jej widok w szkole ślinią się faceci. To ona ma jakiś pierdolonych cichych wielbicieli. I to ona myśli przelizałem się z Bellą. JA PIERDOLE. 

- Leo! Leo! Mogę Cię pocałować?! - z moich przemyśleń wyrwał mnie pisk fanki.

- C-co? - wydukałem.

Nie doczekałem się odpowiedzi bo w tym samym czasie poczułem czyjeś wargi na moich ustach. Dziewczyna obejęła mnie mocno i niespodziewanie gdy chciałem to przerwać i otworzyłem usta, ona wepchnęła mi swój język do gardła. To w żadnym stopniu nie przypomina moich pocałunków z Natt. Ten był mokry i obleśny. Gdy się ocknąłem, mocno odepchnąłem fankę od siebie i wybiegłem z tłumu psychicznych dziewczyn. Nie obchodziło mnie to gdzie biegnę, ważne było to, żebym się od nich uwolnił...

 Znalazłem się w domu. Siedzę teraz przed telewizorem, nieobecnym wzrokiem patrzę na czarny ekran i myślę o niej. Odblokowałem telefon i sprawdziłem różne poratale. Strona główna, Leondre Devries, czy szuka pocieszenia w fankach?, Bars całuję fanki! Świetnie!

 Zadzwoniłem do Charliego, żeby spytać się czy wie gdzie jest teraz Natt. Ten odpowiedział mi, że przyszła jakąś godzinę temu do szpitala, żeby się z nimi pożegnać bo wyjeżdża do Polski.

Po tych słowach świat zaczął cholernie wirować, a ja nie czułem gruntu pod stopami.

- Jak to wyjeżdża?! Kurwa kiedy?! - wykrzyczałem do słuchawki.

- ...

- Boże stary, dzięki. Zaraz tam będę. - oznajmiłem i rozłączyłem się.

Wyciągnąłem walizkę z garderoby i w pośpiechu zacząłem wkładać do niej jakieś rzeczy. Po paru minutach walizka była gotowa, więc pozostało mi się tylko ubrać. Wybrałem byle jakie ciuchy i założyłem je na siebie.
Zaczesałem szybko grzywkę do tyłu  i wyszedłem z domu zostawiając mamie karteczkę na stole.

"Wrócę za jakiś tydzień lub dwa. Nie martw się o mnie, nic mi nie będzie. Zadzwonie jak będę na miejscu. Kocham Cię ❤
~Leo"

Wsiadłem do zamówionej taksówki i poprosiłem o to, żeby kierowca na chwilę zatrzymał się przy kwiaciarni. Wybiegłem z taksówki widząc godzinę na telefonie. 2:14.
Zadyszany wszedłem do kwiaciarni i poprosiłem o sto czerwonych róż.
Kobieta w sklepie dziwnie się na mnie popatrzyła, lecz po chwili z zaplecza przyniosła wielki stos kwiatów. Ładnie je zapakowała, a ja podziękowałem jej i położyłem pieniądze na blacie. Trzymając w ręku ogromny bukiet ponownie wsiadłem do taksówki.

Po jakichś 10 minutach byłem na miejscu. W biegu kupiłem najbliższy bilet na lot do Polski i miałem zamiar udać się do samolotu jednakże nagła ulewa trochę utrudniła mi moją sytuację. Ochroniarz pomógł mi z moją walizką gdy w tym samym czasie rozbrzmiał głos w słuchawce, oznajmiajacy, że samolot wylatuje dopiero o 2:40. Szczerze to trochę ucieszył mnie ten fakt bo mam teraz więcej czasu na zrealizowanie mojego planu. Wszedłem do samolotu i szukałem mojej ukochanej. Po chwili nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Znalazłem ją. Cieszyłem się jak dziecko, któremu dało się lizaka. Wolnym krokiem podszedłem do niej i rozejrzałem się najpierw po ludziach. Ci patrzyli na mnie ze zdziwieniem jak i ze wzruszeniem. Cały samolot musiał się akurat gapić na mnie, fajnie. Ale, hmm, to chyba przez te róże...

Robię pierwszy krok i delikatnie siadam obok niej tak, żeby ona mnie nie zauważyła. Jest odwrócona do okna, ale mogę zauważyć, że płacze... Przeze mnie... Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej podałem jej bukiet i spytałem:

- To gdzie lecimy?

W tym samym momencie ona gwałtownie się obróciła i spojrzała na róże, a potem na mnie. Była zdezorientowana całą tą sytuacją, ale widziałem ten błysk w jej oczach gdy mnie zobaczyła.

- C-co...? - tylko tyle zdążyła powiedzieć, bo w tym samym czasie przycisnąłem swoje wargi do jej ust.

Nie broniła się, co o dziwo mile mnie zaskoczyło. Pocałunek był czuły i przepełniony tęsknotą. Językiem jeździłem po jej dolnej wardzę, prosząc o dalszy dostęp. Ona lekko rozchyliła usta, a ja zacząłem swoim językiem pieścić jej. Tak cholernie mi tego brakowało. Tak cholernie brakowało mi tej naszej bliskości i czułości...

- Leo... J-ja nie mogę. - powiedziała po chwili, odpychając mnie lekko.

Usiadłem i wyprostowałem się. Wypatrywałem się w jej piękna twarz, ale ona nagle powiedziała coś, co przyprawiło mnie o gniew, mdłości i cholerny smutek jednocześnie.

- Mam już kogoś... - oznajmiła i obróciła się w stronę okna.

- Niemożliwe... - powiedziałem bezgłośnie.

Czułem zimne łzy na moich policzkach. I to spowodowało, że jeszcze bardziej się wkurwiłem. Wstając, wyrwałem jej ten pieprzony bukiet i dałem siedzącej obok mnie dziewczynie.

- KURWA MAĆ! NATALIE* DO CHOLERY JASNEJ! - wykrzyczałem. - DLACZEGO?! KURWA DLACZEGO?!

Łzy leciały teraz strumieniami. Nie mogłem ich powstrzymać... Cały świat rozpadł się na kawałeczki w dosłownie parę sekund...

- Leondre usiądź i porozmawiajmy jak ludzie. - powiedziała.

- Haah! Kurwa dobre! - parsknąłem. - Ty chyba sobie kurwa ze mnie żarty robisz dziewczyno!

Nie odpowiedziała. To uświadomiło mi, że faktycznie kogoś już ma...

- Myślałem, że mnie kochasz... - to były ostatnie słowa, które wypowiedziałem do niej. Obróciłem sie i wybiegłem z samolotu. Zdążyłem jeszcze wziąć walizkę i po kilku minutach opuściłem lotnisko.

Przez całą drogę do domu ryczałem jak dziecko. Stało się to co zawsze było moim najgorszym koszmarem. Właśnie zakończyłem swój związek z Natt...

_______________________
PRZEPRASZAM, ALE MUSIALAM! Wiem, że mega chaotycznie, ale... Z resztą później zobaczycie. Następna część jutro!! Kocham was! ❤💞

wtorek, 12 kwietnia 2016

Inforamcje #2 i... LIEBSTER BLOG AWARD! ♥

#paplaninabajhappynatty
#jesliniechceszczytacpominiprzejdźdoLBA

Po pierwsze: Dlaczego nie ma postów?

Jest to bardzo prywatna sprawa więc nie będę tu nic o niej pisać. Przez ten okres gdy mnie nie było przeżywałam najgorsze dni w swoim życiu. Nie miałam na nic chcęci. Żadnej weny. Żadnych pomysłów. Nic. Kompletna pustka...
Jednakże, parę osób (które serdecznie pozdrawiam, wy wiecie, że to o was ♥) pomogło mi ogarnąć się, ruszyć dupe w troki i napisać chociaż TO. Czyli w skrócie mówiąc, jest gorzej niż kiedykolwiek i wyjebane mam na wszystko :))

Po drugie: Czy usuwam bloga?

Nie. (Huh wiem, że się nie cieszycie i macie mnie już dość. Okok koniec nawiasu) Nie mam zamiaru usuwać coś co tak bardzo mnie zmieniło.
To dzięki wam robię to co kocham i nie usunę rzeczy dzięki, której spełniam 'marzenia'. Wiem, że piszę do bani, blog jest do bani, ja jestem do bani, no ale cóż poradzić, jestem tylko człowiekiem :)) xd

Po trzecie: Czyżby nowe opowiadanie?

Tak! Nie miałam nawet czasu napisać wam, że od niedawna pisze książkę na wattpadzie, na którą serdecznie was zapraszam - KLIK, lub tytuł - Pomyłka. || L.D .

Historia opowiada o popularnej dziewczynie, która popełniła w swoim życiu wielki błąd, przez co przechodzić będzie traumę. Jednak, strach przed dotykiem, mówieniem i ludźmi poskromi jedna przypadkowa osoba, która z czasem stanie się jej wielką miłością.

CZYLI TAK JAK JUZ PISALAM, BLOGA NIE MAM ZAMIARU USUWAĆ, POSTARAM SIE TERAZ WCHODZIĆ NA NIEGO REGULARNIE I CO NAJWAZNIEJSZE REGULARNIE DODAWAC ROZDZIALY I IMAGINY. ROZDZIAL POJAWI SIE JUZ NIEDLUGO KOCHANI! *-*

#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#-#

LIEBSTER BLOG AWARD!

Tak właśnie! Bardzooo dziękuję mojej kochanej Pauli za nominacje! <33

                        Pytania:

1. Jaką piosenkę Bars and melody (covery też się liczą) usłyszałaś jako pierwszą?

Jako pierwszą, przez przypadek usłyszałam "Beautiful". Koleżanka puściła mi ją gdy szłyśmy przez korytarz szkolny. Na początku nie wiedziałam, że to BaM śpiewają (znienawidzony przeze mnie zespół kiedyś) i bardzo mi się spodobała. Z czasem dowiedziałam się o wykonawcach tej piosenki. Zaczęłam szukac informacji o nich, słuchałam ich piosenek non-stop i tak o to 20.12.15 zostałam Bambino <3

2. Czym się interesujesz?

Na pierwszym miejscu oczywiście jest pisanie. Później jest jeszcze rysowanie i taniec, chociaż nie umiem żadnej z wymienionych rzeczy (tak pisanie też) i jeżdżenie na desce <3

3. Jesteś zadowolona ze swojego bloga/blogów?

Nie za bardzo xd Wy znacie moja opinie, więc no... Xd

4. Opisz siebie w 3 słowach.

Wredna
Przyjacielska
Pomocna

5. Podaj cytat opisujący ciebie.

" All you need is love. " - Wszystko czego potrzebuje to miłości.

6. Dobrze się uczysz?

Można tak powiedzieć xDD

7. Ile razy miałaś pasek na świadectwie?

Zero. A teraz pewnie myślicie, że jak to możliwe, żeby nawet w podstawówce nie miec paska? ;oo
Normalnie :)) Szkoła muzyczna zdana na 4, dlatego :))

8. Ilu masz przyjaciół? Internetowi też się liczą.

1 - mieszka obok mnie.
11 - internetowi <3 (Kosiary - Aga, Alex, Asia, Julia, Natka, Nela, Paula i Zosia. ♥
Paula ♥
Norbert ♥
I Marta ♥

9. Jaki masz telefon?

Szajs jakiś xD Kazam.

10. Na którą najczęściej masz do szkoły?

Pon - 8
Wt - 8
Śr - 10:40
Czw - 8
Pt - 8:50

;;__;;

PAULA JESZCZE RAZ DZIĘKUJE KOCHANIE! <33

~~~~~~~~~~~~~~

Ja nominuje: Natkę, Nelę i Martę.

Pytania -

1. Jakie masz Hobby?
2. Opowiedz jak zaczęła się Twoja przygoda z obecnym fandomem.
3. Ulubiona książka?
4. Czy masz crusha?
5. Wymień swoich internetowych przyjaciół.
6. Ulubiony przedmiot w szkole?
7. Wymień Twoje 3 ulubione blogi.
8. Czy masz jakieś zwierzę w domu?
9. Uważasz, że masz fanów?
10. Wymień swoje pseudonimy.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~

DZIĘKUJĘ! ♥

wtorek, 29 marca 2016

x Imagine 1 x

*TO NIE JEST ROZDZIAŁ*


Budzisz się rano, gdy promienie słoneczne lekko rozświetlają Twoją skórę. Przeciągasz się, ziewając przy tym i zauważasz małą karteczkę leżącą na szafce nocnej obok łóżka. 
Bierzesz ją do ręki i czytasz to co jest tam napisane.

"Zrobiłem Ci śniadanie księżniczko i razem z nim czekamy w kuchni <3
~Leo xx"

Nie wierzysz w to co jest tam napisane. Z wybałuszonymi oczami dokładnie czytasz każde słowo.
-Leo...- myślisz sobie.
Szybkim ruchem odkrywasz się i wyskakujesz podekscytowana z łóżka. Biegniesz do drzwi i otworzywszy je zbiegasz po schodach do kuchni. Robi Ci się smutno gdy okazuję się, że nikogo tam nie ma. Podchodzisz do blatu i widzisz jeszcze ciepłe naleśniki.
Nagle czujesz na swojej talii czyjeś dłonie, a na karku gorący oddech. Ktoś odgarnia Ci włosy i całuję delikatnie w szyję. Obracasz się i widzisz Leo. 
Rzucasz się na niego, zaplatasz mu nogi w pasie i ściskasz mocno, tak jakbyś bała się, że zaraz ucieknie.
On odsuwa Cię lekko od siebie i głęboko patrzy w Twoje oczy. Ty rozkoszujesz się widokiem jego dużych brązowych oczu, a wtedy on powoli przybliża do Ciebie swoją twarz. Panikujesz lekko gdy on delikatnie muska Twoje wargi, ale później czujesz jak Twoje ciało przechodzi dreszcz i fala ciepła. Oddajesz się całkowicie jego pocałunkom kiedy nagle... Dzwoni Twój budzik...
Czas wstawać do szkoły. 
Po omacku szukasz budzika i po chwili go wyłączasz. Otwierasz oczy i orientujesz się, że to był tylko sen...
Po policzku spłynęła Ci pojedyncza łza, ale nagle gdy obróciłaś się zobaczyłaś GO...



_______________________________________
Hejka naklejka! 
Jak widzicie nie jest to kolejny rozdział lecz (Chociaż nie jestem co do tego pewna) Imagine <3

Piszcie czy podoba wam się takie coś i czy to kontynuować np. taka odskocznia między rozdziałami :D x

Jeśli następny się pojawi, a raczej tak będzie, planuję napisać wtedy o Charlie'm :3 <3

Ja się z wami żegnam i do następnego! xx Rozdział już niedługo =^-^=

PAMIĘTAJ ZOSTAWIĆ KOMENTARZ! :D xoxo

niedziela, 20 marca 2016

9.

PRZECZYTAJ NOTKE NA DOLE! DZIĘKUJĘ! <3

//The future starts today, not tomorrow...\\

~*Natty*~

Lucas okazał się być na prawdę fajnym chłopakiem. Oczywiście obiecałam mu odkupić deskorolkę, więc razem z chłopakiem pojechaliśmy do mnie po pieniądze. Całą drogę do sklepu wygłupialiśmy się, ale nie odbyło się też bez zbędnych komentarzy Lucas'a na temat tego, że on nie chcę ode mnie tej deski, że sam sobie ją kupi itd. Ale gdy zobaczył tą swoją 'wymarzoną', ostatecznie wygrałam.

- Jeśli spróbujesz kupić mi tą deskę to obiecuję, że nie przyjmę jej od Ciebie. - burknął oburzony brunet.

- Jakoś przeżyję. - odpowiedziałam i pokazałam mu język.

- Boże, Natt, na prawdę, nie wierzę w Ciebie...

- Taak, wiem jestem wspaniała. - powiedziałam i wybuchnęliśmy głośnym śmiechem, zwracając uwagę kilku osób.

Po zakupieniu nowej deskorolki, Lucas zaprosił mnie na kawę i ciastko. Zgodziłam się i równo o 3 byliśmy w kawiarni. Prawie dwie godziny siedzieliśmy i rozmawialiśmy. Popołudnie z Lucas'em to naprawdę udane popołudnie...

- No to jak...spotkamy się może jutro? - spytał, patrząc się na mnie z nadzieją, że się zgodzę.

- Chętnie, ale... - zastanowiłam się nad odpowiedzią.

- Ale?...

- Ale wyjeżdżam jutro do Polski... No i nie będzie mnie do końca wakacji... - odpowiedziałam trochę zawiedziona.

Teraz gdy poznałam Lucas'a miałabym co robić przez kolejne dwa mięsiące, ale podjęłam już decyzję i nie można już nic zrobić.

- Szkoda...ale zaraz... Czy ty... Czy Ty jesteś Polką?! - wykrzyczał, opierając się rękami o stolik.

- Ee, no tak. - zaśmiałam się lekko.

- Cholera...

- Rasista? Czy mam się bać? - spytałam trochę speszona zachowaniem chłopaka.

- Nie, nic z tych rzeczy. - uff, ulżyło - Tylko, że ja też jestem Polakiem.

- C-co? Naprawdę? - z moich ust wydobyły się Polskie słowa.

- Naprawdę. - również odpowiedział po Polsku, śmiejąc się przy tym.

Kolejną godzinę rozmawialiśmy o wszystkim i o niczym, ale nie po angielsku, tylko po polsku. Znam Lucas'a już ponad 3 godziny, a dowiedziałam się o nim dużo rzeczy. Nie wiem czy to mój charakter czy moja osoba to robią, ale dużo osób mi się zwierza. I właśnie trafiają się takie osoby jak Luc.
Powiedział mi o swoim dzieciństwie, o tym jak został adoptowany, bo jego rodzicę zginęli w wypadku samochodowym, o tym, że miał problemy z narkotykami, ale jest już na odwyku i o tym, że okaleczał się przez dziewczynę, która niedawno z nim zerwała. Byli ze sobą trzy lata, a ona nagle mówi mu, że jej się znudził i że z nim zrywa.

- Suka. - powiedziałam bawiąc się kubkiem z dawno wypitą kawą.

- Taa, suka, którą nadal kocham... - odpowiedział ze smutkiem w głosie.

- Pokaż ręcę. - powiedziałam stanowczo, a chłopak spojrzał się na mnie ze zdziwieniem. - No pokaż ręcę. - powtórzyłam.

- Ale...

- Nie ma żadnego 'ALE'. - zaakcentowałam ostatnie słowo i pokazałam ruchem ręki żeby zdjął bandamy. - Proszę...

Lucas mimo niechęci spełnił moją prośbę. Odwinął chusty, a moim oczom ukazały się liczne i głębokie rany... Spojrzałam się na niego smutnie. Moje usta wykrzywiły się w grymas gdy lekko dotknęłam niektórych blizn.

- A teraz popatrz na te rany i wymień mi wszystkie powody zrobienia ich. - powiedziałam.

Luc patrzył się na mnie jak na debilkę, ale po chwili zaczął dotykać swoich ran i mówił mi przez co je zrobił.

- Ta - dotknął jednej z licznych blizn. - jest za to, że mnie całowała.
Ta jest za to, że mnie dotykała.
Ta jest za to, że widziała mnie nago.
Ta jest za to, że mówiła mi Kocham Cię.
Ta jest za to, że pieprzyła się ze mną.
Ta jest za to, że ją poznałem.
Ta jest za to, że ją pokochałem.
A ta jest za to że mnie zostawiła... - gdy wymienił ostatni powód, wskazał na najgłębszą i najdłuższą bliznę...

- Czyli, że pamiętasz. A teraz zastanów się. Warto było?... - spytałam spokojnie.

- Nie. - odpowiedział chłodno wpatrując się uparcie w swoją wypitą kawę.

- To dlaczego to zrobiłeś?

- Bo... Z resztą, kim Ty jesteś?! Psychologiem, żeby wypytywać mnie o takie rzeczy?! No to chyba Ci się miejsca pomyliły panienko!… - warknął wstając od stolika i skierował się w stronę wyjścia.

Zabolało...

Siedziałam jak osłupiała. Gdy otrząsnęłam się, to po jego gwałtownym wyjściu zauważyłam, że zostawił telefon i deskorolkę, którą mu kupiłam. Wybiegłam z kawiarni łapiąc przy tym zostawione przez niego rzeczy. Nie biegłam daleko, bo parę metrów dalej, w pobliskim parku, zobaczyłam siedzącego na ławcę Lucas'a z zakrytą twarzą w dłoniach.
Płakał...

- Hej, Luc?... - przykucnęłam przy chłopaku, kładąc rękę na jego plecach.

Ten, na mój gest wzdrygnął się i podniósł głowę do góry. Patrzył mi teraz prosto w oczy. Jak wcześniej przepłnione były ciepłem i szczęściem, tak teraz są pełne smutku i zimna...

- Natt... Przepraszam... - pociągnął nosem i otarł łzy wcześniej spływające po jego policzkach.

- Nic się nie stało. - powiedziałam i szczerze uśmiechnęłam się do niego na co ten mocno mnie przytulił.

Gdy odwzajemniłam jego uścisk, oddałam mu zostawione przez niego rzeczy w kawiarni. Ten podziękował mi i po raz kolejny się do mnie przytulił, a ja wtuliłam się w niego. Chciałam, żeby poczuł, że ma kogoś przy sobie... Kogoś, kto mu pomoże...

-*-

- Mam pomysł! - wykrzyczał nagle brunet kiedy szliśmy do jego mieszkania.

- Jaki? - spytałam unosząc brwi ze zdziwienia.

- Pójdziemy do klubu! - odpowiedział i klasnął w dłonie.

- Ahahaha, dobre... To był żart, nie?

- Nie? Jutro wyjeżdżasz, a więc musisz się zabawić przed wyjazdem i przy okazji spędzić ze mną więcej czasu. - powiedział uśmiechnięty.

- Niby masz te osiemnaście lat, a zachwujesz się jak pięciolatek, Luc... - odpowiedziałam przewracając oczami, a po chwili zaczęłam się śmiać.

- Ha-ha-ha, bardzo zabawne Natt. - burknął, ale nagle dołączył do mnie i oboje wpadliśmy w niekontrolowany śmiech.

Niespodziewanie ktoś złapał mnie za nadgarstek i pociągnął do siebie.
Mimowolnie odwróciłam się i ujżałam GO.

- Czego?... - warknęłam widząc twarz osoby, której za wszelką cenę chciałam zapomnieć...

- Natt, porozmawiaj ze mną proszę... - jego głos drżał. Był załamany. Ale w tym momencie było mi to obojętne.

- A O CZYM TY CHCESZ ZE MNĄ ROZMAWIAĆ?! - wykrzyczałam unosząc ręcę w powietrzu. - Zdradziłeś mnie Leo... Nigdy, zrozumiałeś, NIGDY Ci tego nie wybaczę... - rzuciłam i próbowałam odejść, ale ten znowu złapał mnie za nadgarstek i nie chciał puścić.

- Ej, stary odpierdol się od niej, okej?! - wykrzyczał zielonooki w stronę mojego byłego chłopaka.

- Kto to jest?!... - wycedził przez zaciśnięte zęby Leo.

- A co Cię to interesuję? - parsknęłam. - Mój...chłopak. - powiedziałam i ironicznie się uśmiechnęłam.

Lucas spojrzał się na mnie ze zdziwieniem, ale ja posłałam mu błagalne spojrzenie, żeby udawał mojego chłopaka. Ten kiwnął porozumiewawczo głową, a ją dziękowałam mu w duchu.
Devries bacznie mi się przyglądywał, to znaczy stał jak osłupiały i patrzył się na mnie z niedowierzaniem.

- Słyszałeś co powiedziała. A teraz odpierdol się od niej!... - po wypowiedzeniu tych zdań, Hoover go popchnął. Ten tylko przegryzł swoją dolną wargę i zacisnął przy tym pięści.

Na początku stawiałam, że zaczną się bić, ale Leo rzucił mi jedyne 'Myślałem, że nadal mnie kochasz...' i odszedł...
Po tych słowach i odejściu Leondre, rozryczałam się jak dziecko... Lucas widząc mój stan, podszedł i mocno mnie przytulił. Ja jedynie wtuliłam się w niego i coraz głośniej zaczęłam płakać...

- Shhh, mała... Nie płacz... Chodź, za chwilę dotrzemy do mojego mieszkania, a tam się położysz spać... - powiedział łagodnie, głaskając mnie po głowie. Działało to na mnie uspokajająco więc po paru minutach przestałam płakać...

-*-

- No to chyba nici z naszych dzisiejszych planów?... - spytał, a raczej oznajmił Lucas, gdy podawał mi kubek gorącej herbaty, o którą prosiłam.

- Nie. - odpowiedziałam stanowczo. - Pójdziemy na tą imprezę nawet jeśli miałby nastać koniec świata. - wybuchnęliśmy razem śmiechem na moje słowa.

- Pewna jesteś?

- Niczego nie byłam pewna jak tego. - zaśmiałam się.

- No to wypij szybko herbatę i pojedziemy do Ciebie, bo za trzy godziny musimy być już w klubie. - oznajmił posyłając mi szczery uśmiech, po czym wyszedł z salonu do swojej sypialni.

Gdy wrócił, miał na sobie czarne rurki z dziurami, białe Forcy, biały T-Shirt bez rękawów, a no to założoną czarną skórzaną kurtkę. Nie powiem, wyglądał zajebiście...
Po chwilowym wyjściu z sypialni, wszedł do łazienki.
Kiedy z niej wrócił, miał postawioną do góry grzywkę, kolczyk w uchu i w wardze?...

- Od kiedy Ty masz kolczyka w wardzę? - zdziwiłam się.

- Od jakiegoś roku, ale zakładam go tylko na imprezy. No wiesz, więcej lasek i w ogóle... - zaśmiał się, a ja do niego dołączyłam.

Gdy już nareszcie wyszliśmy z domu, wsiadłam do jego czarnego BMW i po 20 minutach byliśmy u mnie.

- Jesteem! - krzyknęłam zdejmując buty.

- Salon! - odpowiedziała moja mama, a ja skierowałam się do salonu.

- Mamy gościa. - uśmiechnęłam się i wskazałam ręką na Lucas'a.

- Widzę właśnie... - moja mama zilustrowała go od dołu go góry, po czym wstała i podała mu rękę. - Kate Thomson.

- Bardzo miło mi panią poznać. Lucas Hoover. - posłał jej ciepły uśmiech i pocałował ją w rękę.

- Oh, jaki dżentelmen. - powiedziała moja mama unosząc ręcę w górę, a później zaśmiała się.

- Wpadliśmy tylko na chwilę po ubrania dla mnie. Lucas zabiera mnie do klubu. Nie masz nic przeciwko temu prawda? - spytałam.

Wiedziałam, że się zgodzi. Jest to mój ostatni dzień w Walii jak na razie, a do tego moja mama wie jak to było z Leondre...

- Tak, oczywiście, tylko nie wracaj zbyt późno i bądź choć odrobinę trzeźwa. - machnęła ręką i uśmiechnęła się do mnie.

- Dzięki, ale niczego nie obiecuję. - odpowiedziałam ironicznie.

Zaprowadziłam Lucas'a do mojego pokoju i powiedziałam, żeby usiadł na łóżku i poczekał chwilę na mnie, a ja wybiorę coś konkretnego.
Po paru minutach wyszłam z garderoby trzymając w ręku małą czarną, a do tego moje ulubione szpilki z pojedyńczymi ćwiekami.

- Może być? - spytałam patrząc się na zielonookiego, który dokładnie przyglądał się wybranemu przeze mnie zestawie.

- Powiem Ci jeśli zobaczę Cię w niej. - zaśmiał się lekko.

- No okeej. - odpowiedziałam przeciągając ostatnie słowo.

Weszłam do łazienki i wzięłam szybki prysznic. Po umyciu się zaczęłam robić makijaż i fryzurę. Podkręciłam lekko włosy i spiełam grzywkę do tyłu. Następnie ubrałam sukienkę i buty i tak o to po godzinie czasu wyszłam w końcu z łazienki.
Zobaczyłam siedzącego na moim łóżku Lucas'a szperającego coś w swoim telefonie. Na dźwięk zamykanych drzwi lekko wzdrygnął się i popatrzył się w moją strone z szeroko otwartymi oczami.

- I jak? - spytałam lekko zdenerwowana.

- W-o-a-h...

- Coś nie tak? - dodałam szybko.

- Natt... Wyglądasz... Pięknie... - wypalił.

Na te słowa uśmiechnęłam się do siebie, a w brzuchu poczułam motyle...

Co się ze mną dzieję?...

- Miło, dziękuję. - podeszłam do bruneta i pocałowałam go w policzek.

- Za szczerość się nie dziękuję. - zaśmiał się. - Tylko teraz uważaj na napalonych facetów. Chociaż nic się nie bój. Jak któryś stary zbok będzie chciał Cię tknąć to nogi z dupy powyrywam.

- Haha, prywatny ochroniarz, a do tego przystojny i siedzi właśnie w moim pokoju. No nieźle... - uniosłam lekko kącik ust na co brunet zaśmiał się...

-*-

- Na pewno chcesz tam iść? - spytał ostatni raz kiedy byliśmy przed klubem.

- Na pewno. - odpowiedziałam stanowczo i wyszłam z auta.

Zaczekałam chwilę na chłopaka, a później razem weszliśmy do klubu.
Gdy przekroczyłam próg, poczułam uderzającą we mnie falę ciepła. Poczułam również zapach alkoholu i papierosów.
Moje oczy błądziły wśród tańczących dookoła mnie ludzi. Nagle Luc złapał mnie za rękę na co ja mimowolnie się uśmiechnęłam.
Zaprowadził mnie na kanapy i powiedział, żebym tu na niego zaczekała, a on pójdzie po drinka dla mnie.
Czułam się tu dziwnie... Tak nie swojo i obco... Gubiłam się tu...
Po chwili zauważyłam idącego w moją stronę Lucas'a ze szklanką w ręcę. Usiadł obok mnie i podał mi mój napój. Jako, że Lucas prowadzi, dzisiaj nie mógł sobie pozwolić na chociaż jednego kieliszka.

Alkoholu przybywało... Nawet nie zauważyłam kiedy zaczęłam pić już 9 drnika...
Powoli zaczęłam się poddawać... Tak bardzo kręciło mi się w głowie... Pamiętam tylko napalonego faceta, który próbował się do mnie dobrać, ale za każdym razem go odpychałam... Następnie zrobiło się czarno... Urwał mi się film...

~*Lucas*~

Znam dziewczynę już 9 godzinę, a ta nadal nie ma dosyć alkoholu... Pije cały czas, tak jakby bała się, że zaraz go zabraknie... Czas odstawić. Obiecałam Kate, że Natty przyjdzie do domu o własnych siłach, ale to jest już nie możliwe...
Zobaczyłem obok niej jakiegoś napalonego pierdolonego starucha.
Podszedłem do nich i odciągnąłem go od niej. Ten zaczął się wykłócać i wymachiwał tymi rękami.

- Co Ty koleś odpierdalasz?! Chciałem przelecieć łatwą laskę, bo widać, że to jakaś tania dziwka - wszystko we mnie się gotowało na te słowa... Ale czekałem na koniec jego zajebistej wypowiedzi... - chociaż jest seksowana, a Ty mnie kurwa odciągasz. Co Ty jej wybawca się znalazł?! Z resztą jak chcesz to sobie ją weź. Straciłem ochotę na przelecenie takiej dziwki jak ona...

*BUM*

Jeden strzał i facet leżał nie przytomny. Wkurwił mnie niemiłosiernie... Nazwał Natt dziwką... Jeśli spotkam go gdzieśgdzieś na mieście gdzie będzie trzeźwy to dostanie 3 razy mocniej... Pierdolony zboczony staruch... Jest dopiero 1, ale Natty wygląda okropnie. Zawiozę ją do domu...

- Natt, chodź ze mną... - powiedziałem łagodnie biorąc ją pod ramię.

- Ni-hgcie... Nje jite... - odpowiedziała machając mi palcem przed oczami.

Boże Natty, przepraszam Cię... To przeze mnie... To ja powiedziałem, żebyśmy przyszli do tego pierdolonego klubu... Miałem Cię pilnować, a teraz jesteś schlana w trzy dupy...

- Proszę Cię...

- *bełkot*...

- Natt idziemy do domu. - powiedziałem stanowczo i ciągnąc delikatnie ją za ramię, wyprowadziłem ją z tego cholernego klubu...

Nagle ona rzuciła mnie o ścianę.

- Pieprz się ze mną... - (od autorki; przepraszam, musiałam XDDDDDDDD) stałem jak osłupiały i nie wiedziałem czy mam się śmiać czy płakać.

- Jesteś pijana. Jeśli powiesz mi to prosto w oczy gdy będziesz trzeźwa, dopiero wtedy się zgodzę. Nie mam zamiaru Cię wykorzystywać mała wariatko... - powiedziałem i przytuliłem ją, gładząc jej włosy.

Pomogłem jej wsiąść do auta i po paru minutach odjechaliśmy...

-*-

Boję się reakcji Kate. Jest już noc, a Natt jest tak pijana, że widzi różowe kucyki i tęczę...
Weszliśmy do jej domu. Na nasze szczęście Kate już spała... Ostrożnie zdjąłem swoje buty i jej. Wziąłem ją na ręcę w stylu panny młodej i wszedłem po schodach do jej pokoju.
Położyłem ją delikatnie na łóżku, a następnie poszedłem do garderoby i wyciągnąłem z niej chyba jakąś koszulę nocną?
Wróciłem do Natt i powoli zacząłem ją rozbierać. Nie krępowałem się zbytnio, bo dziewczyna miała na sobie bieliznę, a takie widoki są mi już znane. Włożyłem na nią koszulę i rozpiąłem stanik. Ponoć dziewczyny nie lubią spać w stanikach. Odłożyłem dzisiejsze rzeczy na pufe. Ułożyłem niebieskooką wygodnie na łóżku i przykryłem ją kołdrą. Następnie pocałowałem ją w czoło, napisałem karteczkę i wyszedłem z jej domu...

~*Natty*~
*7:00*

Obudziłam się przez rozrywajacy mnie od środka ból głowy... Światło tak mocno raziło w moje oczy, że nie chciałam ich otworzyć... Sucho w gardle, a do tego jest mi niedobrze...

- Co się wczoraj stało?... - spytałam samą siebie w myślach.

Po omacku szukałam telefonu, żeby zobaczyć która godzina, ale zamiast telefonu znalazłam jakąś karteczkę.

"Dzień dobry mała księżniczko <3

*na te słowa uśmiechnęłam się od ucha do ucha*

Przypuszczam iż doskwiera Ci niesamowity ból głowy, suche bolące gardło i masz nudności? Spokojnie, to normalne jeśli ktoś wypije tyle alkoholu co Ty wczoraj ;D Chociaż, jeśli widziałaś różowe kucyki i tęczę to podejrzewam, że rozrywa Cię od środka :/
Masz mój numer nie? Jak wstaniesz to zadzwoń, albo napisz :*
~Lucas xx"

- Różowe kucyki?... I tęczę?... WTF... - powiedziałam na głos. - Zadzwonię do niego później. - rzuciłam kartkę na miejsce i odkryłam się.

Jestem przebrana w koszule nocną... Ale jak? Przecież byłam tak zezgonowana, że widziałam kucyki! Lucas...

- O nie... - wykrzywiłam usta w grymas.

Zeszłam na dół do kuchni i wzięłam 2 najmocniejsze tabletki na ból głowy i jedną na nudności, a następnie popiłam je wodą. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, że jest już 7:30. O 2:25 mam samolot, a nie pożegnałam się jeszcze z tą dwójką...

Zebrałam w sobie wszystkie moje siły i pobiegłam na górę żeby się spakować. Gdy byłam już w swoim pokoju, wyjęłam z szafy dwie duże walizki, położyałam je przed sobą i otworzyłam je. Weszłam do garderoby i powoli zaczęłam wyjmować z niej wszystkie ciuchy i wkładać do walizek. Sukienki, bluzki, spodnie, bluzy, spodenki, spódniczki i chyba nieznany mi zestaw ubrań wepchnięty w nieładzie w kąt. Podeszłam do nich i zamurowało mnie. Zobaczyłam ubrania Leo... W ułamku sekundy wszystkie wspomnienia wróciły... Przypomniałam sobie tą noc kiedy był u mnie Leondre, to właśnie wtedy zostawił te ciuchy...

- Muszę mu je oddać. - próbowałam być stanowcza, ale w połowie zdania głos mi się załamał.

Usiadłam na podłodze i zaczęłam cicho szlochać...
Usłyszałam delikatne pukanie do drzwi.

- Proszę. - powiedziałam wycierając szybko spływające po moich policzakch łzy.

- Hej mała... - to był Lucas.

- Hej. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się blado pociągając nosem.

- Płakałaś... - powiedział lekko załamany, po czym podszedł do mnie i usiadł po turecku patrząc się głęboko w moje oczy.

Nic nie odpowiedziałam. Szczerze, to rozkoszowałam się widokiem jego szmaragdowych tęczówek.

- Mała... Nie warto... Nie przez niego... - on wiedział, że to przez Leo... Wiedział, aż za dobrze...

Wzięłam do ręki ubrania mojego byłego chłopaka i położyłam je przed Lucas'em.

- Nie oddam mu je osobiście. - bąknęłam. - Nie mam odwagi i ochoty...

- Ponoć macie wspólnego przyjaciela? - spytał.

- Tak, Charlie... - odpowiedziałam i uniosłam lekko kącik ust.

~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Ooo jak słodko... - do sali wszedł jakiś blondyn. Szybko go rozpoznałam, to był przyjaciel Leo, piosenkarz z BaM. Podszedł do mnie - My się jeszcze chyba nie znamy?
- Nie. - odpowiedziałam.
- Jestem Charlie Lenehan. - przedstawił się i podał mi rękę.
- Natty Thomson, miło mi. - również podałam mu rękę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Gdybym nie leżał w szpitalu z zabandażowaną głową, nie przeżyłabyś teraz...ale od czego ma się kumpli...- spojrzał na Charliego.
- O ni... - nie dokończyłam bo chwilę później blondyn podbiegł do mnie, złapał, przerzucił przez ramię i zaczął biegać w okół sali, śpiewając "I belive, I can fly.". No po prostu debile.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~
- Ej, ale mi też się coś należy, nie? Za te moje nieszczęsne siniaki... - puściłam Leo i podeszłam do blondyna. Ten nadstawił policzek, a ja... liznęłam go. Zaczęłam się śmiać, uciekłam do bruneta i schowałam się pod szpitalną kołdrę.
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~

- Jezu, Natty nie płacz... - usłyszałam.

Potrząsnęłam głową i poczułam zimne krople łez spływających po mojej twarzy. Otarłam je. Nawet nie wiedziałam, że zaczęłam płakać...

- Będzie dobrze... - powiedział Lucas i przytulił mnie do siebie. - Pomóc Ci się spakować? - spytał gdy mnie puścił.

Kiwnęłam głową, a ten pomógł mi wstać.

-*-

- A tak po za tym... To jak się tu znalazłeś? - spytałam kiedy pakowaliśmy już ostatnie moje ubrania.

- Martwiłem się bo nie odpisywałaś, przyszedłem więc tu, a drzwi otworzyła mi Twoja mama. - posłał mi uśmiech, a ja po chwili odwzajemniłam się tym samym.

- Byłam, aż tak schlana? - skrzywiłam się na wspomnienia o tamtej nocy.

- Jeśli niczego nie pamiętasz, to sądzę, że tak. - zaczął się śmiać. - Widziałaś różowe kucyki i tęczę więc no... - na wspomnienie o moim zachowaniu wybuchnęliśmy głośnym śmiechem.

Nie zauważyłam nawet, że moja mama stoi w progu i uśmiecha się szczerze.

- Oh, mamo. - uśmiechnęłam się do niej.

- Gotowa? - spytała podchodząc do mnie.

- Tak, chyba tak. - odpowiedziałam - Ale muszę jeszcze skontaktować się z Charliem. Leo zostawił u mnie swoje rzeczy... - opuściłam wzrok.

- Dobrze, masz jeszcze 3 godziny na samolot więc spokojnie.  - powiedziała i wyszła z mojego pokoju.

Zamknęłam walizki i wzięłam telefon do ręki.

- Chcesz coś do picia? - spytałam się Lucas'a gdy dzwoniłam już do Charliego.

- Wody poproszę. - powiedział i uśmiechnął się.

- Okej.

Zbiegłam na dół po schodach i zaczęłam nalewać wody. Kiedy wchodziłam po schodach w końcu dodzwoniłam się do blondyna.

*
*
*
*
- Halo? - odezwał się głos w słuchawce.
- Charlie? Słuchaj tu Natty, mam do Ciebie sprawę.
- Oo Natty, hej. - słychać było, że się uśmiechnął. - Słucham, jaką?
- Bo widzisz, za 3 godziny mam samolot do Polski i...
- Zaraz, czekaj, to Ty wyjeżdżasz? - spytał zdziwiony.
- No tak, do końca wakacji i zastanawiam się co raz częściej nad stałą wyprowadzką do Polski... Ale nie o to mi teraz chodzi. Słuchaj, bo Leondre... - w tym momencie głos mi zadrżał. - ...zostawił u mnie swoje rzeczy... Mógłbyś mu je dać? - spytałam - Proszę. - powiedziałam do Lucas'a i podałam mu szklankę z wodą, na co on podziękował.
- No tak, spoko.
- A moge wiedzieć gdzie jesteś? Bo troche goni mnie czas, a chciałabym się jeszcze pożegnać z Jasmine...
- Przy niej, właśnie jestem w szpitalu. - odpowiedział.
- Naprawdę? Jak ona się czuję? - spytałam piskliwym głosem.
- O wiele lepiej niż wcześniej. I za parę dni będzie mogła już wyjść że szpitala. - słychać było, że znowu się uśmiechnął.
- To dobrze. - uśmiechnęłam się do słuchawki. - Będę za jakieś 20-30 minut, okej?
- Okej. To czekam.
- Na razie. - powiedziałam i rozłączyłam się.
*
*

- Podwiozę Cię. - oznajmił Luc.

- Mógłbyś? - spytałam pakując rzeczy do torebki.

- Oczywiście. - uśmiechnął się. - Idź się ogarnij, a ja pójdę na dół porozmawiać z Twoją mamą.

- Okej, tylko nic o imprezie, proszę... - powiedziałam błagalnie.

- Spokojnie. - zaśmiał się i wyszedł.

-*-

Ogrnięta zeszłam na dół do mojej rodzicielki i mojego przyjaciela. Tak, oficjalnie mogę nazwać Lucas'a swoim przyjacielem.
Gdy chłopak mnie zobaczył, cmkonął w powietrzu, a następnie wstał i pożegnał się z moją mamą, wychodząc z domu i rzucając mi 'Czekam w samochodzie.'.

- Bardzo miły ten Lucas. - uśmiechnęła się do mnie.

- Wiem, bo mój, haha. - odpowiedziałam. - Dobra mamo, ją lecę, będę za jakąś godzinę. - cmoknęłam ją w policzek i odeszłam od kierując się w stronę drzwi.

- Trzymaj się tam. - rzuciła.

Wyszłam z domu i wsiadłam do samochodu Lucas'a. Po niecałych 25 minutach byliśmy przed szpitalem. Weszliśmy razem, a ją spytałam się gdzie leży Jasmine Branson. Pielęgniarka oznajmiła mi, że leży w sali 204, a ja razem z moim przyjacielem skierowaliśmy się w jej stronę.

- Zaczekasz tu chwilę? - spytałam bruneta kiedy staliśmy przed salą.

- Jasne. - odpowiedział i uśmiechnął się do mnie.

*

- Natty! - pisnęła Jasmine gdy weszłam do jej sali.

- Jasmine! - podbiegłam do dziewczyny i delikatnie przytuliłam ją do siebie. - Tak się cieszę, że mogę Cię zobaczyć. - wypaliłam.

- Ja tak samo. - odpowiedziała i posłała mi szczery uśmiech.

Odwróciłam się i zobaczyłam Charliego. Okrążyłam łóżko i dosłownie rzuciłam się na niego, płacząc przy tym jak głupia.

- Nie płacz. - zaśmiał się i mocno mnie przytulił.

- Tak bardzo będzie mi was brakowało... - powiedziałam i ponownie się rozpłakałam.

- Nam Ciebie też. - odpowiedzieli chórem, a ja znowu po kolei zaczęłam ich przytulać.

Po krótkiej rozmowie, podałam Charlie'mu rzeczy Leondre i pożegnałam się z nimi całusem w policzek i długim uścisku po czym wyszłam z sali. Po policzkach spłynęły mi jeszcze pojedyncze łzy, ale szybko je otarłam. Podchodząc do zielonookiego, wychodzimy ze szpitala trzymając się za ręce. Nie powiem, że było nawet miło...

-*-

- Boże, mam jeszcze tylko 40 minut na samolot. - wypowiedziałam, szybko pakując parę rzeczy do torebki.

- Mała, spokojnie. - Lucas podszedł do mnie, złapał w talii i pocałował mnie w czoło.

Ja na ten gest od razu uspokoiłam się i wtuliłam się w jego umięśniony tors. Czułam jak jego serce bije co raz szybciej, więc uśmiechnęłam się pod nosem.

- Gotowa? - spytał gdy już odsunęliśmy się od siebie.

- Mhm. - kiwnęłam głową i skierowaliśmy się do salonu gdzie czekała na nas moja mama.

*20 minut później*

Co raz bardziej nie chcę wyjeżdżać do Polski... Tu mam Lucas'a, Charliego, Jasmine, Miley i wiele innych osób... W nowej szkole moje życie zmieniło się diametralnie... Poznałam co to jest przyjaźń i miłość... Ale już nie mogę się wycofać... Moi rodzice specjalnie zafundowali mi lot najlepszym samolotem bo wiedzą, że nienawidzę latać... Eh, tak bardzo, żałuję swojej decyzji...

- Natt, idź już... Jeśli będziesz zwlekać, samolot w końcu wystartuje bez Ciebie... - skarcił mnie Lucas.

- Uwierz mi, że nie chcę nigdzie lecieć... Nie teraz gdy poznałam Ciebie... - odpowiedziałam i spuściłam wzrok.

Chłopak złapał mój podbródek i zmusił mnie żebym patrzyła w jego cudowne szmaragdowe oczy, na co mnie przeszedł dreszcz, a on lekko uniósł kącik ust.

- Co by się nie stało... - mówił - zawsze będę przy Tobie... - ręką dotknął mojego serca.

- Dolicz jeszcze do tego rozmowy przez skype'a, telefon i messenger'a. - palnęłam, a on zaniósł się głośnym śmiechem.

- I widzisz, nie będzie tak źle. - powiedział śmiejąc się i przytulił mnie mocno do siebie.

Staliśmy przytuleni tak do siebie parę minut, po czym rozbrzmiał głos w głośnikach oznajmiający pasażerom, że samolot, którym lecieć mam do Polski za chwilę odlatuję. Szybko pożegnałam się z mamą, całusem w policzek i mocnym uściskiem i podeszłam do Lucas'a, żegnając się z nim tak samo, tylko, że czulej.

- Będę tęskińć. - rzuciłam, machając przez ociekające łzy i pobiegłam na samolot.

*

Gdy byłam już w samolocie zajęłam swoje miejsce i głośno wzdychając, założyłam słuchawki i puściłam swoją ulubioną playlistę.

Po chwili zaczął padać deszcz, a w głośnikach odezwał się głos mężczyzny.

- Ze względu na bezpieczeństwo pasażerów, przez niekorzystne warunki pogodowe lot odłożony został na 2:40. Dziękuję.

Jęknęłam w niezadowoleniu, ale czekałam cierpliwie na to, aż wylecę z Anglii...
Włączyła się moja jedna z ulubionych piosenek; Lukas Graham - 7 year...
Spojrzałam na spływające po szybie krople deszczu, a pojedyncze łzy spłynęły po moich policzkach... Zostawić wszystkie wspomnienia, czy zostać i cierpieć?...

Z przemyśleń wyrwał mnie obraz wielkiego bukietu róż przed oczami i głos, który rozpoznałabym wszędzie...

- To gdzie lecimy?...

_________________________________
Hej, cześć i czołem! :D

Po pierwsze, przepraszam za moją nieobecność. Niestety, jestem u babci i internetu tu brak, ale właśnie dzięki temu, że nie miałam kontaktu, ze światem internetowym (? xD) napisałam najdłuższy jak dotąd rozdział na moim blogu XD <3

Po drugie, bardzo, ale to BARDZO chciałabym podziękować za 10000 wyświetleń! *00* Po prostu WOAH! <333 Naprawdę nigdy nie spodziewałabym się, że kiedykolwiek dobije do takiej liczby wyświetleń ;-; <33 DZIĘKUJĘ ;_; <3

Po trzecie, chciałam podziękować też za wszystkie motywujące mnie do dalszej pracy komentarze! *-* <3 Uwierzcie mi, że to dało mi takiego wielkiego kopniaka, że głowa mała XD xx

Po czwarte, w tym rozdziale jest tylko perspektywa Natty i Lucas'a, a to dlatego, żebyście przekonali się jakoś do niego :D x Lucas sam w sobie nie jest zły, bo gdyby był tym 'złym' wykorzystał by Natt, nawet bez jej popieprzonej (dosłownie XDD) propozycji :D <3

Po piąte, w następnym rozdziale planuję zrobić perspektywę Charliego i Leondre.

Po szóste, jak myślicie, kto pojawił się niespodziewanie obok Natt? :DD *-* xx

I po siódme, najważniejsze, ŻYCZĘ WAM SPOKOJNYCH I RADOSNYCH ŚWIĄT KOCHANI! <333 xoxo

~*PODZIĘKOWANIA*~

Z całego serca, chce podziękować 3 osobom, które przekonały mnie do nie usuwania tego bloga. Uświadomiły mi, że nie warto, bo to co robię jest dla mnie naprawdę ważne i że Kocham dla was pisać <3

Paula - Ty wiesz, że o Ciebie chodzi debilu xD <3 Dziękuję Ci kochana, bo to dzięki Tobie napisałam ten rozdział, a Ty masz mi się nie poddawać, bo jeśli ja potrafię, to Ty tym bardziej <3

Natka - Ty również wiesz, że to o Tobie XD <3 Ja naprawdę Cię zabiję, bo omału nie dostałabym przez Ciebie zawału głupia xDD xx Ale później, to co powiedziałaś, rozkleiłam się i zaczęłam cicho szlochać :') <333 x

I Marta - Nasz kontakt się trochę pogorszył, ale to Ty zawsze wspierałaś mnie w trudnych chwilach, pocieszałaś mnie, chociaż nie mogłaś być obok mnie fizycznie, ale zawsze jesteś i będziesz w moim małym serduszku ^^ <3 I pamiętaj księżniczko, co by się nie stało zawsze będę przy Tobie *-* <333 xoxo

To były trzy najważniejsze osoby. Ale chce podziękować też wam wszystkim! Bo to dzięki wam to robię i za to jestem wam wdzięczna! ;-; <333 xx Niezmiernie jest mi miło kiedy czytam wasze komentarze <3 Od razu robi się ciepłej na serduszku =^-^= xx A WIĘC DZIĘKUJĘ WAM WSZYSTKIM I DO NASTĘPNEGO!! <3333 X

PAMIĘTAJ! KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! <3

środa, 16 marca 2016

8.

Rozdział dedykuję mojej inspiracji xo_Natt_xo. Dziękuję Ci kochana za wielkiego kopniaka dzięki, któremu ruszyłam dupę i napisałam w końcu ten rozdział. <3 
KC najmocniej <3 xx



//Codziennie mijam się ze światem Biegnę, biegnę i przestać nie mogę Lecz me serce mnie zatrzymało Gdy odkryłam że biegniesz ze mną ~N.W.\\

~*Charlie*~ 

'Obróciłem się na pięcie i już chciałem wychodzić kiedy nagle usłyszałem słaby głos dziewczyny.
- Charlie...'
Mimo kazania lekarza podbiegłem do blondynki i usiadłem obok niej łapiąc jej co raz cieplejszą rękę. 
- Jasmine... Spokojnie... Jestem przy Tobie... - byłem zszokowany, a zarazem szczęśliwy nagłym wybudzeniem się dziewczyny. - Pamiętaj, bądź silna moja mała księżniczko... - wyszeptałem i pocałowałem ją w okolicę skroni.
- Chłopcze, proszę już wyjść! Ile razy mam Ci powtarzać?! 
- Nie interesuję mnie to. - wycedziłem przez zęby, a następnie ozięble uśmiechnąłem się do niego.
- Czy mam wezwać ochronę?... - spytał.
- Proszę, niech pan go zostawi doktorze... Moja córka go potrzebuję... - wtrąciła się mama Jasmine. Popatrzyłem na nią zdziwiony. 
- Ehh... No dobrze. Ale tylko tą jedną noc, rano masz już wyjść, pamiętaj chłopcze... - rzucił lekarz i wyszedł z sali.
- Dziękuję. - powiedziałem i przytuliłem panią Branson. 
- Nie ma za co... - odpowiedziała odwzajemniając uścisk. - Jasmine Cię teraz potrzebuję... To ja Ci dziękuję, że jej nie zostawiłeś... Że w końcu mogła poczuć się przy kimś... - łza spłynęła jej po policzku opadając na szpitalną posadzkę. - bezpieczna... - powiedziała i wyszła z sali.
Jeszcze chwilę zastanawiałem się o co mogło jej chodzić z tym bezpieczeństwem. Później podszedłem do dziewczyny i usiadłem na skraju łóżka po czym ponownie złapałem jej delikatną dłoń.
- Jasmine... Pamiętaj, zawsze, ale to zawsze będę przy Tobie... Nawet jeśli nie będziemy razem, będę przy Tobie, na zawsze... - po tych słowach pocałowałem blondynkę w policzek i usiadłem do dawnej pozycji.

 Mimo mojego zmęczenia postanowiłem nie spać całą noc i czuwać nad dziewczyną... Eee, no właśnie... Postanowiłem, ale zmęczenie wzięło górę i zasnąłem ok. 1 w nocy. Nie spałem długo, bo tylko 3 godziny, ale to wystarczyło, żebym stracił 3 godziny szczerej rozmowy z Jasmine. Okazało się, że blondynka obudziła się chwilę po tym jak zasnąłem...
- Jasmine, ja Cię na prawdę przepraszam że zasnąłem, ale...
- Już dobrze Charlie... Przecież nic się nie stało... - przestraszyłem się lekko, bo wydawało mi się, że każde wypowiedziane z jej ust słowo, sprawiało jej ból...
- Może zapomnijmy o tamtym całym zdarzeniu i zacznijmy od nowa?... - spytałem patrząc w jej przekrwione, ale zarazem śliczne oczy.
- Zgadzam się. - odpowiedziała, a ja zrobiłem pierwszy krok.
- Charlie Lenehan. - 'przedstawiłem się' i podałem jej rękę.
- Miło mi pana poznać, panie Lenehan. Ja nazywam się Jasmine Branson. - powiedziała lekko śmiejąc się i uścisnęła moją dłoń.
- Przyjaciele? - spytałem i uniosłem mały palec w górę.
- Przyjaciele... 




~*Natty*~
*wcześniej*


 Okazało się, że drzwi prowadziły do bocznego wyjścia. Blask słońca oślepił mnie na chwilę, ale później oczy przyzwyczaiły się i ujrzałam ruchliwą ulicę. Pomału zeszłam po schodach i skierowałam się na autobus. Byłam nieobecna. Nawet nie zwracałam szczególnej uwagi na zatrzymujące się obok mnie samochody, które trąbiły bo nie mogły przejechać. Szczerze to mało mnie to w tej chwili interesowało. Nic. Kompletnie nic, nie miało teraz sensu...
Nieobecnym wzrokiem błądziłam po sylwetkach ludzi przechodzących obok mnie. Szłam prosto przed siebie poszukując przystanku autobusowego.
Dotarłam. Na autobus czekałam chyba z 4 minuty. 
Gdy już wróciłam do domu, zmarnowana, zapłakana, zmęczona i z brakiem chęci do życia wbiegłam bez słowa na górę do swojego pokoju i rzuciłam się na łóżko. Dopiero wtedy dotarło do mnie, że to już koniec. Że już nie będziemy razem. Już nigdy...
- Czemu ludzie to takie podłe kurwy?... Te pieprzone 'na zawsze', okazało się być tylko 'na chwilę'... Chyba tylko ja mam takie szczęście... - pomyślałam.
Założyłam słuchawki i zasnęłam...

*nazajutrz* 

 Obudziłam się cała mokra od łez... To był jeden z najgorszych snów jakie mi się śniły... Po raz kolejny poczułam się nic niewarta... Chwilę po moim wybudzeniu usłyszałam pukanie do drzwi.
- Proszę... - szybko usiadłam i otarłam pojedyncze łzy. 
- Oo już wstałaś. - to była moja rodzicielka.
- Jak widać. - powiedziałam i uśmiechnęłam się ostatkiem sił. Nie chciałam, żeby zorientowała się, że coś jest nie tak. 
- Dzwoniła pani Branson...
- Czy... Czy coś się stało Jasmine? - spytałam lekko zdenerwowana. 
- Nie... Chodzi o to, że... Jasmine odzyskała przytomność. - ostatnie zdanie powiedziała szeroko uśmiechając się.
- Na prawdę?! Jezuu tak się cieszę. - odpowiedziałam i rzuciłam się jej na szyję. 
- Ale to nie wszystko... Szczerze, to chciałam najpierw powiedzieć Ci ta lepszą nowinę...
- Mamo...co jest? 
- Tato chce Cię zabrać do Polski w Twoje urodziny, na połowę wakacji...
- Okeej. - powiedziałam i rzuciłam jej sztuczny uśmiech.
- Na prawdę chcesz jechać? - spytała zdziwiona.
- Czemu nie. - szczerze to przyda mi się to...
- Aaha, to ja zadzwonię do taty i powiem mu że się zgodziłaś. - oznajmiła i wyszła z mojego pokoju.
Faktycznie to dziwne, że chcę jechać do Polski. Zawsze jak tata chciał mnie tam zabrać to wykłócałam się i zawsze zostawałam w domu. Nie lubię tam jeździć. Nie ze względu na to, że mi się  tam nie podoba, czy coś, tylko po prostu nienawidzę Polaków... to są 100% rasiści. Rzygać mi się chce na samą myśl o spotkaniu się z jakimś polaczkiem cebulaczkiem... I nie jestem rasistką. Nienawidzę Polaków za ich charakter...
Za to jak znęcają się nad słabszymi i nie potrafią nikogo zaakceptować...
Ale tym razem pojadę. Muszę wyrwać się z tego miejsca... Chcę o nim zapomnieć... Raz, na zawsze...

~*Leo*~
*dwa dni później*

 Nie wytrzymuje już tego... Natt nie daje żadnego znaku życia... Próbuje sie do niej dodzwonić to nie odbiera. Przychodzę pod dom, nikt nie otwiera. Piszę na portalach, nie odpisuje... Wykańczam się psychicznie. O niczym innym nie myślę tylko o niej. Minęły 3 dni, a ja tak cholernie tęsknie. Nie mogę jeść. Nie mogę spać. Nie mogę normalnie funkcjonować. Nie wychodzę z pokoju. Cały czas płaczę. A to wszystko przez to, że nie ma jej przy mnie... Nie mogę żyć bez niej, ona była jak mój anioł. Podtrzymywała mnie przy życiu. A teraz nie ma jej tu... Nie wiem nawet czy żyję... Może znalazła sobie już kogoś innego... JA NA PRAWDĘ NIE WIEM CO MAM ZE SOBĄ ZROBIĆ...
Jutro jej urodziny... Moja księżniczka skończy jutro 16 lat... A mnie nie będzie przy niej... Zaplanowałem dokładnie cały ten dzień... Miało być tak cudownie... Ale wszystko się spieprzyło...
Muszę tam pójść... Muszę jej to wszystko wyjaśnić... Przecież między mną, a Bellą NIC się nie wydarzyło! 
Wstałem i skierowałem się do łazienki. Ogarnąłem się cały i poszedłem się ubrać. 
Gotowy, wyszedłem z pokoju i oznajmiłem mojej rodzicielce, że idę się przejść...
Byłem już w połowie drogi. Gdy szedłem z kapturem na głowie i słuchawkami w uszach zauważyłem grupkę piszczących i biegnących w moją stronę dziewczyn. Na prawdę nie miałem ochoty teraz na spotkanie z nimi... 

~*Natty*~

 Przed moim wyjazdem postanowiłam zajrzeć jeszcze do Jasmine i pożegnać się ze wszystkimi. Ykh, prawie wszystkimi...
Zmarnowana poszłam do łazienki. Umyłam się, pomalowałam, uczesałam i ubrałam. Szybkim ruchem wzięłam telefon z pobliskiej szafki. Odblokowałam i zobaczyłam, że mam 23 nieodebrane połączenia, 30 sms'ów, i spam wiadomościami na portalach, wszystko było od Leo... 
Oczy zaszkliły mi się, ale zamknęłam je i zacisnęłam pięści. 
- Nie. Nie będę słaba. Nie teraz. Nie w tym życiu... - otarłam łzy i wyszłam z pokoju. 
W domu nikogo nie było więc zamknęłam go na trzy spusty i skierowałam się w stronę szpitala. 
Założyłam kaptur, włożyłam słuchawki i puściłam na full'a Zedd - Beautiful Now.

 Spokojnym i wolnym krokiem powoli docierałam do szpitala. Podniosłam głowę do góry i zobaczyłam dużą grupkę dziewczyn. Zdziwiło mnie to trochę, ale szłam dalej. Dopiero gdy byłam obok nich, zobaczyłam kto jest w środku tego 'kółka'... Devries... 
- Widać, już dał sobie spokój i zabawia się w najlepsze z fankami. - pomyślałam i uśmiechnęłam się sztucznie.
Chyba mnie nie zauważył. Lepiej dla mnie... No nie licząc tego, że ktoś nagle złapał mnie za kaptur i pociągnął do siebie... Przewróciłam się, a telefon wypadł mi z ręki i wylądował na ziemi. Wzięłam go i zobaczyłam, że ma pękniętą szybkę...

- Odpierdol się od niego suko...
Wstałam i obróciłam się. Zobaczyłam otyłą i brzydką dziewczynę.
- Odwal się ode mnie... - warknęłam. Jeszcze chwila, a jej nos nie był by taki prosty jak jest...
- Myślisz, że nie wiem kim jesteś? Co już taka groźna nie jesteś? - zaśmiała się podle.
- Powiedziałam, ODWAL SIĘ ODE MNIE GRUBASIE! - wykrzyczałam i popchnęłam ją na stojącą grupkę fanek Devries'a. Grubaska potrąciła parę dziewczyn i z wielkim hukiem wylądowała na ziemi.
Dopiero wtedy zorientowałam się, że Leondre mnie zauważył...

~*Leo*~

 Z każdą sekundą, fanek przybywało co raz więcej... Chciałem się stamtąd uwolnić, ale nie mogłem, nie pozwalały mi...
Nagle usłyszałem jeden wielki huk, a kilka dziewczyn przewróciło się. Stanąłem na placach, żeby zobaczyć co się stało i nagle zobaczyłem ją... Natty... Stała tam... Nasz wzrok spotkał się na ułamek sekundy... Łzy napłynęły jej do oczu. Jej wzrok mówił mi: "Nigdy Ci tego nie wybaczę."... Chwilę później, po raz kolejny ją straciłem... Uciekła...

~*Natty*~

 Zobaczył mnie... 
Stałam tam bez ruchu. Nogi odmówiły mi posłuszeństwa. Nie mogłam nawet uciec...
Przed oczami miałam obraz całujących się Leo i Belli... Łzy leciały strumieniami, ale opamiętałam się. Posłałam mu ostatnie, lodowate, a zarazem puste spojrzenie i uciekłam...
Nie chcę mieć z tym człowiekiem nic wspólnego...

 Biegłam. Nie wiedziałam nawet w którą stronę. Biegłam po prostu przed siebie...
Nagle poczułam mocne uderzenie i ból... Upadłam. Nie mogłam otworzyć oczu, byłam, aż tak słaba...
Usłyszałam jakiś głos nad moją głową.
- Halo! Żyjesz?! Halo! Obudź się! Boże, zabiłem dziewczynę... - spanikowany głos należała do jakiegoś chłopaka. Poczułam jego rękę na mojej szyi, sprawdzał mi puls. Jęknęłam cicho w odpowiedzi, że żyję. Nie mogłam wydusić z siebie żadnego słowa. - Ty żyjesz! Boże, jaka ulga...
Poczułam przypływ sił i powoli otworzyłam powieki. Moim oczom ukazał się chłopak, przystojny chłopak... 
Wiek około siedemnastu lub osiemnastu lat, czarne włosy opadające lekko na czoło i zasłonięte do połowy czapką, szmaragdowe duże oczy i wysunięte kości policzkowe. Miał też kolczyk w prawym uchu i charakterystyczny tatuaż na prawej ręce. Patrzyłam się na niego jak głupia, a kiedy się zorientowałam, że to robię spuściłam wzrok i lekko zarumieniłam się. Zobaczyłam, że chłopak lekko się zaśmiał, boże jaka wtopa... Nic szczególnego po za siniakami i zadrapaniami nie miałam, na szczęście. Chłopak pomógł mi wstać. Dopiero teraz ujrzałam jego sylwetkę. Na oko miał jakiś metr osiemdziesiąt, szczupły i dobrze zbudowany... 
- C-co się takiego stało... - spytałam lekko zdezorientowana widząc rozwaloną deskorolkę obok mnie.
- Yy, no wiesz, jechałem sobie na deskorolce kiedy nagle wbiegłaś na mnie, zawaliłaś mnie z deski, mocno upadłaś na moją deskę i się złamała... - odpowiedział zażenowany, ale kiedy popatrzył się na mnie zaśmiał się pod nosem.
- Boże, przepraszam... Ja na prawdę miałam dzisiaj okropny dzień i byłam nieobecna... - chciałam się jakoś wytłumaczyć, ale nic sensownego nie przychodziło mi do głowy. - Oczywiście odkupie Ci deskorolkę. - dodałam szybko.
- Spokojnie. - nadal się śmiał, dziwny jest... Ja tu jestem jak najbardziej poważna, a ten się ze mnie śmieję... - Nie musisz. I tak była już na granicy wytrzymałości.
- Nie muszę, ale chcę. - wtrąciłam. 
Popatrzył się na mnie tymi swoimi wielkimi zielonymi oczami, a ja poczułam, że znowu się rumienie i szybko spuściłam wzrok.
- Hm, to może się poznamy, bo wiesz, nie znasz mnie, a ja Ciebie, to jak mi później zafundujesz nową deskę? - powiedział podnosząc cwaniacko kącik ust.
- Podaj mi swój adres to Ci wyślę pocztą. - odpowiedziałam stanowczo. Zobaczyłam, że chłopak był lekko zawiedziony. - Żartuję. 
Podniósł głowę, a w jego oczach zobaczyłam błysk, dziwne...
- Natty Thomson. - powiedziałam i podałam mu rękę. 
- Ładne imię Natty. Lucas Hoover. - przedstawił się cały czas uśmiechając się i uścisnął moją dłoń...

__________________________________
Hejhej! Na samym poczatku po raz kolejny chciałbym was przeprosić.
Przepraszam za to, że znowu was zawiodłam, że rozdział jest krótki i że jest do dupy...
Co raz częściej myślę o usunięciu bloga bo cały czas was zawodze...

A jeśli chodzi o rozdział to;
Huhuhu Charlie i Jess takie friendzone xD
Leo nie ma szans u Natt bo nagle pojawił się Lucas 😂❤
Natt wyjeżdża do Polski i co dalej? Jak myślicie?

PAMIĘTAJ! KOMENTUJESZ = MOTYWUJESZ! ❤ 
xoxo

Ps. Nutka na dziś 👇👇💞