//You left me drown in the tears of memory.\\
~*Leo*~
*wcześniej*
Ona znowu uciekła... Dlaczego to tak cholernie boli? Dlaczego ona nie chce mnie wysłuchać? Do kurwy nędzy co z nią jest nie tak?! To na jej widok w szkole ślinią się faceci. To ona ma jakiś pierdolonych cichych wielbicieli. I to ona myśli przelizałem się z Bellą. JA PIERDOLE.
- Leo! Leo! Mogę Cię pocałować?! - z moich przemyśleń wyrwał mnie pisk fanki.
- C-co? - wydukałem.
Nie doczekałem się odpowiedzi bo w tym samym czasie poczułem czyjeś wargi na moich ustach. Dziewczyna obejęła mnie mocno i niespodziewanie gdy chciałem to przerwać i otworzyłem usta, ona wepchnęła mi swój język do gardła. To w żadnym stopniu nie przypomina moich pocałunków z Natt. Ten był mokry i obleśny. Gdy się ocknąłem, mocno odepchnąłem fankę od siebie i wybiegłem z tłumu psychicznych dziewczyn. Nie obchodziło mnie to gdzie biegnę, ważne było to, żebym się od nich uwolnił...
Znalazłem się w domu. Siedzę teraz przed telewizorem, nieobecnym wzrokiem patrzę na czarny ekran i myślę o niej. Odblokowałem telefon i sprawdziłem różne poratale. Strona główna, Leondre Devries, czy szuka pocieszenia w fankach?, Bars całuję fanki! Świetnie!
Zadzwoniłem do Charliego, żeby spytać się czy wie gdzie jest teraz Natt. Ten odpowiedział mi, że przyszła jakąś godzinę temu do szpitala, żeby się z nimi pożegnać bo wyjeżdża do Polski.
Po tych słowach świat zaczął cholernie wirować, a ja nie czułem gruntu pod stopami.
- Jak to wyjeżdża?! Kurwa kiedy?! - wykrzyczałem do słuchawki.
- ...
- Boże stary, dzięki. Zaraz tam będę. - oznajmiłem i rozłączyłem się.
Wyciągnąłem walizkę z garderoby i w pośpiechu zacząłem wkładać do niej jakieś rzeczy. Po paru minutach walizka była gotowa, więc pozostało mi się tylko ubrać. Wybrałem byle jakie ciuchy i założyłem je na siebie.
Zaczesałem szybko grzywkę do tyłu i wyszedłem z domu zostawiając mamie karteczkę na stole.
"Wrócę za jakiś tydzień lub dwa. Nie martw się o mnie, nic mi nie będzie. Zadzwonie jak będę na miejscu. Kocham Cię ❤
~Leo"
Wsiadłem do zamówionej taksówki i poprosiłem o to, żeby kierowca na chwilę zatrzymał się przy kwiaciarni. Wybiegłem z taksówki widząc godzinę na telefonie. 2:14.
Zadyszany wszedłem do kwiaciarni i poprosiłem o sto czerwonych róż.
Kobieta w sklepie dziwnie się na mnie popatrzyła, lecz po chwili z zaplecza przyniosła wielki stos kwiatów. Ładnie je zapakowała, a ja podziękowałem jej i położyłem pieniądze na blacie. Trzymając w ręku ogromny bukiet ponownie wsiadłem do taksówki.
Po jakichś 10 minutach byłem na miejscu. W biegu kupiłem najbliższy bilet na lot do Polski i miałem zamiar udać się do samolotu jednakże nagła ulewa trochę utrudniła mi moją sytuację. Ochroniarz pomógł mi z moją walizką gdy w tym samym czasie rozbrzmiał głos w słuchawce, oznajmiajacy, że samolot wylatuje dopiero o 2:40. Szczerze to trochę ucieszył mnie ten fakt bo mam teraz więcej czasu na zrealizowanie mojego planu. Wszedłem do samolotu i szukałem mojej ukochanej. Po chwili nie mogłem uwierzyć w swoje szczęście. Znalazłem ją. Cieszyłem się jak dziecko, któremu dało się lizaka. Wolnym krokiem podszedłem do niej i rozejrzałem się najpierw po ludziach. Ci patrzyli na mnie ze zdziwieniem jak i ze wzruszeniem. Cały samolot musiał się akurat gapić na mnie, fajnie. Ale, hmm, to chyba przez te róże...
Robię pierwszy krok i delikatnie siadam obok niej tak, żeby ona mnie nie zauważyła. Jest odwrócona do okna, ale mogę zauważyć, że płacze... Przeze mnie... Nie zastanawiając się ani sekundy dłużej podałem jej bukiet i spytałem:
- To gdzie lecimy?
W tym samym momencie ona gwałtownie się obróciła i spojrzała na róże, a potem na mnie. Była zdezorientowana całą tą sytuacją, ale widziałem ten błysk w jej oczach gdy mnie zobaczyła.
- C-co...? - tylko tyle zdążyła powiedzieć, bo w tym samym czasie przycisnąłem swoje wargi do jej ust.
Nie broniła się, co o dziwo mile mnie zaskoczyło. Pocałunek był czuły i przepełniony tęsknotą. Językiem jeździłem po jej dolnej wardzę, prosząc o dalszy dostęp. Ona lekko rozchyliła usta, a ja zacząłem swoim językiem pieścić jej. Tak cholernie mi tego brakowało. Tak cholernie brakowało mi tej naszej bliskości i czułości...
- Leo... J-ja nie mogę. - powiedziała po chwili, odpychając mnie lekko.
Usiadłem i wyprostowałem się. Wypatrywałem się w jej piękna twarz, ale ona nagle powiedziała coś, co przyprawiło mnie o gniew, mdłości i cholerny smutek jednocześnie.
- Mam już kogoś... - oznajmiła i obróciła się w stronę okna.
- Niemożliwe... - powiedziałem bezgłośnie.
Czułem zimne łzy na moich policzkach. I to spowodowało, że jeszcze bardziej się wkurwiłem. Wstając, wyrwałem jej ten pieprzony bukiet i dałem siedzącej obok mnie dziewczynie.
- KURWA MAĆ! NATALIE* DO CHOLERY JASNEJ! - wykrzyczałem. - DLACZEGO?! KURWA DLACZEGO?!
Łzy leciały teraz strumieniami. Nie mogłem ich powstrzymać... Cały świat rozpadł się na kawałeczki w dosłownie parę sekund...
- Leondre usiądź i porozmawiajmy jak ludzie. - powiedziała.
- Haah! Kurwa dobre! - parsknąłem. - Ty chyba sobie kurwa ze mnie żarty robisz dziewczyno!
Nie odpowiedziała. To uświadomiło mi, że faktycznie kogoś już ma...
- Myślałem, że mnie kochasz... - to były ostatnie słowa, które wypowiedziałem do niej. Obróciłem sie i wybiegłem z samolotu. Zdążyłem jeszcze wziąć walizkę i po kilku minutach opuściłem lotnisko.
Przez całą drogę do domu ryczałem jak dziecko. Stało się to co zawsze było moim najgorszym koszmarem. Właśnie zakończyłem swój związek z Natt...
_______________________
PRZEPRASZAM, ALE MUSIALAM! Wiem, że mega chaotycznie, ale... Z resztą później zobaczycie. Następna część jutro!! Kocham was! ❤💞